Dziś ma się odbyć spotkanie polsko-niemieckiej grupy roboczej, która będzie dyskutować na temat przyszłości współpracy na
Odrze. Jak informowaliśmy, Niemcy postawili na swój kanał HoFriWa, który chcą zmodernizować dla żeglugi. Tymczasem Polacy woleliby, żeby wspólnie przywrócić żeglowność Odrze, a przede wszystkim poczynić
inwestycje na jej granicznym odcinku, w celu zmniejszenia zagrożenia powodziami.
Tymczasem sytuacja na rzece robi się coraz trudniejsza. Z opracowań prof. Władysława Buchholza z Instytutu
Morskiego, które zleciło Ministerstwo Ochrony Środowiska, wynika, że nie można oddzielnie rozpatrywać żeglugi i spraw ochrony przeciwpowodziowej.
- Odra jest rzeką zaniedbaną - przypomina Andrzej
Kreft, dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Szczecinie, który uczestniczy w negocjacjach polsko-niemieckiej grupy roboczej. - Na granicznym odcinku zarówno polska, jak i niemiecka strona nie
realizowały odbudowy obiektów regulacyjnych. Były jedynie roboty interwencyjne po wielkiej powodzi w 1997 roku.
Kreft wyjaśnia, że Odra mocno wkroczyła wtedy między wały. Na wysokości Lubusza i w
rejonie polderu cedyńskiego rzeka zrobiła sobie drugie koryto o głębokości rzędu 4-5 metrów. Natomiast w dotychczasowym korycie spłyciła się do zaledwie 90 cm.
- Dziś takich zinwentaryzowanych przez
służby RZGW miejsc spłyconych jest ponad 20 - mówi dyrektor Kreft. Efektem są m.in. coraz większe problemy z lodołamaniem, którego celem jest m.in. zapobieżenie zatorom, a więc spiętrzeniom wody, a w
konsekwencji powodziom.
- Porównanie akcji lodołamania w zimie 2002-2003 roku z tegoroczną akcją pokazuje, że takich miejsc jest coraz więcej - mówi dyrektor RZGW.
Wskutek tego największe, a więc
najwydajniejsze lodołamacze dochodziły w sezonie 2002-2003 do Kostrzyna. W tym jednak roku dopłynęły zaledwie do Bielinka i większe jednostki trzeba było zastąpić mniejszymi, a więc i mniej wydajnymi. To
z kolei wydłużyło czas akcji na rzece.
- Jeżeli degradacja budowli regulacyjnych będzie postępowała, to możemy się liczyć z tym, że nie będziemy w stanie użyć tych lodołamaczy - alarmuje Kreft.
- Ale ten kij ma dwa końce. Jeżeli strona niemiecka nie będzie zainteresowana Odrą, to, moim zdaniem, powinna wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za bezpieczeństwo powodziowe wszystkich miejscowości,
które leżą wzdłuż rzeki - podsumowuje Kreft.