Holenderska firma Van Den Herik będzie prowadziła, przez najbliższe 3 lata, prace refulacyjne w polskich portach środkowego
wybrzeża. Będą one polegały na utrzymaniu torów wodnych przy dojściu do portów i w samych portach oraz na odbudowie brzegów morskich. Prace mają zacząć się w połowie września. Decyzję taką podjął Urząd
Morski w Słupsku. Spółka została wybrana z "wolnej ręki", gdyż nie udało się zamknąć, ogłoszonego na początku br., przetargu. Jego wyniki oprotestowało Przedsiębiorstwo Robót Czerpalnych i Podwodnych
z Gdańska, które przegrało z Holendrami. Sprawa ostatecznie trafiła do sądu i prokuratury.
Przetarg na roboty czerpalno-refulacyjne na terenach administrowanych przez Urząd
Morski w Słupsku, w
latach 2006-2008, ogłoszono 20 lutego br. Do wydobycia jest 1,3 mln m3 urobku. Na wykonanie prac UM zamierza przeznaczyć 10 mln zł rocznie.
Do rywalizacji stanęły dwie firmy: Van den Herik ze
Sliedrechtu oraz gdański PRCiP. Wyniki ogłoszono 19 kwietnia. Urząd wybrał ofertę Holendrów, którzy zaoferowali 17,50 zł za m3 urobku, czyli o 1 zł mniej niż PRCiR - Przy takiej ilości urobku do wydobycia
1 zł to bardzo dużo. Tym bardziej, że musimy dbać o budżet- podkreślił Grzegorz Brzeziński, naczelnik Wydziału Robót Czerpalnych UM w Słupsku.
W tej sytuacji Zbigniew Barański, prezes gdańskiej spółki,
poprosił o wgląd w dokumentację przetargową rywala i po jej przejrzeniu oprotestował wynik. W piśmie do ówczesnego dyrektora UM w Słupsku, Andrzeja Szczotkowskiego, z 21 kwietnia, zwrócił uwagę na
nieprawidłowości w ofercie firmy Van den Herik, które powinny doprowadzić do jej wykluczenia. Zwrócił uwagę m.in. na brak jednoznacznego określenie nazwy i adresu firmy i brak odpowiedniego upoważnienia
władz holenderskich dla polskiego przedstawiciela. Głównym argumentem było jednak to, że prace przedstawione przez Van den Herik, a mające odpowiadać przedmiotowi zamówienia, nie były realizowane na
akwenach morskich, a na śródlądziu, oraz że sprzęt, który wykonywać ma prace nie posiada kart bezpieczeństwa niezbędnych do wykonywania takich robót.
Słupski urząd protest oddalił, nie uznając zarzutów
PRCiR Podkreślono, że dokumentacja złożona przez holenderską firmę jest prawidłowa, a sprzęt posiada odpowiednie, międzynarodowe certyfikaty.
PRCiP skierował więc protest do Urzędu Zamówień
Publicznych. Ten oddał sprawę do rozstrzygnięcia Zespołowi Arbitrów, który 15 maja uwzględnił odwołanie gdańskiej spółki i nakazał Urzędowi Morskiemu ponowną ocenę obu ofert. Uznał bowiem, iż Holendrzy
nie przedstawili kart bezpieczeństwa jednostek (poza jedną), a jedynie świadectwa klasy. Władze UM przyznały, że dokonały wyboru, gdyż sprzęt ma odpowiednie międzynarodowe certyfikaty wystawione właśnie
na podstawie tych świadectw. Arbitrzy odrzucili natomiast zarzut dotyczący nieprawidłowych prac przedstawionych w ofercie. Jednocześnie obciążyli UM kosztami postępowania, które wyniosły ponad 5,8 tys.
zł.
Stosując się do zalecenia arbitrów, Urząd Morski ponownie ocenił dokumenty i 5 czerwca ponownie uznał za najlepszą ofertę Van den Herik.
- Urząd nie dostosował się do decyzji arbitrów. Decyzja o
ponownym wyborze Holendrów była bezpodstawna - zaznaczył prezes Barański.
