Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, ale wyjdziemy z niej zwycięsko - powiedział w niedzielę premier Jarosław
Kaczyński na wiecu poparcia dla rządu, który odbył się na terenie Stoczni Gdańskiej. Przychylnie ocenili wystąpienie premiera posłowie koalicji; krytycznie - opozycji.
W wiecu poparcia dla rządu pod
hasłem "Solidarna Polska" brało udział - według policji - ok 4 tys. osób; według rzeczniczki klubu parlamentarnego PiS Sylwii Kwas - 10 tys.
Zwyciężymy z całą pewnością, ale trzeba nam nabrać sił,
nabrać wiary (...) właśnie w tym szczególnym miejscu, gdzie poczęła się historia wolności, historia walki o wolność w Polsce i na świecie" - powiedział J. Kaczyński i zapewnił, że PiS "w żadnym
przypadku nie cofnie się z drogi naprawy".
Lider PiS odniósł się do sprawy tzw. taśm Renaty Beger i powiedział, że wyciągnięto z niej wniosek: "Nigdy więcej nie wolno już rozmawiać z ludźmi o
marnej reputacji" - powiedział.
Jak mówił, spędził w Stoczni Gdańskiej kilka, może najważniejszych tygodni swojego życia i pamięta, "kto był wtedy po której stronie". "My jesteśmy tu gdzie
wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO" - oświadczył premier.
Wezwał do "opamiętania i pracy dla Polski". "Wierzę, że zwyciężymy, zwyciężymy w tym parlamencie, a jeśli trzeba, zwyciężymy w wyborach
" - oświadczył premier. "Precz z komuną, a przede wszystkim precz z postkomuną, z tymi wszystkimi, którzy podtrzymują system wysysający polskie siły" - mówił.
Na wiecu wyświetlono film pt.
"PRZED i PO" krytykujący działania PO i pokazujący osiągnięcia rządów PiS. Kiedy na telebimach pojawiały się twarze Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i Jana Rokity, tłum gwizdał, krzyczał;
rozlegały się salwy śmiechu.
Po wiecu premier J. Kaczyński wraz Anną Walentynowicz złożyli kwiaty przy pomniku Poległych Stoczniowców.
W ocenie Jacka Kurskiego (PiS), "premier w momencie, kiedy
zagrożone są najbardziej żywotne interesy Polaków wrócił do źródeł, wrócił do Stoczni Gdańskiej - kolebki "Solidarności", czyli matecznika Polski solidarnej, tego pomysłu na Polskę, który my
ogłosiliśmy i jaki Polacy poparli" - powiedział PAP poseł PiS.
Odnosząc się do wypowiedzi premiera, "My jesteśmy tu gdzie wtedy (gdy tworzyła się "Solidarność"), oni tam, gdzie stało ZOMO",
poseł PiS powiedział, że "SLD było wtedy w szpalerach ZOMO". Dodał, że tam, gdzie jest SLD jest dziś szef PO Donald Tusk. "Siłą rzeczy Tusk trafia do tej metafory nie z powodu tego, że stał w
szpalerach ZOMO-wców, bo nie stał, ale dlatego, że zadaje się z takimi, którzy stali. Myślę, że to jest w tym momencie oczywiste" - powiedział Kurski.
Zdaniem wiceszefa LPR Wojciecha
Wierzejskiego, premier słusznie odwołał się do tradycji solidarnościowej. "Ci, którzy walczyli z komunizmem stoją teraz po tej stronie. A ci, którzy komunizm ugruntowywali stoją po stronie drugiej -
sojuszu postkomunistów i liberałów, którzy chcą ten rząd obalić. Analogie historyczne są uprawomocnione" - powiedział PAP poseł LPR.
- "PiS chce przywłaszczyć sobie tradycję pierwszej
Solidarności, tradycję walki o niepodległość, która jest także naszą tradycją. To haniebne i nieprzyzwoite" - powiedział PAP pos. Rafał Grupiński (PO). Wiec nazwał "próbą przysłonięcia
odpowiedzialności premiera za korupcję polityczną i działania jego ministrów". Wiceszef PSL Jan Bury ocenił, że PiS wiecem poparcia dla rządu, chciał uprzedzić zapowiadaną na 7 października antyrządową
manifestację PO. Jak dodał, wiec skojarzył mu się z okresem komunizmu i retoryką w stylu gierkowskiego "Pomożecie - pomożemy".
Wojciech Olejniczak (SLD) powiedział, że premier, nazywając
przeciwników politycznych "zomowcami", stawia przeciwko sobie 80 procent społeczeństwa, bo mniej więcej tyle osób w Polsce, tyle procent Polaków nie akceptuje tego, co robi Kaczyński".
W opinii
publicysty Piotra Semki, który był gościem wydania specjalnego Loży Prasowej w TVN, wiec to odpowiedź na ofensywę polityczną Samoobrony i Platformy. Jak zauważył, następuje gwałtowna polaryzacja sceny
politycznej, w takiej sytuacji obie strony odwołują się do różnych symboli. PiS odwołało się do tradycji Stoczni Gdańskiej.
Z tego wiecu nie popłynęło żadne przesłanie, które miałoby na celu
rozwiązanie konfliktu politycznego i stworzenie jakiejś rządowej większości - powiedziała PAP publicystka "Polityki" Janina Paradowska. Uważa ona, że J. Kaczyński nie ma wyraźnego scenariusza
rządzenia, gdyż codziennie zmienia ton swoich wystąpień - raz łagodnieje, raz go zaostrza. W Gdańsku widać było zaostrzenie tonu, był to więc czysto wyborczy wiec.