Na Dni Morza do Szczecina, z kurtuazyjną wizytą, zawitał rosyjski żaglowiec "Mir". Taki mały przedsmak tego co nas ma
czekać w przyszłym roku -finału Tall Ships' Races. Według władz miasta - wielkiej imprezy. Według coraz częściej pojawiających się opinii - wielkiej kompromitacji Szczecina.
W ostatnią niedzielę - w
trzecim dniu tegorocznych Dni Morza - nowy prezes Bosman Browar Szczecin SA zorganizował koktajl na pokładzie Mira, który zacumował u stóp Wałów Chrobrego. Pomysł pyszny, zwłaszcza że pogoda w tym roku
przestała się obrażać na prezydenta Szczecina Mariana Jurczyka i dopisała wyjątkowo upalnie. Do tego żaglowiec, rosyjską kuchnia (m.in. pielemienie z odrobiną śmietany, buły z mięsem oraz kapustą i
ziemniakami, małe kotleciki z mielonego mięsa, sałatki, boczek z korniszonem) oraz oryginalna biała rosyjska wódka.
Jak car i Boh, po pokładzie przechadzał się kapitan żaglowca - Jurij Aleksandrowicz
Galkin. I widać było od razu, że to kapitan z prawdziwego zdarzenia, pełną gębą. Taki modelowy, którego wzorzec leży w Sewes pod Paryżem. Prawdziwe amerykańskie wyobrażenie Rosjanina. Broda, brzuszek,
marsowe oblicze. Ale jednocześnie wyrozumiałość dla gości, którzy próbowali popisać się resztkami rosyjskiego, wygrzebanego gdzieś spod potylicy, ciągle gasnący Biełomor w dłoni i wspólne przepijanie do
gości pięćdziesiątką wódki. Taktownie starał się wybrnąć, odpowiadając na pytanie, jak widzi przyszłoroczny finał Tall Ships. Z jego wypowiedzi wynikało jednak, że jeżeli organizatorzy natychmiast nie
wezmą się do roboty, to on raczej "cienko to widzi". A chyba wie, co mówi. Nie na jednej takiej imprezie był. Widział, jak się na świecie takie rzeczy robi. Swoją drogą, to jest ciekawe. Władze miasta
zapowiadają, że do Szczecina przyjedzie 1,5 miliona ludzi (na mundial w Niemczech przyjechało ponad trzy miliony). I gdzie się oni pomieszczą przez trzy dni? Na Wałach Chrobrego? Gdzie będą spać? W
miasteczku namiotowym na lotnisku w Dąbiu? Co będą robić oprócz gapienia się na żaglowce i jachty?
Jakie rozrywki będą im zapewnione? Kilka namiotów z piwem na Łasztowni albo w porcie? Co wywiozą ze
Szczecina? Widok chaszczy i altanek na Wyspie Grodzkiej? Władze Szczecina powinny się w końcu obudzić. Bo za chwilę to nie będzie już senny koszmar.
Szczecińskich VIP-ów na koktajlu Bosmana wielu nie
było. Odpoczywali chyba po gorączce sobotniej nocy, której ozdobą (ze względu na wzrost, bo przecież nie urodę) na pewno były tuzy polskiej prawicy - szef LPR minister Roman Giertych oraz jego wierny
przyboczny, minister Rafał Wiechecki. Szczecinianin z pochodzenia (wstyd się tym chwalić w Polsce), kibol z upodobania. Podobno ściągnął Giertycha na Dni Morza, aby mu pokazać rekonstrukcję wioski
słowiańsko-pogańskiej, jaką zaprezentowano na Łasztowni. Obaj chcieliby pewnie, aby te czasy znowu wróciły. Łatwiej wtedy było rządzić ludem prostym. Fochów nie czynił. A jak próbował, to w dyby go albo
po łbie.
Na pokładzie "Mira" pojawił się za to rzadko widziany na takich imprezach przewodniczący Rady Miasta Jan Stopyra. Zjadł co było do zjedzenia, pokręcił się trochę po pokładzie, a potem po
angielsku opuścił żaglowiec. Wiceprezydent Szczecina Anna Nowak również długo nie zabawiła. O chwilę dłużej od sekretarza miasta Bohdana Roszkowskiego, który w zamyśleniu spoglądał na odległą nieco scenę
i występy zagranicznych pseudogwiazdek show-biznesu. Widać było, że myśli jego błądzą raczej gdzie indziej. Może się zastanawiał, co będzie robił za rok o tej samej porze? Jego mina jednak nie wróżyła
niczego dobrego.
I trudno się dziwić. Bo choć zawiązał się już, na razie tajnymi w konspiracji, komitet wyborczy Mańana Jurczyka (na czele z radnymi Słowackim i Trzosem - mistrzowie wciskania ludziom
kitu), to ten ciągle udaje niezdecydowanego. Pewnie mu się wydaje, że go społeczeństwo poprosi, aby łaskawie zechciał startować. Zwłaszcza po udanych Dniach Morza. Bo to raczej może być mocny argument w
jego kampanii wyborczej patrzcie, jakim byłem dobrym prezydentem, kto wam taką drugą imprezę załatwi. Ale jak mawiał prezes Ryszard Ochódzki w Misiu" Stanisława Barei do wyjeżdżających na Zachód
siatkarek: "Są tam pewne plusy. Ale chodzi o to, żeby te plusy nie przysłoniły wam minusów". No właśnie. Jedna impreza raczej nie powinna wykreślić z pamięci czteroletnich żałosnych rządów Jurczyka w
Szczecinie. Choć pewnie jego pochlebcom i lizusom wydaje się inaczej.
"Oklaski dla niego/Igrzyska dla czerni/ Wódz, a za wodzem wierni" - tak śpiewał kiedyś Trzeci Oddech Kaczuchy. Niektóre
piosenki są ciągle aktualne.