- Jeśli chodzi o sprawę Porty Petrol, to panowie prezesi nie chcą zeznawać i nie stawili się na rozprawę w
Gdańsku - zarzucił ostatnio przy dziennikarzach były minister gospodarki Jacek Piechota.
Przed gdańskim Sądem Okręgowym toczy się postępowanie z powództwa syndyka masy upadłościowej Stoczni
Szczecińskiej Porta Holding SA. Wniósł on o unieważnienie sprzedaży oraz późniejszych umów leasingu bazy paliwowej w Świnoujściu. Przesłuchując świadków sędziowie chcą się przekonać, czy w 2002 r. podczas
sprzedaży terminalu paliwowego nie złamano prawa.
- Na rozprawie nie pojawili się prezesi Piotrowski i Kwidziński, wezwani w charakterze świadków. Panowie jak widać mają dużo do powiedzenia w mediach.
Pod przysięgą jak do tej pory zeznawać nie chcieli - zarzucał Piechota, który na konferencji prasowej kontratakował w związku z prasowymi zarzutami Piotrowskiego, że on i SLD-owski rząd ponosi część winy
za upadek stoczni.
I zrobiło się zamieszanie. - To jakiś absurd, całkowita nieprawda. Nigdy nie byliśmy przez sąd wzywani, ani ja ani Ryszard Kwidziński - odpowiada Krzysztof Piotrowski, prezes Porty
Holding w upadłości. - Wręcz przeciwnie, wzięliśmy prawników, żeby w naszym imieniu złożyli dokumenty. Chcieliśmy bowiem zostać w sprawie przesłuchani jako interwenci uboczni. Czy nas wzywano, najlepiej
więc zapytać w sądzie; jeżeli nas wzywał, musi mieć zwrot korespondencji.
Zadzwoniliśmy do Sądu Okręgowego w Gdańsku: - Ustaliłam: Na 9 stycznia br. obaj prezesi nie byli wzywani. Nie jest też
planowane ich wezwanie w charakterze świadków na 13 marca kiedy będzie kolejny termin rozprawy - potwierdza słowa prezesa Porty Holding sędzia Hanna Lange-Bieszki, która w gdańskim SO jest odpowiedzialna
za kontakt z mediami.
- To dziwne. Niemożliwe, aby obaj panowie prezesi nie byli wzywani -mówi Andrzej Stachura, prezes Stoczni Szczecińskiej Nowej, który zeznawał w Gdańsku 9 stycznia. - Gdy bowiem
podeszli do mnie nasi mecenasi, poinformowali, że nie stawili się. W sądzie była informacja, że nie odebrali wezwań.
Po paru godzinach dzwoni do nas Krzysztof Piotrowski: - Z ciekawości zadzwoniłem do
sądu w Gdańsku. Pani sekretarz sądowa poinformowała mnie, że nałożono na mnie karę w wysokości 500 zł za niestawienie się na przesłuchaniu w charakterze świadka.
Jak dowiedział się jeszcze prezes,
zawiadomienia wysyłano dwukrotnie, ale obaj adresaci ich nie odebrali. - Wysłano je na "historyczny" adres, nieaktualny już od dwóch lat - twierdzi.
Obiecano jednak przesłuchać obu prezesów 13
marca. Gdyby sąd uznał, że terminal Porty Petrol sprzedano sopockiemu Prolimowi z naruszeniem prawa, co twierdzi Piotrowski, wówczas syndyk mógłby odzyskać prawa do tego majątku. Ale sędziowie mogą też po
przesłuchaniach oddalić wniosek syndyka.