Paradoksalnie wygląda sytuacja Stoczni Pomerania. Z jednej strony firma od niedawna jest w stanie upadłości
likwidacyjnej, z drugiej zaś jej prezes poszukuje pracowników.
- Przechodzimy początkowy trudny okres upadłości - nie kryje Ryszard Stoltmann, prezes Pomeranii. - Odeszła część ludzi. Jednak
wspólnie z syndykiem walczymy o zachowanie firmy w ruchu.
Spółka poszukuje pracowników: - Na atrakcyjnych warunkach jesteśmy w stanie zatrudnić około 30 spawaczy na kontraktach w niemieckiej stoczni w
Emden. Proponujemy też pracę ok. 15 monterom - wylicza prezes.
Prezes Stoltmann nie ukrywa, że nieruchomościami przy ul Gdańskiej 36 zainteresowanych jest kilka podmiotów, w tym firma z Niemiec.
Wejścia inwestora z zewnątrz obawiają się według niego podmioty od lat działające na majątku spółki. Jest ich ok. 40. - Zaczynają się one organizować w konsorcjum, które chciałoby kupić nieruchomości -
mówi. -Byłoby to realne, gdyby z prawa pierwokupu nie skorzystał port.
Jak informowaliśmy, Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście nie podpisał porozumienia z Pomeranią, a miało być ono
wstępnym warunkiem do układu stoczni z wierzycielami. W efekcie w firmie pojawił się syndyk. Także Stoltmann zabiega o gwarancje na ewentualny kredyt na zakup majątku dla takiego przyszłego konsorcjum.
- Byłem na rozmowie u prezydenta Jurczyka, który wstępnie obiecał pomoc w ramach miejskiego funduszu poręczeń dla małych i średnich firm - informuje prezes. - Podobne spotkanie odbyłem z osobami z
podobnego funduszu działającego przy Urzędzie Marszałkowskim.
Według Stoltmanna, mimo że przy Gdańskiej działa 40 podmiotów, to utworzeniem konsorcjum zainteresowanych może być 6-10 z nich. Reszta to
zbyt małe firmy.
- Mimo ewentualnych animozji między szefami tych spółek wynikających np. z konkurencji, przesłanką, która skłania mnie do optymizmu w tej sprawie, jest fakt, że remonty i produkcja
statków to ich biznes. Zdają więc sobie sprawę, że muszą utrzymać miejsce swej pracy nawet za cenę zadłużenia się kredytem - uważa prezes Pomeranii.