Kolejną mroczną tajemnicę odkryto niedawno na dnie Bałtyku. W Zatoce Botnickiej w okolicach szwedzkiego miasta Sundsvall odkryto 3500 beczek
zawierających rtęć.
Jak informuje dziennik "Sundsvalls Tidning", pierwsze 30 metalowych beczek z tą trucizną znaleziono przypadkowo w połowie sierpnia. Zawiadomiono władze, a te skierowały w rejon
statek badawczy "Ocean Surveyor". Na jego pokładzie znalazł się zdalnie sterowany pojazd podwodny z kamerami. Dzięki temu udało się zidentyfikować setki kolejnych beczek na głębokości około 80
metrów.
"Według Birgitty Westerlind, przedstawicielki wydziału ochrony środowiska władz województwa Vaesternorrland, beczki zawierające rtęć pochodzą z lat 50. i 60. i zostały zatopione w morzu przez
istniejące wówczas w tym regionie papiernie. Może ich być nawet 20 tysięcy" - relacjonuje PAP
Na szczęście jak dotąd nie było sygnałów, by niebezpieczny metal przedostał się do morskiej wody. Jak
zwykle jednak czujność zachowują ekolodzy. Międzynarodowa organizacja ekologiczna WWF ostrzega, że taka ilość rtęci w tym rejonie to potencjalne, bardzo poważne zagrożenie dla morskiego życia organicznego
oraz dla ludzi na znacznym obszarze.
Rtęć jest groźnym i trującym metalem. Po dostaniu się do wody morskiej przekształca się pod wpływem mikroorganizmów w bardzo toksyczne nowe związki
metaloorganiczne, np. tzw. dimetylortęć. Jest to główna postać rtęci dostającej się do organizmów ryb i stworzeń morskich. Poprzez łańcuch pokarmowy dostaje się następnie do organizmów ludzkich, powodując
trwałe uszkodzenia w systemie nerwowym i krwiobiegu. Znane są przypadki masowych zatruć, a nawet śmierci w wyniku spożywania ryb zawierających dimetylortęć.
Słynne stało się zatrucie z 1957 roku. W
małym miasteczku Minamata na japońskiej wyspie Kiu-siu z nieznanych z początku powodów zaczęła się "epidemia" podejrzanych zachowań ludzi i ptaków. Po przeprowadzeniu badań stwierdzono, iż spowodowały
je ryby morskie odłowione w rejonie tej miejscowości. Posiadały one dużo dimetylortęci.
Okazało się, że wcześniej ryby zatruły się planktonem, a ten natomiast odżywiał się ściekami wyrzucanymi przez
jedną z firm rurą do morza. Na początku lat 50. producent ten rozpoczął stosowanie związku rtęci jako katalizatora w procesie syntezy. Po dostaniu się do wody metal był przekształcany przez plankton do
dimetylortęci. W efekcie toksyczny związek kumulował się również u kolejnych konsumentów w łańcuchu pokarmowym, od ryb do ludzi. Zakazano połowów w tamtym rejonie, jednak szacuje się, że w okolicy
Minamata i tak zmarło około 1400 osób, zaś ponad 20 000 zapadło na zdrowiu.