Warszawska firma DAKU złożyła do Urzędu Antymonopolowego protest przeciw nowemu większościowemu udziałowcowi
Elewatora Ewa, którym od niedawna jest holenderski Glencore. Według skarżącego się, Glencore próbuje wyrugować DAKU z korzystania z usług elewatora i w ten sposób osłabić jego pozycję na rynku.
Dla
obserwatorów rynku zbożowego w Polsce nie ulega wątpliwości, że kluczowe dla handlu zagranicznego magazyny zbożowe przejmują wielcy. Tak się stało np. w Gdyni, gdzie elewator podzieliły między siebie
ogromny amerykański koncern ADM (Archer Daniels Midland Company) oraz holenderska Cefetra. Na inne magazyny ma apetyt Cargill. Wszystkie te firmy to koncerny globalne.
Szczecińska "Ewa" od
dawna była jednym ze smaczniejszych kąsków na portowej mapie. To jedno z okien na świat dla importerów i eksporterów zboża. Okno, które potrzebowało i potrzebuje kapitału na rozwój. Nic więc dziwnego, że
pierwsze udziały w spółce pracowniczej Przedsiębiorstwo Usług Portowych Elewator Ewa zaczęto sprzedawać już w pierwszej połowie lat 90. - Pierwszymi ich nabywcami byli Agros i Rolimpex - mówi Danuta
Niedźwiecka, wiceprezes firmy. Potem na rynku zbożowym zaczęła działać firma Glencore. Na początek kupiła jeden udział w PUP Elewator Ewa od emeryta. Zarząd portów zgodził się na to. Potem holenderska
firma dokupowała kolejne walory, od załogi i emerytów. - To nie było złe rozwiązanie. Ze sprzedaży nasi pracownicy uzyskali bardzo godziwą cenę, w sumie po 5 tys. złotych - twierdzi Niedźwiecka.
Port musiał sprzedać
Wiadomo było też, że wcześniej czy później również zarząd portu sprzeda posiadane w firmie udziały. W zapisie umowy spółki Elewator Ewa widniało, że dotychczasowi
udziałowcy mają prawo pierwokupu. Udziały spółki-matki, czyli Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście stanowiły ok. 37 proc. w kapitale "Ewy". Port musiał je sprzedać, bo taki obowiązek
nakładała na niego ustawa. Zdaniem szefowej jednej z firm spedycyjnych, port wyszacował je i wystawił na sprzedaż po zbyt niskiej cenie.
Najlepszą cenę w przetargu dał Glencore i on został nabywcą. W
efekcie dzierżawcami tego największego w regionie magazynu zboża są dziś: Glencore - 62,5 proc. udziałów (czeka na zgodę UOKiK), Toepfer - ok. 16, Rolimpex - ok. 9,4, Agropol - 9,7 proc. Ok. 3 proc.
należy do drobnych udziałowców. Współwłaściciele spółki są tylko dzierżawcami, bo potężny elewator, teren i nabrzeża to tzw. infrastruktura portowa, a ta w myśl ustawy pozostanie państwowa i nie może być
sprzedana. Prywatyzowana była tylko spółka zarządzająca obiektem, a ta - jak mówi wiceprezes Niedźwiecka - ma podpisaną z portem umowę dzierżawy elewatora i nabrzeży na 10 lat, z klauzulą, która umożliwia
portowi jej wcześniejsze rozwiązanie.
Czekanie na teren
Jednak krytycy tej prywatyzacji twierdzą, że Glencore kupił kontrolę nad elewatorem prawie za darmo, bo 37 proc. udziałów
kosztowało go ok. 5 mln zł, gdy tymczasem na koncie "Ewy" było 4,5 mln zł. Cyfry te potwierdza pragnący zachować anonimowość portowiec. Ale wiceprezes Niedźwiecka ripostuje: -Te 4,5 mln złotych to
były kwoty przeznaczone na wypłaty dywidendy dla udziałowców.
- Dla nas bardzo ważne było, aby dzięki prywatyzacji firma się rozwijała. Szukaliśmy więc inwestora, który przez budowę nowego magazynu na
zboże poszerzy możliwości składowania Bez tego nie będziemy mogli konkurować. Taką inwestycję deklarują zarówno Toepfer (spółka ADM), jak i Glencore, a pisma w tej sprawie są w porcie - dodaje
wiceprezes.
Niedźwiecka uważa, że warunek rozpoczęcia budowy jest jeden: port musi dać w końcu teren pod inwestycje. Takie miejsce jest naprzeciw poniemieckiego elewatora - przy Nabrzeżu Słowackim. Ale
z jakichś niejasnych powodów od wielu miesięcy leżą tam wciąż te same hałdy węgla po jakimś bankrucie, a z portem trudno się dogadać na temat dzierżawy.
- Zarząd portów nabiera wody w usta w sprawie
terenu pod magazyn zboża - twierdzi Sławomir Polikowski, właściciel Agro-Polu.
