Zatrzymana plazma w stoczni i unieruchomione barki przy nabrzeżach, zwolnione przeładunki i płonące koksowniki w
porcie - to tylko niektóre następstwa fali mrozów w firmach branży morskiej Szczecina.
- Przeładunki niektórych towarów, na przykład koksu, są praktycznie niemożliwe - informuje Piotr Jania, wiceprezes
spółki Drobnica-Port Szczecin.
Jania żali się, że jego firma miała podpisany kontrakt na przeładunek 200 tys. ton betonówki, czyli prętów zbrojeniowych do betonu: - Miały popłynąć barkami do Berlina.
Ponieważ Odra zamarzła i stanęła żegluga, kontrakt nie może być przez nas zrealizowany.
W Drobnicy częściej robione są przerwy w pracy. Na nabrzeżach ustawiono koksowniki. Ludzie mają odpowiednią
odzież oraz ciepłe posiłki regeneracyjne.
Mrozy skomplikowały budowę statków. Produkcja na pochylniach musiała zostać wstrzymana. - Na zewnątrz nic nie robimy, bo stal ma temperaturę poniżej minus
15 stopni Celsjusza i nie można jej nawet spawać. Natomiast pracujemy w halach - tłumaczy Jacek Tatarowicz, dyrektor ds. produkcji Stoczni Szczecińskiej Nowej.
Mrozy "zmroziły" nawet plazmę. Na
halach stoi zarówno stare, jak i nowe urządzenie do cięcia plazmowego blach. W procesie tym stosuje się wodną kąpiel. Woda, która pryska na metalowe części automatu, zamarzała jednak i powstawał sopel. -
Nie mogliśmy dopuścić, aby urządzenie się zepsuło - wyjaśnia Tatarowicz, dodając, że z powodu zwolnionej produkcji część stoczniowców poszła na urlopy.
Lód na torze wodnym nie przeszkadza natomiast
w nawigacji morskich statków handlowych. W czterostopniowej skali, z Bałtyku aż do wysokości Huty Szczecin samodzielnie mogą wpływać frachtowce, które posiadają klasę lodową L3. W samym szczecińskim
porcie wystarczy najniższa klasa - L4.
- Jeżeli statek ma odpowiednią klasę lodową, powinien sobie poradzić z żeglugą - mówi Wiesława Kuźmicz, zastępca kapitana portu Szczecin. - Obecnie ruch jest
normalny, aczkolwiek na redzie stoi jeden statek, który ma klasę L4, a wymagana jest klasa o jeden stopień wyższa. Decyzja, czy wpłynąć, należy jednak do armatora. Jeżeli się zdecyduje, to ewentualną
pomoc będzie musiał zamawiać na własny koszt.
Takich dylematów nie mają masowce PŻM. W porcie stoi już "Łomża", natomiast dziś ma zawinąć "Gniezno". - Z informacji wynika, że nikt z pokładu nie
zgłaszał trudności z krą czy z zalodzeniem na statkach. Ciężej się jednak pracuje - mówi Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM.