Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Ryba po polsku i po...

Namiary na Morze i Handel, 2006-08-25
W kraju istnieje blisko 300 zakładów przetwórstwa rybnego. Podczas przygotowań do wejścia Polski do Unii Europejskiej oraz w pierwszych dwóch latach obecności w Unii ubyło kilkadziesiąt małych, prymitywnych zakładów. Nie miały one funduszy na spełnienie europejskich norm weterynaryjnych. Zostały wchłonięte przez firmy większe, lub czasowo zawiesiły działalność. W końcu 2005 r. w rejestrze Głównego Inspektoratu Weterynarii znajdowało się 190 firm przetwórczych z uprawnieniami do handlu produktami rybnymi na obszarze Unii. Następne 24 zakłady korzystają z okresu przejściowego do końca 2006 r. Szacuje się, że grupa ok. 50 nie spełnia sanitarnych norm unijnych i prowadzi legalną produkcję na rynku lokalnym. Rozmieszczenie geograficzne zakładów rybnych od 10 lat nie ulega większym zmianom: ok. 80% firm znajduje się blisko morza, w województwach pomorskim i zachodniopomorskim. W końcu 2005 r. znajdowało się tam 113 firm z uprawnieniami unijnymi, z tego 51 w Zachodniopomorskiem i 62 w Pomorskiem. Stanowiły one 59,5 % wszystkich firm przemysłu rybnego z unijnymi certyfikatami. Następne na tej liście są województwa: warmińsko-mazurskie - 15 firm, wielkopolskie - 13, kujawsko-pomorskie - 9. Na dalszych miejscach są województwa: śląskie, mazowieckie, łódzkie, dolnośląskie, lubuskie. Lekcje w biegu W branży spożywczej zakłady rybne są pionierskie w szybkości i sprawności dostosowania się do działalności w warunkach Wspólnoty Europejskiej. Długo przed majem 2004 r., kiedy Polska stała się członkiem UE, wiele zakładów miało poziom nie gorszy, niż fabryczki rybne w krajach zachodnich. Był to warunek uzyskania numeru eksportowego do krajów zachodnich. Przystosowanie się polskich fabryk rybnych do warunków unijnych następowało w biegu. To w części zasługa Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb, które skutecznie informowało, organizowało szkolenia, drukowało broszury i poradniki. Przedakcesyjny fundusz SAPARD został wręcz rozchwytany. Na inwestycje służące poprawie warunków sanitarnych i jakościowych załapało się 87 firm, korzystających z 119,1 mln zł. To była darowizna, pokrywająca 40% kosztów poszczególnych inwestycji. Pozostałe wydatki pokrywali właściciele modernizowanych zakładów. Podobnie stało się z funduszem z operacyjnego programu "Rybołówstwo i przetwórstwo ryb 2004-2006." Do stycznia 2006 r. złożono 103 wnioski inwestycyjne, na kwotę 149,6 mln zł. Z pieniędzy na zwiększenie zdolności produkcyjnych, na modernizację zakładu, na budowę sieci hurtowej pomoc unijną uzyskały 32 zakłady (53,1 mln zł) z województwa pomorskiego, 31 (69,4 mln zł) z zachodniopomorskiego, z wielkopolskiego 11 (11,3 mln), z kujawsko-pomorskiego - 9 (6,4 mln zł). W końcu ub.r. Komitet Sterujący funduszami rybackimi zwrócił się do ministra rolnictwa i za jego pośrednictwem do Brukseli o następne 50 mln zł dla przetwórstwa, które były planowane na inne wydatki rybackie. Sprzedaż robocizny Prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb, Jerzy Safader, dwa lata temu przekonywał o doniosłości przetwórstwa rybnego. - W zależności od metody liczenia, ryby stanowią - mówił - od 