Jeden z pierwszych w tym sezonie nocnych rejsów statku "Monika" w Kołobrzegu mógł się zakończyć tragicznie, bo
za sterem stanął pijany kapitan. Pod wpływem alkoholu był także marynarz. Alkoholu nie pił tylko mechanik. Załoga powinna składać się z czterech osób. Na pokładzie brakowało jednak ratownika.
"Monika" to statek miejscowej spółki "Orbita", który cumuje przy molo i od dwóch lat zabiera pasażerów na krótkie rejsy po Bałtyku. Najbardziej atrakcyjne są wyprawy nocne. Rejs z soboty na
niedzielę był jednym z pierwszych w tym sezonie. Przed g. 3 w nocy kołobrzeska policja odebrała telefon od pasażerki statku, która poinformowała, że załoga "Moniki" jest pijana. Na dodatek jednostka
od dłuższego czasu próbuje wydostać się z mielizny, na której osiadła. Wszystkich ludzi z "Moniki" pasażerów i załogę ewakuowały wezwane dwa statki ratownicze. Na pokładzie znajdowało się 19 pasażerów
poinformował kom. Łukasz Chruściel, oficer prasowy KPP w Kołobrzegu. Na szczęście nic nikomu się nie stało. Kapitan statku będzie odpowiadał za prowadzenie jednostki w ruchu wodnym pod wpływem alkoholu.
Grozi mu za to grzywna i do 2 lat pozbawienia wolności. Swoje sankcje wyciągnie także Izba Morska.
Kapitan najprawdopodobniej straci uprawnienia i prawo prowadzenia statków miał 1,6 promila alkoholu w
wydychanym powietrzu. "Monika" także nie może już wypływać w rejsy, bo zgodnie z prawem morskim po każdej kolizji statek traci pozwolenie (kartę bezpieczeństwa). Musi przejść obowiązkowe badania
sprawności i stanu technicznego.
To stary statek i ma pewnie już o blisko 20 procent cieńsze blachy powiedział nam jeden z armatorów. Tam gdzie osiadł na mieliźnie, morze w ciągu dnia podnosi się i
opada o pół metra. Uważam, że molo nie jest przystosowane do cumowania statków pasażerskich.
Pechowy statek został wyciągnięty z mielizny i odholowany do nabrzeża przeładunkowego PŻB. Będzie tam
czekał na badania specjalistów Izby Morskiej.