Rozmowa z kpt. ż.w. Józefem Gawłowiczem, dyrektorem Urzędu Morskiego w Szczecinie.
KURIER: -
Przedsiębiorcy się skarżą, że Urząd Morski jest zbyt rygorystyczny, jeśli chodzi o prowadzenie biznesu w pasie technicznym Wybrzeża. Narzekają też niektóre samorządy, bo z tego powodu do gminnej kasy
trafia mniej podatków.
J. Gawłowicz: - Choć brzmi to pompatycznie, te 10-1000 metrów szerokości pasa technicznego jest własnością Rzeczypospolitej. Ustawowo więc każda trwała budowla w tym obszarze
musi mieć zgodę UMS. Musi też być przez urząd uzasadniona, że ma znaczenie ochronne lub też ważne znaczenie dla RP. Dlatego też dla takich obiektów jak kiosk czy smażalnia ryb udzielamy tylko zgód
czasowych. Natomiast te restrykcje, na które się skarżą biznesmeni, wynikają z ubocznych konsekwencji takich pozwoleń. Po prostu w pasie technicznym sprzedaje się nie tylko piwo, ale i mocniejsze
alkohole.
- Bo prowadzący handel nie mają innego wyboru.
- Oczywiście, i my to rozumiemy. Ludzie mieszkający na Wybrzeżu mają psychikę kolonistów, którzy przez 2-3 miesiące letnie muszą
zarobić na wegetację przez następne 9 miesięcy. Z drugiej jednak strony, sprzedadzą napój, a potem walają się tam butelki, puszki. Pod wpływem alkoholu młodzi ludzie potrafią zakłócać spokój. W efekcie
trafiają do mnie anonimy.
- Czy urząd wydawał ostatnio pozwolenie na budowę jakiegoś większego obiektu?
- Czasami kapitalista chce sobie wybudować apartamentowiec. I żeby go uatrakcyjnić,
zwraca się do naszego dyrektora technicznego o pozwolenie na budowę 50-metrowej kładki na plażę, bo wtedy droższy jest metr kwadratowy apartamentu. Mieszkaniec takiego lokum wyjdzie sobie z rana ledwie co
rozbudzony, w szlafroku i pantofelkach, aby dać nura do wody.
Ale jeżeli taki obiekt miałby powstać na ruchomych piaskach lub w miejscu, w którym po 2-3 latach trzeba byłoby budować umocnienia z
pieniędzy podatnika - to odmawiamy. Bo to nie sztuka wydać dzisiaj zezwolenie i za dwa lata budować ostrogę. Potem będzie jeszcze podejrzenie, że wziąłem od dewelopera łapówkę. Albo że policzył mi za metr
kwadratowy 700 zł, gdybym przypadkiem kupił w apartamentowcu mieszkanie.
- Pas techniczny poddawany jest erozji morza. Jak się przed tym bronić?
- Przed morzem można się bronić w sposób
statyczny i dynamiczny. Statyczną metodą jest betonowa ostroga czy jakieś umocnienie, które atakowane falą po jakimś czasie jednak pęka i trzeba je remontować. W efekcie konstrukcja nie wygląda optycznie
najciekawiej. Skandynawowie natomiast wymyślili siatkę z plastikowego drutu grubości palca, w którą wkłada się kamienie i wodorosty. Taka ochrona elastycznie przejmuje ruch fal i nie pozwala zabierać
morzu brzegu. Jest to jednak technologia kosztowna. W naszym regionie na ochronę brzegu i utrzymanie jego status quo wydaje się rocznie kilkanaście milionów złotych.
- Dużo napływa wniosków o
zgodę na inwestycje? Takie apartamentowce byłyby chyba wskazane dla ożywienia turystycznego?
- I my właśnie w tej chwili zaopiniujemy pozytywnie podanie poznańskiego dewelopera. Ten budynek ma
powstać przy Promenadzie Gwiazd w Międzyzdrojach, w miejscu bardzo atrakcyjnym. I za naszym przyzwoleniem będzie miał tę kładkę.
- A wlepiacie kary niesfornym inwestorom?
- Zdarzają się
przypadki, że po sezonie przedsiębiorca nie rozbiera obiektu, tylko czeka i obserwuje, jak rozwinie się sytuacja. Jeżeli nasi inspektorzy nie mają w pobliżu jakiejś ostrogi do budowy i akurat nie będzie
ich na tym terenie 2-3 miesiące, to przychodzi grudzień i dopiero przy okazji kontroli zauważamy, że obiekt wciąż stoi. W związku z tym wysyłamy monit. Przedsiębiorca nadal ociąga się z rozbiórką, a jak
przychodzi marzec, występuje ponownie o zgodę na postawienie budowli, której nie rozebrał. Często więc urzędnik musi stanąć przed wyborem pomiędzy logiką a literą prawa. No bo nadchodzi np. marzec, a w
maju do kurortów zaczynają napływać pierwsi goście, to można byłoby mu na to pozwolić, ale wówczas złamiemy prawo i zachęcimy do jego łamania innych.
- Dziękuję za
rozmowę.