12 do 37% eksportu artykułów żywnościowych. Choć w ostatnich dwóch latach znacząco wzrósł eksport mleczny i mięsny, to nadal ryby stanowią poważną pozycję w eksporcie artykułów spożywczych. W uproszczeniu można powiedzieć, że obecnie co czwarty kilogram ryb na naszych stołach pochodzi z polskiej części Bałtyku, jezior i stawów, a 75% mięsa rybnego importujemy. Polskie połowy w 2005 r. wyniosły 184,9 tys. t ryb (w tym 119,3 tys. z Bałtyku, 53,6 tys. - z jezior i stawów). Tymczasem, podaż na rynku krajowym wyliczono na 426,2 tys. t (w tym 325 tys. t z produkcji krajowej, wartości 3,1 mld zł). Istniejące w Polsce zakłady rybne, szczególnie największe, pracują niemal wyłącznie na surowcach importowanych. W ub.r. importowaliśmy 545,2 tys. t ryb, wyeksportowaliśmy 303,6 tys. t. Importujemy głównie surowce rybne, jak: śledzie, makrele, łososie, morszczuki, mintaje, owoce morza. Głównymi dostawcami są firmy z Norwegii (45 tys. t), Danii (29 tys.), Chin (18,1 tys.), Holandii (17,5 tys.), Rosji (10,7 tys.). Importujemy surowce stosunkowo tanie, eksportujemy zaś wyroby gotowe lub prawie gotowe do konsumpcji. Dlatego ujemne saldo w obrotach jest stosunkowo niewielkie, wynosi 58 mln euro, przy eksporcie w 2005 r. wartości 470 mln euro. W eksporcie dominują śledzie, szproty, dorsze i łososie. Największe wpływy mieliśmy z eksportu łososi - 66,28 mln euro, dorszy - 45,17 mln euro, śledzi - 33,43 mln euro. Łososie wędzone i filety sprzedajemy głównie w Niemczech, śledzie (konserwy, filety, mrożone) - w Niemczech, filety dorszowe - w Wielkiej Brytanii, Danii, Francji. Eksport dorszy w ub.r. zmalał o 18% i będzie nadal spadał. Zauważmy, ze w kilku krajach poszukiwane są polskie łososie, jakościowo górujące na rybami hodowanymi w warunkach sztucznych -rosnące dziko w Bałtyku, wolne od mączki rybnej, antybiotyków i czerwonej farby. - Nie boi się pan o przyszłość kilkuset fabryk, które opierają się na surowcu importowanym? - głośno wypowiadamy naszą wątpliwość. - Japonia nie ma surowców, a stała się światową potęgą gospodarczą – uspakaja prezes Jerzy Safader. Dobre miejsce na duży biznes Udział kapitału zagranicznego w polskim przetwórstwie jest duży. Większość wyrobów rybnych na naszych stołach pochodzi jednak z zakładów z polskim kapitałem. Firmy zagraniczne na naszym rynku tak bardzo się zadomowiły, że nabywca w sklepie lub supermarkecie nie ma pojęcia, jaki kapitał ma producent fileta lub egzotycznych delikatesów. Wiele firm zagranicznych działa u nas długo, weszło do Polski dawno, na początku lub w połowie lat 90. Przykładem jest firma z kapitałem niemieckim - Lisner, w Poznaniu, która rozpoczęła działalność w 1991 r. Jest to duży zakład, mający renomę na rynku krajowym. Zatrudnia ok. 800 osób. Eksportuje wyroby do Niemiec, Holandii, Węgier, Czech, Austrii, Kanady. Od 1998 r. niemiecki Lisner wchodzi w skład angielskiego koncernu spożywczego UNIQ. Podobną metrykę ma znacząca na rynku polskim firma Rieber Foods Polska SA w Gniewinie (kapitał norweski z Bergen). Spółka ta zresztą ma w Polsce także "nie-rybny" zakład z branży spożywczej - Delektę, we Włocławku. Obie firmy - niemiecka i norweska - przyszły do Polski dlatego, bo to kraj blisko 40-milionowy, więc wielki rynek zbytu i