17 czerwca br. oficjalnie otwarto nowy, Gdynia Container Terminal. Jak informowaliśmy
wcześniej na łamach "Namiarów", faktycznie wystartował on już w marcu i obecnie pracuje pełną parą, co było zresztą widać podczas inauguracyjnych uroczystości; na placach leżały już setki kontenerów,
a do nabrzeża dobijał właśnie statek Enforcer, należący do CMA CGM, jednego z największych kontenerowych przewoźników świata, z ładunkiem 420 pojemników (645 TEU) na pokładzie - i po odbiór 390 (625 TEU)
kolejnych, O ile jeszcze samo zawinięcie statku, zsynchronizowane zgrabnie z uroczystością, dało się pewnie zaaranżować, o tyle liczba przeładowywanych i składowanych kontenerów wskazywała, iż nie jest to
dekoracja przygotowana specjalnie na uroczystość otwarcia.
Gdynia Container Terminal z pewnością nie należy do szczególnie dużych w portfelu Hutchison Port Holdings największego światowego
inwestora, dewelopera i operatora terminali portowych, ale jest pierwszym nabytkiem HPH w naszej części Europy (później nastąpiły również inwestycje w Rosji). Ekspansja tej firmy jest imponująca. Powstała
ona zaledwie 12 lat temu, jako spółka zależna, wchodząca w skład wielkiej grupy Hutchison Whampoa Limited, a dziś zarządza ponad dwustu stanowiskami do obsługi statków w 42 portach świata. To, że zdobyła
niezwykle mocną pozycję ma Dalekim Wschodzie, było rzeczą niejako naturalną, gdyż siedzibą grupy jest Hongkong, ale HPH stał się również portową potęgą w Europie i Ameryce, zwłaszcza Łacińskiej, na
Bliskim Wschodzie i w Afryce. W samej tylko Anglii dysponuje trzema wielkimi terminalami: Felixstowe, Thamesport i Harwich, w Holandii tez trzema: Home, Hanno i Delta, w Belgii i Niemczech - po jednym, w
Meksyku - pięcioma, na Bahamach -trzema, w Panamie, Argentynie, Arabii Saudyjskiej, Tanzanii, Egipcie... Ich łączne obroty przekraczają 51 mln TEU rocznie.
Obecni na inauguracji terminalu
przedstawiciele lokalnych władz: m.in. wojewoda pomorski, Piotr Ołowski i prezydent Gdyni, Wojciech Szczurek, podkreślali zgodnie, że wejście Hutchisona do portu to zdarzenie wykraczające daleko poza
lokalną skalę. Podobne stwierdzenia padały również w wystąpieniu Johna Mereditha, dyrektora zarządzającego portowego holdingu. Jego obecność na inauguracji terminalu - wraz z grupą innych, wysokich rangą
menedżerów HPH - świadczyła, że nawet dla tak wielkiej firmy było to wydarzenie ważne.
Pojawienie się wielkiego potentata portowego z Hongkongu już wywołało pewne reperkusje. Jak można się było
nieoficjalnie dowiedzieć podczas uroczystości, zarząd położonego naprzeciwko GCT Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego, dotąd niekwestionowanego lidera wśród polskich terminali [niemal 80% udziału w
przeładunkach kontenerów w ub.r.) postanowił wstrzymać się z planowanymi podwyżkami opłat przeładunkowych, mimo że koszty obsługi rosną, m.in. w związku z wprowadzaniem rygorystycznych przepisów
bezpieczeństwa (ISPS). Drugi gdyński terminal nie cieszy też zapewne inwestorów dużego, głębokowodnego terminalu (DCT), który powstaje w Gdańsku i którego otwarcie przewidziane jest już za rok. Dla nich
oznacza to, iż od samego początku działalności konkurencja na polskim rynku kontenerowym będzie silniejsza, niż pierwotnie zakładano.
Duże inwestycje portowe powodują "efekt mnożnikowy" na
rynku pracy, gdyż na każdego nowego pracownika w porcie przypada przynajmniej kilku, zatrudnianych na bliższym i dalszym portowym zapleczu. Wraz z GCT, otwierano np. równocześnie nowy urząd celny, którego
załoga juz dziś liczy ok. 20 osób, a zapewne, wraz z obrotami terminalu, będzie się odpowiednio zwiększać.
A, że tak będzie, jest niemal pewne. HPH, niemal z marszu, zamierza przystąpić do drugiego
etapu inwestycji. I ma tu pełne poparcie lokalnych władz; wojewoda Ołowski na uroczystości otwarcia wręczył prezesowi terminalu, Jerzemu Czartowskiemu, nietypowy prezent: oficjalną zgodę na rozbudowę GCT.
A zatem - ciąg dalszy nastąpi.