Rozmowa z Jerzym Konopką, członkiem Rady Nadzorczej Stoczni Gdynia SA, oddelegowanym do pełnienia funkcji
wiceprezesa zarządu stoczni.
- Występuje pan obecnie w podwójnej roli: członka zarządu, a jednocześnie reprezentanta jednego ze współwłaścicieli Stoczni Gdynia - Korporacji Polskie Stocznie,
należącej do Agencji Rozwoju Przemysłu. Ile do powiedzenia w stoczni mają Agencja i Korporacja? Jaka jest struktura własnościowa Stoczni Gdynia?
- Jeśli chodzi o głosy na walnym zgromadzeniu,
większość posiada Skarb Państwa (35,8%) razem z Agencją Rozwoju Przemysłu (13,5%) i Korporacją Polskie Stocznie (6,8%); jest to ponad 50%.
- Jak się to rozkłada, jeżeli chodzi o własność, czyli
liczbę posiadanych akcji?
- Rozkład między tymi podmiotami jest nieco inny: Agencja Rozwoju Przemysłu (9,9%) ma akcje uprzywilejowane co do głosu, Korporacja Polskie Stocznie (10,1%),
uprzywilejowane co do dywidendy; Ministerstwo Skarbu Państwa (32,9] ma część akcji takich i takich. Czyli, inaczej wygląda struktura akcjonariatu, a inaczej głosów na walnym. Suma jednak jest w obu
przypadkach podobna; te trzy podmioty mają razem ponad 50%.
- Trudno się ostatnio zorientować, w jakim kierunku przebiegać będą zmiany w polskim przemyśle okrętowym. Mówiło się, że podmiotem,
wokół którego odbywać się będzie konsolidacja tego przemysłu, zostanie Korporacja Polskie Stocznie. W tej chwili ta koncepcja została jakby zawieszona.
- Rola korporacji jest obecnie ograniczona
do funkcji czysto finansowych. To jest 90% jej zadań. Natomiast, jeśli chodzi o stocznie, to celem jest samodzielne ich funkcjonowanie i poszukiwanie prywatnych inwestorów dla każdej z nich. Nie
poszukujemy jednego inwestora dla korporacji, który tym samym przejąłby kontrolę nad całym sektorem. Koncepcja ta jest już od wielu miesięcy nieaktualna. Były takie pomysły, ale jeśli sięgnie się do
programów rządowych, to nie wynika z nich, żeby tak miało być. Jest np. program rządowy z października ub.r., czyli jeszcze z czasów poprzedniego rządu, który nawet nazywa się "programem konsolidacji
", ale w nim również rola korporacji sprowadzona jest do funkcji czysto finansowych. Są tam pewne elementy konsolidacyjne, ale już bardzo nieliczne.
- Jakie były powody tak szybkich i dużych
zmian personalnych w kierownictwie trójmiejskich stoczni w ostatnim czasie? Czym były one spowodowane?
- Mogę wypowiadać się w imieniu własnym, ale nie pozostałych członków rady nadzorczej, o
sytuacji w Stoczni Gdynia. Nie widziałem strategii spółki, która miałaby szansę na sukces, stąd głosowałem za odwołaniem zarządu.
- Ale te zarządy, które weszły w miejsce odwołanych, są
tymczasowe?
-Tak.
- Zatem, siłą rzeczy, one również nie mają jakiejś skonsolidowanej koncepcji, jeśli chodzi o strategię, ponieważ lada moment zostaną wymienione na właściwe. Zatem, czy
odwołanie poprzednich zarządów i pozostawienie stoczni w stanie swoistego "interregnum", w bardzo trudnym dla nich okresie, nie było przedwczesne?
- Pozostawienie tych zarządów też byłoby
pozostawieniem stoczni w stanie - jak pan to nazwał-interregnum, ponieważ już wcześniej zostało zapowiedziane, że będą one odwołane, więc nie byłoby to dobre dla spółki.
- Rozumiem, gdyby nowe
zarządy obejmowały kierownictwo z gotową koncepcją poprawy sytuacji, ale w tym przypadku mamy do czynienia ze stanem zawieszenia czy niepewności, z brakiem ciągłości działania.
- Tak nie jest,
ponieważ do zarządu został powołany dotychczasowy dyrektor biura zarządu, a również osoby oddelegowane z rady nadzorczej nie są przypadkowe.