Polityką megafonową nazwano w Brukseli wymianę informacji z Polską na temat programu przekształceń sektora
stoczniowego w naszym kraju.
Polska zwlekała z przesłaniem do Komisji Europejskiej programu restrukturyzacji i w końcu została w twardych słowach ostrzeżona przez unijnego komisarza. Branżowe pismo
"Trade Wings" wymienia powody, dla których brukselscy biurokraci nie mają zamiaru popuścić Polsce w tej sprawie.
Problem nie leży w stoczniach bałtyckich, lecz w tych nad Adriatykiem. Chorwaci
posiadający tam pięć państwowych stoczni czekają w kolejce na członkostwo w UE. Tymczasem cztery z tych zakładów przynosi straty, a zatrudnia aż 10 tys. ludzi, co oznaczać będzie lata kosztownych
przekształceń. I jeżeli Komisja Europejska pozwoli teraz Polsce na wyjątek od praw wspólnotowych, dotyczących pomocy państwa, to tego samego mogą się domagać Chorwaci, co otworzy worek z problemami.
Jako przykład dobrej restrukturyzacji sektora podaje się stocznie w byłej NRD po zjednoczeniu Niemiec. Po tym fakcie zniknęło aż 90 proc. miejsc pracy. Teraz jednak tamtejsze firmy mają najlepsze i
najnowocześniejsze stocznie w Europie z pełnymi portfelami zamówień. Natomiast uratowane stanowiska pracy są bezpieczne.
Z kolei Malta, która podobnie jak Polska weszła do Unii w 2004 r., wynegocjowała
7-letni okres przejściowy. Straty tamtych zakładów były ogromne, ale wygląda na to, że idą one we właściwym kierunku.
Tylko Polska nie mogła się zdecydować na model przekształceń. Przypomnijmy, że
obecny rząd zrezygnował z SLD-owskiej mglistej koncepcji Korporacji Polskie Stocznie. Jednak pierwszy pomysł rządu PiS na przekształcenia był niedopracowany. Czy kolejny zyska akceptację Brukseli?