Na początku stycznia Szczecińska Stocznia Remontowa "Gryfia" zwodowała kadłub pierwszego z serii pięciu
patrolowców dla norweskiej straży przybrzeżnej. Natomiast kierownictwo firmy cieszy się, że m.in. z tego powodu służby marketingowe firmy zanotowały wzrost zapytań potencjalnych klientów o możliwość
realizacji konkretnych ofert.
- Pytania dotyczą głównie budowy małych statków przeznaczonych do zadań specjalnych - mówi Paweł Prus z działu marketingu "Gryfii". - Z naszego punktu widzenia
świadczy to więc również o istnieniu niszy rynkowej i potwierdza słuszność przyjętego kierunku działań.
Jak mówi pracownik marketingu, celem tych zabiegów jest "stworzenie warunków do
podtrzymania ciągłości produkcyjnej stoczni, zwłaszcza w okresach nadwyżek mocy produkcyjnej". Inaczej mówiąc, stocznia pracuje nad tym, aby wszyscy mieli pracę, a firma dochody, gdy sezonowo zmniejszy
się liczba statków do remontu. "Gryfia" ma także ambicje obniżenia jednostkowych kosztów produkcji.
- W dalszej perspektywie konieczne będzie wejście na nowe, nieobsługiwane dotychczas rynki
azjatyckie i pozyskanie tam klientów - dodaje Prus.
Jego zdaniem, dobre wyniki "Gryfii" za rok ubiegły (około 4 mln zł zysku) to w dużej mierze konsekwencja zmian, które od dwóch lat zachodzą w
zarządzaniu firmą. Trwa wyprzedaż zbędnego majątku, zracjonalizowano zatrudnienie przesuwając pracowników między działami. Zreorganizowano też piony marketingu i techniczny, wdrożono nowy system
normowania pracy oraz motywacyjnego wynagradzania. W trakcie realizacji jest kompleksowa informatyzacja stoczni.
Załoga firmy i jej kierownictwo chcieliby, żeby w przyszłości Gryfia stała się ich
własnością. Liczą, że ewentualna prywatyzacja spółki skarbu państwa umożliwi im zakup pakietu akcji. W tym celu pracownicy powołali nawet grupę inicjatywną. W Szczecinie bacznie przyglądali się
eksperymentowi z Gdańską Stocznią Remontową, której szefostwo i załoga stali się akcjonariuszami. Pod handlową marką "Remontowa" tamtejsza firma liczy się na światowym rynku i przynosi
dochody.