RYBACY nie mają szans, by z nimi walczyć. Nie mają tak szybkiego sprzętu jak kłusownicy i nie są... uzbrojeni. Z
kłusownikami na wodzie ciężko też walczyć policji, bo nie pomagają w tym przepisy prawne. Nawet jeżeli uda się ich złapać, gdy manipulują przy rybackich siatkach, to trzeba udowodnić, że kłusowali. A jak
to zrobić, gdy ewidentny kłusownik pokazuje wędkę, która zaplątała się... przypadkiem w rybackie sieci?
Rybacy łowiący na Zalewie Szczecińskim twierdzą, że wielokrotnie mieli do czynienia z
kłusownikami w rejonie rzeki Gunicy. Kilka lat temu doszło wręcz do starcia, gdy wpłynęli w głąb tej rzeki. Zostali obrzuceni z brzegów kamieniami i grożono im śmiercią. Gdy potem podpłynęli ponownie w to
miejsce, znaleźli na brzegu skradzione im wcześniej siatki.
- Kradną i niszczą sprzęt, wybierają ryby i czują się bezkarni - mówią rybacy ze Stepnicy. W tym roku na razie są mniej widoczni, bo proceder
jest mniej opłacalny. Przede wszystkim mniej jest sandaczy, okoni, a węgorze trafiają się tylko od święta. Brak cennych ryb odbija się także na ich kieszeni.
Ale kłusownikom i tak łatwiej, bo w
przeciwieństwie do rybaków nie obowiązują ich żadne normy i ograniczenia. Także okresy ochronne. Gdy chronione są sandacze, których cena dochodzi do kilkunastu złotych za kilogram, kłusownicy mają raj.
O bezkarności kłusowników mówią też rybacy z jeziora Dąbie, którzy twierdzą, że z ich powodu ponoszą duże straty. Choćby w sprzęcie rybackim.
- Najgorsze jest obcinanie żaków. Oni podpływają do nich,
obcinają końcówkę i wysypują ryby do łodzi. W ten sposób nie tylko nas okradają, ale także ograniczają nasze zdolności połowowe - mówią dąbscy rybacy.
Okazuje się, że sporo obciętych przez kłusowników
sieci wplątuje się w śruby. I wtedy nie pozostaje nic innego, jak kupić bądź "uszyć" nowe sieci. Jakkolwiek patrzeć - same straty.
Rybacy z Zalewu Szczecińskiego i jeziora Dąbie narzekają ostatnio
na nadgorliwość policji, która - ich zdaniem - więcej czasu poświęca właśnie im, kontrolując łodzie, sprawdzając uprawnienia i wyposażenie łodzi, niż walce z kłusownikami. Przyznają jednocześnie, że
policja złapie czasami wodnych kłusowników, ale większość z nich i tak czuje się bezkarna.