ZŁOMREX z Poraja jest jedną z firm, która chciałaby wejść kapitałowo w Stocznię Szczecińską Nową. Natomiast inny
podmiot - z Norwegii, którego nazwy nie ujawniono, bada na razie możliwości zainwestowania w szczecińską spółkę.
Złomrex złożył wstępną propozycję zakupu papierów SSN. Jednak o tym, czy kapitał stoczni
zostanie podniesiony, ma zadecydować dzisiejsze walne zgromadzenie akcjonariuszy. Właścicielem szczecińskiej spółki jest państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu, której prezesem jest Paweł Brzezicki.
Prezes Andrzej Stachura uważa, że stocznia powinna zostać sprywatyzowana. - Firma powinna mieć właściciela, który będzie w stanie poręczać kredyty i sam będzie posiadał zdolność kredytową. Gwarancje ze
strony takiego prywatnego podmiotu nie są traktowane w Brukseli jako pomoc publiczna - tłumaczy Stachura. - Natomiast obecnie trzeba pytać Komisję Europejską o zgodę na wszystko, a w tym biznesie to
przeszkadza.
Złomrex to nie tylko firma handlująca metalami, ale i holding firm produkujących stal i wyroby stalowe. Należą do niego m.in. walcownie, odlewnia, huty. Jego roczna sprzedaż wynosi
około 2 mld złotych.
Jak poinformowała nas Roma Sarzyńska, rzeczniczka ARP, na walnym zgromadzeniu SSN prawdopodobnie zapadnie decyzja o wyemitowaniu akcji, które obejmie przyszły inwestor lub
inwestorzy. Kapitał stoczni ma być podniesiony o 190 mln zł, z czego połowę obejmie nowy właściciel.
Kto nim będzie? Paweł Brzezicki mówi, że oferta drugiego zainteresowanego podmiotu nie wpłynęła
do ARP. Nieoficjalnie wiadomo, że jest to firma norweska. - Jedno z polskich biur prawno-konsultingowych otrzymało zlecenie rozpoznania, czy po stronie Ministerstwa Skarbu Państwa i Agencji Rozwoju
Przemysłu jest wola do przyjęcia takiej oferty - wyjaśnia prezes ARP.
Pojawili się również kolejni chętni na stocznie z Trójmiasta. Stocznią Gdańską, która niedawno oddzieliła się od Grupy Stoczni
Gdynia, zainteresowany jest śląski KEM. Prezes SG nie jest jednak zadowolony z tej oferty.
Przypomnijmy, że polski rząd przedstawił sposób, w jaki chce zrestrukturyzować i sprywatyzować branżę
stoczniową. Wcześniej Bruksela groziła, że mogłaby nie uznać udzielonej już pomocy publicznej dla tego sektora, a wtedy - według najczarniejszego scenariusza - krajowi producenci statków musieliby łącznie
zwrócić państwu ok. 2 mld zł. Mogłoby to oznaczać bankructwo tych podmiotów.