Z Rafałem Wiecheckim, ministrem gospodarki morskiej, rozmawia Ewa Grunert
- Jak ocenia pan
sytuację w gospodarce morskiej, po pięciu miesiącach pracy nowego resortu?
- Uważam, że gospodarka morska nie znajduje się w tak złym stanie, jak to było przedstawiane. Oczywiście, nie jest
najlepiej, ale również mamy się czym pochwalić. Jest Polska Żegluga Morska, która ma 82 statki, prywatna Euroafrica z 13 jednostkami czy Polska Żegluga Bałtycka, dysponująca 4 promami i obsługująca 1/3
przewozów promowych między Polską a Skandynawią. Mamy firmy powstałe na gruzach Polskich Linii Oceanicznych, mamy porty o strategicznym znaczeniu, jak Szczecin, Świnoujście, Gdańsk i Gdynia, są także
rozwijające się porty w Policach i Kołobrzegu. Nie jest więc aż tak źle, jakby można było wnioskować po ogólnym sceptycyzmie, jaki panuje.
- Jakie są pana założenia w polityce morskiej? Co
będzie pan chciał zmienić, co ulepszyć?
- Powinniśmy iść w trzech kierunkach. Po pierwsze: powrót statków pod biało-czerwoną banderę, co kojarzy się jako hasło, ale dla mnie kryje się pod nim
wzrost konkurencyjności polskich armatorów, wprowadzanie takich uregulowań, aby polscy armatorzy mogli konkurować na rynkach nie tylko europejskich, ale i światowych. Tutaj pomocną będzie ustawa o podatku
tonażowym, przyjęta przez Sejm, a także kolejna ustawa o pracy na statkach morskich oraz nowelizacja kodeksu morskiego. Drugi kierunek związany jest z członkostwem w Unii Europejskiej. Z racji wpłacanych
składek, dysponujemy pewnymi funduszami unijnymi, dzięki którym widzę szansę na rozwój infrastruktury portowej, która w 70% jest przestarzała i raczej nie nadaje się do użytku. Udało się nam wywalczyć 600
mln euro (2,4 mld zł) na lata 2007-2013. Przypomnę, że gdy zaczynałem urzędowanie, było to tylko 400 mln euro. Takich pieniędzy, przeznaczonych tylko na rozwój gospodarki morskiej, nigdy w tej gałęzi nie
było. Może to pobudzić rozwój branży i portów. Po trzecie: powinniśmy stawiać na szkolnictwo morskie, średnie i wyższe. Jeśli chodzi o szkolnictwo średnie, to będę się starał (a myślę, że uda się to
załatwić) w Ministerstwie Edukacji, aby limit środków na jednego ucznia w 2007 r. był o 100% wyższy niż dotychczas. Tym samym, uczniowie szkół morskich mieliby pieniądze na praktyki, a nauczyciele - na
zakup potrzebnej infrastruktury. W szkolnictwie wyższym mamy ok. 10 tys. studentów i 600 naukowców, co pokazuje, że jesteśmy potęgą w szkoleniu morskim w Unii - i to może stać się naszą specjalnością.
- Po 10 latach starań środowiska morskiego, Sejm, w pierwszym głosowaniu, przyjął ustawę o podatku tonażowym. Przed skierowaniem dokumentu do Brukseli, musi jeszcze przejść przez Senat i uzyskać
podpis prezydenta. Jak długo potrwa ta procedura i na jakim etapie prac są ustawy okołopodatkowe?
- Ustawa o podatku tonażowym pomoże armatorom, ale w ramach dozwolonych przez Unię. Okres
oczekiwania na notyfikację wynosi 3 miesiące, od momentu zgłoszenia w Brukseli. W ustawie zapisaliśmy datę 1 stycznia 2007 r., jako termin obowiązujący. Spodziewamy się, że zarówno Senat, jak i prezydent
nie będą zgłaszać żadnych uwag. W czasie procedury legislacyjnej zwracaliśmy uwagę na przestrzeganie wszystkich wymogów unijnych i mam nadzieję, że nie będzie problemów z notyfikacją w Komisji
Europejskiej. Myślę, że nic nie pokrzyżuje naszych planów.
Jeśli chodzi o ustawę o zatrudnieniu na statkach morskich, to do grudnia br. rząd ma przygotować nową ustawę, która jest bardzo trudna do
opracowania. Obecnie obowiązująca jest przestarzała, ale jednak bierze w obronę pracowników, natomiast współczesny system zatrudnienia jest systemem kontraktowym, o bardzo rygorystycznych podstawach
prawnych. Od wielu lat toczy się spór, na linii pracodawcy - pracownicy, o zapisy ustawowe. W planach rządowych termin grudniowy jest obligatoryjny dla przygotowania nowej ustawy.
- Myśli pan,
że jest to termin realny i że będzie dotrzymany?
- Mam nadzieję, że tak. Po to powołaliśmy zespół do spraw biało-czerwonej bandery składający się z wybitnych, moim zdaniem najlepszych,
specjalistów w branży morskiej, składający się z osób wskazanych przez Związek Armatorów Polskich, Krajową Izbę Gospodarki Morskiej, akademie i urzędy morskie. Jeżeli teraz nie uda się przygotować tej
ustawy wspólnie, to trudno oczekiwać, aby w przyszłości się udało. To jest chyba ten moment, w którym można to zrobić, chociaż - podkreślam - sprawa jest niezwykle ciężka. Podobnie jak kwestie podatku
dochodowego od marynarzy i ubezpieczeń społecznych. Mamy też rozpoznanych wiele innych spraw, jak choćby kwestie ulg inwestycyjnych dla armatorów, którzy zamawiają nowe statki, kwestie uregulowań celnych
dla armatorów, którzy sprowadzają statki z zagranicy, kwestie uregulowań hipoteki, kwestie rejestracyjne. Wiemy, jakie są problemy, natomiast wszystkich od razu nie sposób załatwić.
- Jakie są
zatem priorytety w załatwianiu tych problemów?
- Przyjęliśmy taką technikę legislacyjną, która pozwala na skupienie się na najważniejszych sprawach, jak podatek tonażowy, i opracowanie ustawy o
zatrudnieniu marynarzy. To są dwie podstawowe ustawy. Gdy to rozwiążemy, to w następnym roku przyjrzymy się i ponownie będziemy starali się powołać komisję prawa morskiego, zlikwidowaną 4 lata temu, aby
przygotować nowelizację kodeksu morskiego, w którym zapisane zostaną m.in. kwestie hipoteki oraz rejestracyjne.
- Przejdźmy teraz do aktualnej sprawy lokalizacji gazoportu. Opowiedział się pan
za budową terminalu w Świnoujściu, natomiast premier optuje za Trójmiastem. Jakie są ostatnie ustalenia między panami?
- Myślę, że najważniejsze jest, że gazoport w ogóle powstanie. W styczniu br.
rząd podjął taką decyzję, a czy będzie on zlokalizowany w Świnoujściu, czy w Gdańsku, to jest sprawa drugorzędna. Pewne kwestie ekonomiczne przemawiają za Świnoujściem, inne za Gdańskiem. Przypomnę, że w
kwietniu br. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo - inwestor, który będzie tę budowę realizował, podjęło decyzję o przygotowaniu studium wykonalności i wyłonieniu konsorcjum znanych firm. Z tego, co mi
wiadomo, wstępne studium ma być znane do końca września, a do końca roku ma być przygotowana całość. Tak więc, ten dokument będzie podstawą lokalizacji gazoportu albo w Gdańsku, albo w Świnoujściu. Jako
poseł ziemi szczecińskiej, a jeszcze nie minister, byłem całkowicie przekonany co do lokalizacji w Świnoujściu, natomiast gdy zostałem ministrem, zacząłem poznawać również argumenty ze strony Gdańska. Oba
porty mają swoje racje, dlatego niepodważalnym dokumentem będzie studium wykonalności, które będzie wskazywało, w którym porcie gazoport będzie zlokalizowany. Podkreślałem zawsze i nadal uważam, że
należałoby zwrócić uwagę na to, że Pomorze Zachodnie jest zaniedbane, a tamtejsi mieszkańcy mają wrażenie, że Warszawa jakby zapomniała o tym rejonie Polski. Dlatego, zlokalizowanie tam jednej ze
strategicznych inwestycji może stać się impulsem rozwoju tych terenów. Jeśli zaś gazoport powstanie w Gdańsku i taka będzie wola ekonomiczna i polityczna, to co w zamian dać Pomorzu Zachodniemu? Może
tunel, który połączy Świnoujście z resztą kraju? Może coś innego? W Trójmieście jest dużo inwestycji, a w Szczecinie ich nie widać.