możliwość zrobienia wielkiego biznesu. Kilka firm zagranicznych zainteresowało się upadającymi polskimi, państwowymi zakładami rybnymi. Charakterystyczny pod tym względem jest przykład Espersena z Bornholmu (istnieje od 1937 r.). Firma ta przejęła upadającą Centralę Rybną w Koszalinie. Rozbudowany zakład zatrudnia ponad 600 osób; praca toczy się na dwie zmiany. Droga Espersena do Koszalina była naturalna. Od lat 70. z Espersenem współpracowało wielu rybaków i kilka zakładów połowowych. Na Bornholm eksportowano ryby z terenu Polski, a później, prosto z łowisk, zawijały tam nasze kutry. Gdy duńskie rybołówstwo zaczęło kurczyć się, z powodu złomowania statków, Espersen uruchomił produkcję najbliżej surowca dorszowego - w Polsce i na Litwie. Dziś jest firmą, która skupuje przeważającą część dorszy na polskim wybrzeżu. Bliskość surowca była powodem zbudowania przez Niemców niewielkich zakładów Pommernfisch w Tychowie (40 km od Koszalina) i "Delikatesy", w Kowalewicach k. Darłowa. Specjalizują się one w produkcji wędzonych filetów pstrągowych, a największa liczba stawów pstrągowych (ok. 50% produkcji krajowej) znajduje się w regionie koszalińskim i słupskim. Polak zbudował, Norweg wykupił Natomiast w dość nietypowy sposób w ręce Norwegów przeszedł duży zakład przetwórstwa rybnego Superfish (obecna pisownia SuperFish) w Kukini, k. Ustronia Morskiego. Został on stworzony od zera przez braci Wojciecha i Jana Stróżynów. Fabryka rozwinęła szeroki wachlarz produkcji. Zatrudniała od 600 do 800 osób. Pracowała na potrzeby rynku krajowego oraz krajów we wschodniej i środkowej Europie. Superfish wykupił w porcie Kołobrzeg nabrzeże z placem, gdzie przyjmował zagraniczne statki z rybami. Właściciele potrzebowali dużych pieniędzy na przystosowanie firmy do wymogów unijnych. Nie otrzymali dogodnych kredytów bankowych. W tej sytuacji, postanowili fabrykę sprzedać. Trafiła w ręce norweskiego koncernu, który już wcześniej, w Świnoujściu, zorganizował bazę wyładunkową łososi z norweskich ferm. Kapitał zagraniczny jest obecny w kilku mniejszych firmach rybnych, jak Mieszko w Warszkowie, k. Sławna (francuski współwłaściciel), w Bielsku Podlaskim (współpraca z Niemcami). Z udziałem kapitału z Dalekiego Wschodu ma powstać duży zakład Lucky Union Foods Euro, w Goleniowie. Fabryki i firmy rodzinne O przemyśle rybnym w naszym kraju decydują duże i mniejsze zakłady polskie, niektóre z tradycjami i europejską renomą, obecne na dorocznych targach rybnych w Brukseli. Są to m.in.: "Proryb", w Rumii, należący do Bożeny i Zygmunta Dyzmańskich, "Graal", w Wejherowie i "Łosoś", w Ustce, mające 20-30% udziały w rynku konserw rybnych w kraju; Wilbo (Gdynia i Władysławowo) - pierwsza rybna spółka na giełdzie; "Szkuner" Władysławowo, "Solmar" w Darłowie, DOS w Lęborku (zakład w Łebie), "Pirs" w Darłowie, Stanpol w Słupsku (trzy zakłady w regionie koszalińskim), Tasman w Lidzbarku Warmińskim, Chłodnia Olsztyn, Abramczyk w Bydgoszczy. Koło Koszalina i Słupska, w Ustce i okolicach, w Darłowie i w pobliskich miejscowościach, w Kołobrzegu i w powiecie znajduje się kilkadziesiąt zakładów rybnych, zdrowych ekonomicznie, zatrudniających po 50-150 osób.
 
Józef Narkowicz
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl