CZY w Stoczni Szczecińskiej Nowej wykryto kolejnego lekarza wystawiającego pracownikom lewe zwolnienia? Czy dzięki takiemu
dokumentowi wyjechał na kontrakt jeden ze stoczniowców, który niedawno uległ wypadkowi w norweskiej stoczni? Na te m.in. pytania spróbują odpowiedzieć szczecińska policja i prokuratura.
W październiku
ubiegłego roku "Kurier" informował, że jeden ze szczecińskich neurologów od stycznia do końca lipca 2005 roku wystawił pracownikom Stoczni Szczecińskiej Nowej lewe zwolnienia na prawie 1200 dni.
Według usta leń stoczniowych służb kontrolnych, za wystawienie zaświadczenia o czasowej niezdolności do pracy na siedem dni lekarz brał 50 zł. Lewe zwolnienia kupowali przede wszystkim ci stoczniowcy,
którzy otrzymali propozycje pracy poza Nową, np. za granicą, i potrzebowali dodatkowych dni wolnych. Stoczniowe służby kontrolne ustaliły, że takie zaświadczenia nabyło prawie 60 pracowników. Nowa tylko
na zasiłki chorobowe musiała wypłacić prawie 70 tys. zł. Łącznie stocznia swoje straty wyliczyła na ponad 300 tys. zł.
- Nadal prowadzone jest postępowanie w tej sprawie. Przesłuchiwane są kolejne
osoby -stwierdziła prokurator Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik prasowy szczecińskiej Prokuratury Okręgowej.
Tymczasem w Nowej wykryto kolejnego lekarza, który mógł wystawiać jej pracownikom lewe
zwolnienia. Według nieoficjalnych informacji, dzięki takiemu dokumentowi do Norwegii na kontrakt wyjechał szczeciński stoczniowiec, który w marcu uległ wypadkowi w jednej z tamtejszych stoczni. W dodatku
lekarz miał wystawić zwolnienie w dniu, w którym doszło do zdarzenia. Zaświadczenie nie trafiło do stoczni. Lekarz jednak nie wiedział o wypadku i swoją kopię dostarczył do ZUS-u.
- Otrzymaliśmy
zawiadomienie o popełnieniu przez lekarza przestępstwa poświadczenia nieprawdy w zwolnieniu lekarskim. Prowadzimy postępowanie w tej sprawie - dodaje prokurator Wojciechowicz.