Sytuacja jest o tyle niejasna, że obecnie eksploatowane nabrzeże powinno być wyremontowane i sytuacja "Ewy" może się
skomplikować, gdy port (właściciel) zdobędzie pieniądze na takie prace.
Nadeszło nowe
Ale jedna z firm handlowych oraz spedycyjna twierdzą, że wraz z objęciem większości udziałów przez
Glencore stało się coś jeszcze. Dotychczasowi kontrahenci, którzy handlują zbożem z zagranicą mają utrudniony dostęp do komór elewatora.
- Glencore próbuje teraz blokować konkurencję - uważa pragnący
zachować anonimowość spedytor. - Nigdy nie oddałbym elewatora firmom handlowym.
Według niego, ustawa o portach gwarantuje swobodny dostęp do nabrzeży. Co z tego, skoro nie można w rozsądnym terminie
rozładować ziarna czy śruty. - Ponoć w umowie prywatyzacyjnej nie ma zapisu, że "Ewa" powinna być ogólnie dostępna - spekuluje spedytor.
Firma handlowa DAKU (z polskim kapitałem), która brała
udział w przetargu na udziały "Ewy", poskarżyła się na elewator do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
- Złożyliśmy protest w sprawie nierównego traktowania poszczególnych podmiotów
gospodarczych przez tę firmę - informuje Dariusz Kutzyas, szef i właściciel DAKU. - Po zdobyciu większości udziałów przez Glencore odsuwano firmy od handlu zbożem poprzez uniemożliwianie przeładunków na
"Ewie", który to obiekt jest właściwie jedynym tego typu elewatorem na zachodnim Wybrzeżu.
Według Kutzyasa, możliwości przeładunku poza "Ewą" to "szukanie po krzakach". W innej spółce
przeładunkowej w szczecińskim porcie nie ma bowiem możliwości pozbierania i przygotowania partii do wysyłki.
- Tymczasem w handlu zagranicznym potrzebny jest elewator, a na nasze pytanie w lipcu
"Ewa" odpowiedziała, że pierwsze wolne terminy ma dopiero w listopadzie. Z kolei na zapytanie w sierpniu, kiedy będzie można uzyskać jakąś powierzchnię składową pod eksport, kierownictwo spółki
poinformowało, że komory będą wolne na grudzień - irytuje się szef DAKU.
Płać albo gwarancje
Kutzyas żali się także, że portowa spółka domagała się od niego gwarancji bankowych na
przeładunek zboża. - Zażądali, choć w zeszłym roku zapłaciliśmy "Ewie" grubo ponad 3 mln złotych za usługi i byliśmy drugim co wielkości podmiotem przeładowującym tam zboża. Nie dopuszczono także
żadnej możliwości negocjacji umowy. To typowe zachowanie wielkich monopolistów - uważa właściciel DAKU. Jego zdaniem, chodzi o to, aby z gry wyeliminować mniejsze podmioty.
Danuta Niedźwiecka nie
zgadza się z tymi zarzutami. Twierdzi, że szef DAKU odmówił podpisania umowy właśnie ze względu na owe gwarancje. Decyzje, aby ich żądać od kontrahentów, podjęła rada nadzorcza jej spółki. Dodaje, że
"Ewa" miała problemy z płatnościami ze strony warszawskiej firmy - Na wystawionych kilkaset faktur, tylko jedna została terminowo zapłacona - informuje.
Pierre Pages, szef Glencore Polska, twierdzi,
że jako przyszły główny udziałowiec ma szczere intencje wobec rynkowych konkurentów, którzy korzystają z komór składowych w elewatorze. - Obiekt jest otwarty dla wszystkich, ale ma ograniczone
powierzchnie. Chcemy inwestować - obiecuje. Prezes "Ewy" dodaje, że obecnie miejsca wystarcza głównie dla właścicieli spółki. Zwłaszcza że jeden z nich wygrał przetarg na eksport państwowego zboża.
Tak czy inaczej, sytuacja na mapie rynku zbożowego się zmienia i czasy, gdy w kolejce do elewatora czekały ciężarówki mniejszych firm handlowych przechodzą do historii. W zeszłym roku z komór "Ewy"
korzystało ponad 20 firm. W chwili obecnej jest ich 8. Duże podmioty starają się przejmować kluczowe elewatory w portach, a także w głębi kraju. Jak mówi jeden z handlowców, kto ma takie magazyny, ten
może dyktować ceny skupu ziarna. Nie po to więc kupuje się komory czy silosy, żeby wpuszczać do nich konkurentów. Nic więc dziwnego, że w naszym regionie Glencore kupił elewatory w Pyrzycach (10 tys. ton)
i w Czarnogłowach - 25 tys. ton. Natomiast o wiele mniejsze DAKU - w Dobiegniewie - na 17 tys. ton. Dodajmy, że "Ewa" może pomieścić 50 tys. ton
ziarna.