Uprawianie rybołówstwa jest zajęciem wysoce niebezpiecznym, a przy nagłym załamaniu pogody lub awarii np. silnika trzeba liczyć się na morzu z
najgorszymi konsekwencjami, nawet utratą kutra. Co można jednak powiedzieć, gdy kuter tonie w porcie przy nabrzeżu?
Taką właśnie sprawą zajmowała się Izba Morska w Szczecinie pod przewodnictwem
sędziego Wojciecha Kuczkowskiego.
Był środek lata 1996 roku. Załoga jednego ze średniej wielkości kutrów (długość blisko 15 m) była umówiona z pracownikami Bazy Remontowej PPiUR "Barka" w
Kołobrzegu na slipowanie (wyciągnięcie) jednostki na ląd i przegląd tzw. linii wału śruby napędowej oraz części podwodnej. Gdy umówionego dnia przypłynęli do bazy, okazało się, że slipowanie trzeba
przełożyć, gdyż nie skończono remontu wcześniej wyslipowanej jednostki. Powód całej operacji slipowania w Bazie Remontowej był prozaiczny. Urządzenia wymagały przeglądu i regulacji, gdyż przy poprzednim
remoncie wadliwie ustawiono linię wału, a podczas pracy silnika kadłub dostawał silnej wibracji i przeciekał. Szwankowało także sprzęgło.
Właścicielami kutra byli dwaj doświadczeni rybacy: jeden z
papierami szypra, a drugi - mechanika i 18-letnią praktyką morską Po zacumowaniu w kołobrzeskiej bazie i otrzymaniu wiadomości, że tego dnia slipowanie nie jest możliwe, rybacy postanowili pełnić na
kutrze dyżury. Do rana miał dyżurować szyper, a później miał przyjść mechanik
Około drugiej w nocy szyper postanowił jednak udać się na spoczynek do domu Aby zabezpieczyć kuter przed zalaniem wodą
zaburtową, rybak pozostawił załączoną pompę zęzową, która w razie przyboru wody miała się sama uruchomić i wypompować sączącą się przez nieszczelności w kadłubie wodę. Na burcie od strony portowego kanału
wystawiono białe światło, a kuter zasilany był w energię elektryczną z nabrzeża. Ustalono także, że w czasie gdy na kutrze byli ludzie, woda w zęzach nie przybierała, nie było też alarmu o wysokim jej
stanie. Gdy szyper wychodził, zęzy w ładowni i maszynowni były suche. Co działo się po godzinie drugiej w nocy, nie bardzo już można było ustalić...
O godz. 6.20 dyżurny bosman Kapitanatu Portu w
Kołobrzegu zauważył tonący przy nabrzeżu kuter.
Jednostka tonęła bardzo szybko
Natychmiast wezwano statek ratowniczy "Szkwał"' oraz powiadomiono właścicieli kutra Podjęto czynności
związane z ustawieniem wokół tonącej jednostki przeciwolejowej zapory. Obawiano się, że po zalaniu maszynowni wodą z kutra zacznie wydostawać się paliwo, którego na jednostce było ok. dwóch ton Okazało
się, że zapora z "Barki" nie była sprawna i dopiero wypożyczona z Marynarki Wojennej spełniła swe zadanie. O godzi nie 10.35 zakończono stawianie zapory i od tego momentu działania przejęła jednostka
straży pożarnej, a następnie wyspecjalizowany zespół Polskiego Ratownictwa Okrętowego z Ustki.
O 20.30 tego samego dnia kuter przy udziale nurków i dźwigów został podniesiony i umieszczony na wyciągu
(na brzegu). Jednocześnie zakończono akcję oczyszczania akwenu portowego z paliwa wypływającej z zatopione jednostki. Przybył także rzeczoznawca, który stwierdził całkowity brak uszczelnienia na długości
50 cm w lewej burcie pomiędzy pierwszą i drugą pianką poszycia kadłuba Dotyczyło to części rufowej, gdzie stwierdzono i inne drobniejsze nieszczelności kadłuba Zamoczone i uszkodzone na kutrze zostały
urządzenia elektroniczne i elektryczne oraz wyposażenie hotelowe. Zalany był także silnik, a koszt naprawy samego silnika wyniósł ponad 13 tys. zł.
Podczas postępowania stwierdzono, że kuter w czasie
oczekiwania na slipowanie nie był nadzorowany, co było sprzeczne z przepisami portowymi w Kołobrzegu. Stwierdzono także, że pośrednio do zatonięcia kutra przyczyniło się PPiUR "Barka", gdyż wadliwy
wcześniejszy remont doprowadził do konieczności ponownego slipowania kutra. Nagłe zalanie jednostki wodą i zatonięcie mogło nastąpić na skutek gwałtownego rozszczelnienia poszycia burty w wyniku na
przykład falowania od przepływającej portowym kanałem innej jednostki. Przygotowana do pracy pompa zęzowa mogła nie zastartować na skutek uszkodzenia, a także wyłączenia w nocy przez Zakład Energetyczny
prądu.
Wzięto także pod rozwagę sytuację, gdy na kutrze pozostałby przez całą noc człowiek i zasnął w groźnym dla jednostki momencie. Mogło to pociągnąć za sobą jego śmierć. Ponieważ właściciele kutra
czynnie i skutecznie włączyli się do akcji ratowniczej oraz ponieśli znaczne materialne straty, Izba Morska nie wystąpiła w stosunku do nich o sankcje. Stwierdzono ponadto, że PPiUR "Barka", która w
tym czasie była w likwidacji, nie włączyła się należycie do akcji ratunkowej i nie dysponowała sprawną zaporą przeciwolejową. Stwierdzono także, że biurokratyczne przeszkody w postaci konieczności
spisania umowy z Marynarką Wojenną opóźniły ustawienie drugiej zapory.