Świnoujście musi udowodnić, aby dostać pieniądze na budowę tunelu pod Świną łączącego obie części miasta, że jest on
potrzebny nie mieszkańcom czy turystom, tylko... rozwojowi portu na wyspie Uznam. To nie będzie jednak łatwe zadanie.
Gdy niedawno z ust przedstawicieli rządu padły słowa o politycznej woli budowy
tunelu w Świnoujściu, władze miasta postanowiły kuć żelazo póki gorące - szybko zorganizowana wyprawa prezydenta Janusza Żmurkiewicza i jego zastępcy do Warszawy, rozmowy w Ministerstwie Transportu i
Ministerstwie Gospodarki Morskiej. W pierwszym z tych resortów przedstawiciele miasta dowiedzieli się, że szansę na finansowanie tunelu są niewielkie. W drugim, że możliwości jednak istnieją.
-
Minister Rafał Wiechecki zadeklarował, że jeśli otrzyma dodatkowe 200 min euro, niecałe 100 będzie chciał przeznaczyć na stałą przeprawę w Świnoujściu - relacjonuje Andrzej Szczodry, zastępca prezydenta
miasta.
Skąd te pieniądze? Minister gospodarki morskiej liczy, że dostanie je na realizację unijnego Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, którego jednym z celów jest zwiększenie
konkurencyjności polskich portów morskich. Tu jednak mogą się pojawić trudności, w jaki sposób dostosować potrzebną Świnoujściu inwestycję do unijnych priorytetów. Tunel prowadził będzie na wyspę Uznam,
gdzie działalności portowej niemal nie ma. Z kolei dojazd ciężkiego transportu ze strony niemieckiej przez tunel do portu funkcjonującego obecnie na wyspie Wolin najprawdopodobniej nie będzie możliwy ze
względu na sprzeciw Niemców, którzy chcą chronić turystykę na Uznamie. Co ma więc tunel do portu?
- Stałe połączenie stworzyłoby dostęp do niemal 100 hektarów na Uznamie, które mogą być
zagospodarowane pod działalność portową - tłumaczy Andrzej Szczodry.
Pytanie tylko, czy takie uzasadnienie zostanie przełknięte. Tym bardziej że celem programu, z którego tunel miałby być finansowany,
jest m.in. "wspieranie alternatywnych w stosunku do transportu indywidualnego form transportu". A temu raczej tunel służył nie będzie.