W procesie byłych prezesów Stoczni Szczecińskiej Porty Holding SA zeznają świadkowie - byli pracownicy firmy,
spółek-córek oraz instytucji państwowych.
Wczoraj zeznania składał m.in. były szef szczecińskiej delegatury Ministerstwa Skarbu Państwa Czesław P.
- Kierowałem tą placówką do lipca 1998 roku. Mnie
oraz jeszcze jednego dyrektora delegatury odwołał minister skarbu w rządzie AWS Emil Wąsacz. Bo byłem na tym stanowisku z nadania SLD - wyjaśniał eksdyrektor.
Wczoraj opowiadał m.in. na czym polegał
jego udział - jako reprezentanta Skarbu Państwa - na zgromadzeniach akcjonariuszy stoczni.
- Z Warszawy, z ministerstwa, nikomu nie chciało się przyjeżdżać na walne. Dlatego ja w nich
uczestniczyłem w imieniu ministra. Głosowałem na nich tak, jak mi polecano w instrukcjach przysyłanych z ministerstwa. Nie pamiętam jednak, jakie zagadnienia były wtedy na walnych omawiane i czego
dotyczyły głosowane uchwały. Nie mogłem głosować odmiennie niż w wytycznych - tłumaczył świadek.
Dodał, że pełnomocnictw do głosowania udzielał mu ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek.
- Nie
znałem materiałów, jakie trafiały na walne zgromadzenie. Instrukcje, jak głosować przychodziły na 24 godziny przed jego rozpoczęciem. Bywało jednak i tak, że instrukcje przychodziły w nocy, na kilka
godzin przed walnym. Faksem. Potem go niszczyłem - zeznał dyrektor P.
Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu byłych członków zarządu Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA, w tym eksprezes firmy i
jeden z wiceprezesów - były wojewoda szczeciński. Zdaniem prokuratury, zarząd spółki przekroczył swoje uprawnienia i nie dopełnił obowiązków w latach 1999-2000, czym naraził holding na szkodę w wysokości
ponad 68 mln zł. Prezesi nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Grozi im od roku do 10 lat więzienia.