- Skoro jesteśmy przy surowcach, to jakie jest pana stanowisko
w sprawie obaw Szwedów przed położeniem gazociągu na dnie Bałtyku?
- Przekazujemy nasze sygnały ze strony geopolitycznej, ale najważniejsze są teraz argumenty środowiskowe, które porusza Szwecja.
Bałtyk, a szczególnie jego dno, jest wysoce nierozpoznany i znajdują się na nim różnego rodzaju materiały wybuchowe, wraki i substancje chemiczne z czasów II wojny światowej. Budowa gazociągu może
doprowadzić do uaktywnienia tych substancji i do katastrofy ekologicznej. Ważne jest, aby te elementy podkreślać, bo samo położenie gazociągu jest niebezpieczne.
- Czy będzie pan optował za
przebiegiem gazociągu lądem, przez Polskę?
- Myślę, że jest to oczywiste, aby gazociąg przebiegał przez nasz kraj. Argumentów za tym rozwiązaniem jest bardzo dużo i są powszechnie znane.
Powinniśmy optować, aby druga nitka gazociągu szła przez terytorium Polski. Sądzę, że będziemy mieli zwolenników tego rozwiązania w krajach nadbałtyckich, a więc na Litwie, Łotwie i w Estonii. Moglibyśmy
też mieć sojusznika w Ukrainie i szukać też innych. Budowa gazociągu po dnie Bałtyku, w porównaniu do budowy na lądzie, jest nieracjonalna ekonomicznie. Tutaj jednak jest to decyzja polityczna, a nie
ekonomiczna. Ponadto, ta sprawa jest nierozwiązana w aspekcie prawa międzynarodowego, morskiego, bo strona rosyjska i niemiecka powinny zapytać pozostałe państwa bałtyckie, czy wyrażają na to zgodę.
- Jak wygląda sprawa zablokowanej żeglugi na Zalewie Wiślanym? Czy pana resort doszedł do porozumienia z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w rozmowach ze stroną rosyjską?
- Sprawa się
posunęła. Ministerstwa: gospodarki morskiej, spraw zagranicznych i transportu oraz lokalne władze samorządowe, spotkały się, aby omówić sprawy żeglugi, ale również budowy kanału przez Mierzeję Wiślaną.
Staramy się te dwie rzeczy łączyć, bo kanał otworzy Elbląg na Bałtyk, co jest celem strategicznym, ale musimy też pamiętać o żegludze po Zalewie i działających spółkach polsko-rosyjskich. To spotkanie
pokazało, że są pewne rozbieżności między ministerstwami. Teraz mamy wspólne stanowisko. Teraz decyzja, co do wznowienia żeglugi na Zalewie, należy do rządu rosyjskiego. Z nieoficjalnych informacji
wynika, że planowane jest podpisanie tymczasowej umowy na 5 lat, aby w tym czasie można było ostatecznie uregulować ten problem traktatem całościowym. Umowa może zostać podpisana w październiku. My
jesteśmy gotowi, a strona rosyjska też do tego coraz bardziej się skłania.
- Czy podejmował pan również rozmowy dotyczące rybołówstwa?
- Rybołówstwo podlega formalnie premierowi
Andrzejowi Lepperowi.