PRCiP ponownie oprotestował tę decyzję, podkreślając, że została podjęta na podstawie tej samej, niepełnej dokumentacji. 13
czerwca dyrektor Szczotkowski protest oddalił, a prezes Barański ponownie skierował sprawę do Urzędu Zamówień Publicznych. Znowu zebrał się Zespół Arbitrów, którzy ponownie uwzględnili protest i nakazali
ponowne rozpatrzenie ofert. UM został także obciążony kosztami postępowania, w kwocie ponad 3,5 tys. zł.
Jednoczenie słupski urząd przedstawił opinię prawną Kancelarii "Attorney" z Gdyni, która
potwierdza słuszność jego decyzji
Ponadto, zaskarżył postanowienie arbitrów do Sądu Okręgowego w Słupsku.
- Jedynym organem upoważnionym do oceny dokumentów uprawniających do żeglugi jest Urząd
Morski. I takiej oceny dokonaliśmy - podkreślił Brzeziński. Zaznaczył, że arbitrzy nie muszą być specjalistami w sprawie weryfikacji dokumentacji morskiej. Poza tym - jego zdaniem - arbitrzy nie mieli
jednoznacznej opinii w głównej sprawie podnoszonej przez gdańską spółkę: kart bezpieczeństwa dla holenderskich jednostek.
- Trzy razy dokonywaliśmy ponownego przejrzenia dokumentacji. Iza każdym razem
wychodziło nam, że oferta Van den Herik jest atrakcyjniejsza: tańsza i pewniejsza - zaznaczył Brzeziński.
Czas uciekał, więc Urząd Morski nie czekając na decyzję sądu oraz rozstrzygnięcie przetargu,
wybrał z "wolnej ręki" firmę Van den Herik i podpisał z nią, 3 sierpnia, umowę. Jeszcze w tym roku planowane są bowiem prace w portach w Łebie, Ustce, Darłowie i Kołobrzegu.
Ponadto, UM skierował
do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez PRCiR Zdaniem słupskich urzędników, dokumentacja przedstawiona w trakcie przetargu przez gdańską spółką budzi poważne wątpliwości. - Naszym
zdaniem, PRCiP nie przedstawił wiarygodnych dokumentów -podkreślił Brzeziński.
Dodał również, że wiarygodność spółki podważają też informacje na temat oskarżeń o oszustwa, kierowanych pod adresem władz
firmy. Pojawiły się one m.in. pod koniec lipca, w publikacji "Dziennika Bałtyckiego" - "Szefowie PRCiP oskarżeni o oszustwa. Milionowe malwersacje?". Gazeta napisała, m.in., że szefowie spółki
zostali oskarżeni o oszustwa, że firma Dominium, której właścicielem jest główny udziałowiec PRCiP, jest winna spółce 4 mln zł oraz, że PRCiP, z tytułu poręczenia udzielonego firmie Dominium, musi spłacić
teraz 12 mln zł.
Mirosław Oller, prokurent i dyrektor ds. techniczno-produkcyjnych PRCiP, w piśmie skierowanym do "DB", zarzucił dziennikarzom nierzetelność i zaprzeczył tym doniesieniom.
Podkreślił, że sprawa karna toczy się przeciwko tylko jednej osobie i ewentualne szkody popełnione przez nią nie dotyczą PRCiR Należności Dominium wobec spółki zostały spłacone, a PRCiP, wskutek
zawartych umów i porozumień, nie zapłaciło i nie zapłaci żadnych należności z tytułu poręczenia kredytu.
- W tej sytuacji przedstawianie czy sugerowanie, na tle toczącej się sprawy karnej prowadzonej
przeciwko osobom fizycznym, negatywnego wizerunku PRCiP utrudnia spółce utrzymywanie właściwych kontaktów handlowych oraz relacji do zleceniodawców i zleceniobiorców jej usług, co z kolei może negatywnie
odbić się na jej wynikach ekonomicznych i przynieść niepowetowane straty- czytamy w piśmie.