Dwa polskie jachty z biało-czerwoną banderą na rufie pokonały po raz pierwszy drogę, którą przebył Amundsen. W ten
sposób 100 lat temu słynny Norweg otworzył szlak z Atlantyku na Pacyfik. Dokonał tego w czasach, gdy nie było jeszcze Kanału Panamskiego, a jedyna trasa łącząca oba oceany wiodła przez Cieśninę Magellana
lub przylądek Horn.
11 września dwa polskie jachty - s/y "Stary" ze Szczecina i s/y "Nekton", na którym żeglują Polacy z Kanady, minęły Point Barrow - najdalej wysunięty na północ punkt
Stanów Zjednoczonych. Przepłynięcie tego symbolicznego miejsca oznacza pokonanie lodów Arktyki. Natomiast w połowie ubiegłego tygodnia nasi dzielni rodacy minęli Cieśninę Beringa, co oznacza, że weszli na
morze o tej samej nazwie, które jest częścią Oceanu Spokojnego. Informację tę uzyskaliśmy od Małgorzaty Serugi, która na lądzie jest rzecznikiem ekspedycji. W ten sposób żeglarze uczcili pamięć wybitnego
podróżnika i zdobywcy, który odkrył dla żeglugi trasę, pozwalającą przepłynąć z oceanu na ocean. Przejście Północno-Zachodnie (Northwest Passage) to, jak piszą żeglarze, morska droga z Europy do
wschodniej Azji. Droga niełatwa, bo przez Morze Arktyczne, wzdłuż północnych wybrzeży kontynentu amerykańskiego. To prawie 5 tysięcy mil morskich wciąż słabo poznanych, skutych wiecznym lodem, to obszary
niemal bezludne, za kręgiem polarnym. "Każda zatoka, cieśnina czy wyspa w rejonie Northwest Passage posiada swoją odrębną, niesamowitą i często tragiczną historię śmiałków, którzy próbowali ujarzmić te
niegościnne tereny" - napisali organizatorzy tej wyprawy-ekspedycji.
Gdy nie było kanału
A wszystko przez Kolumba, który sądził, że odkrył Indie. Europejczycy zorientowali się szybko,
że to nie Azja, lecz Ameryka. Na początku XVI wieku Ferdynand Magellan opłynął jej południowy ląd od południa i dotarł w końcu do Azji. Wkrótce w Starym Świecie zaczęto się zastanawiać, czy można to
zrobić płynąc półkulą północną.
Choć Anglicy już w XV wieku przeczuwali istnienie alternatywnej do Hornu i Cieśniny Magellana drogi, jej szukanie w północnym lodowym labiryncie trwało około 400 lat.
Wyspiarze nie mieli jednak wyboru, gdyż w kolonialnym świecie żegluga przez niedostępne dla nich porty Ameryki Południowej była raczej trudna. W arktyczne wody wysyłali więc kolejnych podróżników z
załogami. W tych zmaganiach brał udział m.in. Ross, którego statki zostały zmiażdżone przez krę. Ocalałych żeglarzy wspierali Eskimosi.
W 1845 r. na odkrywanie szlaku wyruszył John Franklin, który
dowodził dwoma statkami. Niestety, zaginęły one w arktycznych lodach. Żona śmiałka wysyłała potem ekspedycje poszukiwawcze. Po 10 latach Arktyka odsłoniła tragiczną tajemnicę; jej lody pochłonęły 130
żeglarzy.
Wreszcie na początku XX wieku do dzieła bierze się późniejszy zdobywca bieguna południowego Roald Amundsen, młody wówczas i szerzej nieznany Norweg. Wypłynął w 1903 r. małym kutrem z
kilkuosobową załogą. W 1906 r. w zatoce, którą nazwano potem jego imieniem, natknął się na statek wielorybniczy, a to oznaczało, że przepłynął z oceanu na ocean, a więc odkrył przejście.
Niestety,
szlak żeglugowy stracił na znaczeniu, gdy po kilku latach wybudowano Kanał Panamski, a droga z Atlantyku na Pacyfik skróciła się do zaledwie paru godzin.
Polacy wśród lodów
- Przejście
posiada znaczące polskie akcenty - przypominają organizatorzy obecnej wyprawy. W 1975 r. do cieśniny Lancaster wpłynęła "Gedania" z kpt. Dariuszem Boguckim. Żeglarze mieli jednak pecha, bo władze
kanadyjskie odmówiły jednostce zza żelaznej kurtyny pozwolenia na dalszą podróż.
Więcej szczęścia miała załoga jachtu "Vagabond II". W latach 1985-86 wyprawa zorganizowana przez Janusza Kurbiela
zdobyła historyczne przejście. W rejsie uczestniczyli Ludomir Mączka i Wojciech Jakobson.
W 1993 r. sztuki tej dokonuje w składzie załogi "Dagmar Aaen" kolejny Polak - Henryk Wolski.
Aż w
ubiegłym tygodniu szlak przepłynęły "Stary" ze Szczecina i "Nekton" z kanadyjskimi Polakami. Były to pierwsze jednostki pod polską banderą. Z informacji przekazanych przez załogę "Starego"
wynika, że jachty przechodziły koło magicznego Point Barrow burta w burtę. - To dla obydwu załóg bardzo szczególny moment. Jeszcze wczoraj nie wiedzieliśmy, czy w ogóle zdołamy przebić się przez paki
lodowe. Ostatnie godziny były bardzo trudne, ale się udało - relacjonował kilka dni temu Sławek Skalmierski, kapitan obecnego etapu wyprawy.
Nic więc dziwnego, że zdobycie Point Barrow docenili
weterani podboju całego liczącego 5 tys. mil morskich przejścia - Joelle i Janek Kurbielowie. W liście do kpt. Jakobsona przestali gratulacje załogom jachtów.
Dodajmy, że pełna angielska nazwa
przedsięwzięcia brzmi: QNT Northwest Passage Jubilee Voyage 2006. Zdobycie przejścia uświetniło setną rocznicę wyczynu Amundsena. Podczas obecnej wyprawy, w której opłynięta również zostanie Ameryka
Północna, jej uczestnicy latali już na paralotni nad arktycznymi lodami, wspinali się w niedostępne góry Grenlandii, nurkowali też pod lodem oraz zapoznawali się z kulturą mieszkańców Arktyki.
Organizatorami i uczestnikami wyprawy są podróżnicy i żeglarze ze Stowarzyszenia Grupa Outdoor: Dominik Bac, Sławomir Skalmierski, Jacek Wacławski, Agnieszka Strużyk, Tomasz Szewczyk i reżyser filmowy
Konstanty Kulik.