- Nie przejął pan rybołówstwa, jak to było planowane?
- Nie. Ustawa o działach administracji publicznej nadal jest w Sejmie, a premier Lepper powinien odpowiadać
na te pytania, łącznie z odszkodowaniami za połowy. Nadal są plany przejęcia rybołówstwa, ale dalekie.
- Jak wygląda żegluga na Odrze i program "Odra 2006" w świetle nie najlepszych ostatnio
stosunków polsko-niemieckich?
- Program "Odra 2006" jest programem przeciwpowodziowym, związanym z ochroną środowiska, a realizowany na górnej Odrze, więc nie ma tu problemu. Dolny bieg rzeki,
gdzie przebiega granica, dopiero teraz będzie brany pod uwagę. Natomiast, jeśli chodzi o całą żeglugę, to pewne napięcia, które są między stronami, nie wpływają na żeglugę. Chcę podkreślić, że udało się
wygospodarować na lata 2007-2013, w ramach programu Operacyjnego Infrastruktura, Środowisko, kwotę 70 mln euro na rozwój żeglugi śródlądowej, która będzie przeznaczona na udrożnienie Odry od ujścia Warty
w dół rzeki, do Gryfina i dalej. Inwestycja będzie realizowana przez Generalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Szczecinie. W perspektywie, Odra będzie uregulowana i przez cały rok żeglowna. Natomiast Urząd
Morski w Szczecinie będzie realizował kolejną inwestycję, na kwotę 50 mln euro, czyli modernizację drogi wodnej Szczecin - Świnoujście. Chodzi tu o Kanał Piastowski oraz Imieliński. Można się zatem
spodziewać, że porty zwiększą swoją konkurencyjność, a żegluga śródlądowa na Odrze będzie rozwijana.
- Mówił pan niedawno, że jeśli ministerstwo otrzyma pieniądze, to zrealizowane zostaną duże
projekty. Można wiedzieć, jakie to są projekty?
- W latach 2007-2013 będą realizowane trzy projekty indykatywne, a więc takie, których kwota sięga powyżej 50 mln euro, oraz co najmniej 20
mniejszych. Jednym z dużych będzie właśnie modernizacja drogi wodnej Szczecin - Świnoujście, natomiast pozostałych dwóch projektów na razie jeszcze nie ujawnię. Mogę powiedzieć tylko, że jeden dotyczy
Gdyni, a drugi Gdańska.
- Jak pan zatem widzi przyszłość gospodarki morskiej?
- Już powołanie ministerstwa przyczyni się do tego, że coś się ruszy. Należy wzmacniać polskich armatorów.
Spodziewam się więc, że pojawią się nowe statki, a chciałbym, aby były one budowane w polskich stoczniach. PŻM podpisała list intencyjny ze Stocznią Szczecińską Nową, w sprawie budowy nowej jednostki.
Trzeba ku temu zmierzać. Ostatnio Euroafrica kupiła prom. Mam nadzieję, że nowy prom kupi też PŻB. Środki unijne poprawią dostępność do portów, poprawią drogi wodne, pozwolą wybudować nowe terminale
towarowe i pasażerskie, centra logistyczne, jak to budowane w Szczecinie. Należy promować branżę morską w społeczeństwie.
Nie jestem jednak tak wielkim optymistą, aby wierzyć, że wszystko nagle się
zmieni, ale trzeba pilnować, aby obecny kierunek został utrzymany. Należy też być przygotowanym na wahania koniunktury, które występują w branży morskiej. Ponadto, region Morza Bałtyckiego jest uważany za
bardzo dynamiczny, który może być jednym z lepiej rozwijających się obszarów w całej Unii. To zresztą już widać. Przewozy towarowe na Bałtyku, z roku na rok, wzrastają coraz szybciej, a co za tym idzie -
powinni pojawiać się nowi inwestorzy w portach, więcej kapitału i więcej miejsc pracy. Trzeba pilnować, aby tego nie zepsuć i aby gospodarka morska rozwijała się w dobrym kierunku.
- Dziękuję za
rozmowę.