Światło dzienne ujrzał dokument "Koncepcja lokalizacji gazoportu w Świnoujściu", który ma przekonać, że
Świnoujście będzie lepszym od Gdańska miejscem na morski terminal odbioru skroplonego gazu ziemnego. Dokument jest krótki, liczy bowiem zaledwie 13 stron.
Na wstępie jego autorzy opisują obecny i
potencjalny rynek gazu. Zapotrzebowanie na to paliwo i surowiec będzie rosło. Do 2030 r. wielkość obrotu skroplonym gazem ziemnym (LNG-Liquified Natural Gas) będzie większa niż handel rurociągami. Ma
wynieść 340-600 mld m sześć., podczas gdy magistralami przesyłowymi 340-390 mld m sześć. Obecnie głównymi producentami LNG są Indonezja (22 proc. światowego eksportu), Malezja i Brunei. W Zatoce Perskiej,
a więc bliżej Polski jest nim Katar (23 proc.). Jeszcze bliżej skroplony gaz produkuje Algieria (29 proc.). W ciągu najbliższych lat do tego grona mają dołączyć Rosja (odległy Sachalin), Egipt i
Norwegia.
Apetyty na Norwegię
Pod znakiem zapytania jest, czy Polsce udałoby się pozyskać skroplony gaz ze złóż norweskich. Na razie trwa tam budowa potężnej - pierwszej w Europie -
instalacji skraplającej metan z podmorskich złóż Morza Barentsa i już są chętni na jego import - Europejczycy z UE i Amerykanie. Także sama Norwegia zapowiedziała w najbliższych latach budowę aż siedmiu
dużych elektrowni na gaz. W przypadku Polski w grę wchodziłby więc prawdopodobnie również import z Afryki Północnej.
Niedoświadczonej na tym rynku Polsce trudno będzie się dopchać do metanu:
"Światowa produkcja LNG jest bardzo skoncentrowana - ponad 50 proc. wydobycia kontroluje kilka przedsiębiorstw: Sonatrach, Petramina, Katar Petroleum i Shell" - czytamy w opracowaniu.
W Europie dwa
lata temu zużyto 40 mld m sześć, gazu, głównie w basenie Morza Śródziemnego. Prognozuje się jednak, że w ciągu najbliższych 15 lat zapotrzebowanie Starego Kontynentu wzrośnie do 134 mld m sześć, rocznie.
Gazoport w Polsce, który będzie mógł przeładowywać 3-5 mld m sześć gazu rocznie, zabezpieczy ok. 30 proc. potrzeb kraju.
Statki muszą być polskie
Autorzy "Koncepcji" przypominają,
że do obsługi terminala trzeba zbudować statki metanowce, które muszą pozostać w polskich rękach. Dzięki temu towar od momentu zakupu do chwili dostarczenia do bazy odbiorczej będzie pod polską kontrolą.
Zagraniczny armator, mając monopol na transport i możliwość podbijania frachtów, mógłby w razie potrzeby zakręcać morski "kurek" z gazem.
"Wielkość floty niezbędnej do zapewnienia regularnych
dostaw gazu uzależniona jest od położenia źródeł dostaw. Przy założeniu rocznych zakupów rzędu 5 mld m sześć, gazu z rejonu Afryki Płn, należy dysponować czterema statkami o standardowej wielkości 135
tys. m sześć." - czytamy.
Asejsmiczne Świnoujście
Port leży najbliżej Cieśnin Duńskich, a prowadzi do niego tor podejściowy o głębokości technicznej 14,5 m. Świnoujskie nabrzeża, które
są obecnie eksploatowane, mogą przyjmować statki o zanurzeniu 13,2 m, szerokości 42 m i długości 270 m. Port ma dogodne połączenia lądowo-wodne i jest uznawany za całoroczny. Nie występuje tu zjawisko
pływów, a obszar jest asejsmiczny. Ponadto "koncepcja portu zewnętrznego daje możliwość obsługi statków bez ograniczeń co do długości i szerokości, a także nie zakłóci działalności przeładunkowej portu
handlowego i ruchu statków na torze wodnym".
Spokojniejsza Skandynawia
Metanowce, które będą zmierzać do Świnoujścia, "ominą szlak żeglugowy o największym nasileniu ruchu statków (w
tym tankowców), leżący na północ od wyspy Bornholm". To z kolei zmniejsza ryzyko kolizji. Skandynawowie chcieliby przesunąć część tej żeglugi na południe od Bornholmu, więc lokalizacja gazoportu w
Porcie Północnym w Gdańsku mogłaby tylko wzmóc ich protesty. Ponadto transport do Świnoujścia odbywałby się pod czujnym okiem NATO.
"Obszar morski terminalu LNG może stanowić awaryjne miejsce
oczekiwania dla statków o dużym zanurzeniu wchodzących/wychodzących z portu w Świnoujściu. Jest to szczególnie istotne w kontekście morskiej bazy NATO, obecnie budowanej w Świnoujściu" - czytamy. Teraz
najbliższym miejscem oczekiwania statków jest kotwicowisko nr 3 odległe o ok. 50 km od portu. Gdyby więc przy terminalu nie było żadnego zbiornikowca LNG, na obszarze manewrowym będzie możliwe dokonywanie
na wodzie odlichtunku większych statków. "To istotny czynnik zwiększający funkcjonalność portu handlowego w Świnoujściu". Eksperci wspominają też o potrzebie dekoncentracji strategicznych baz
paliwowych, co ma kapitalne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Ponadto Świnoujście jest bliżej Unii i można by stworzyć węzeł logistyczny odbioru i przesyłu gaza Przypominają, że nasz
region należy do największych odbiorców gazu - ponad 8,2 proc. krajowego zużycia (1,1 mld m sześć, w 2004 r.). To prawie trzy razy więcej niż w Pomorskiem. Gazoport pozwoliłby zaopatrzyć duże
zachodniopomorskie firmy.
Pięć milionów do przodu
Na końcu autorzy opracowania precyzują, na czym polegałby biznes z transportem LNG do Świnoujścia. Chodzi o "różnicę odległości
przewozowej w stosunku do portu gdańskiego - dla podróży okrężnej ok. 360 mil morskich, co przy założeniu średniej prędkości statku 13 węzłów daje ok. 1,15 dnia żeglugi; w wymiarze finansowym oznacza to,
że średniorocznie koszt przewozu 8,3 mln m sześć, skroplonego gazu w rejon Gdańska będzie droższy o minimum 5 mln USD w stosunku do Świnoujścia".
Autorzy opracowania przypominają, że szacunkowo
gazoport nie powinien kosztować więcej niż 300 mln USD, zaś jeden statek o pojemności 135 tys. m sześć, ok. 200 mln USD.
Według nich, inwestycja w Świnoujściu może ułatwić i zmienić zakres odbudowy
istniejącego tam falochronu wejściowego do portu, a przez to "w sposób znaczący obniżyć koszty jego modernizacji". Sugerują też, że podczas opracowywania studium wykonalności należy rozważyć możliwość
wykorzystania do rozładunku statków ruchomego terminalu lub boi, a także wykorzystania właściwości geologicznych gruntu do podziemnego magazynowania gazu. To również mogłoby zmniejszyć koszty.
------------------------
Jest koncepcja, ale wszystko wskazuje na to, że najbliższe miesiące będą dla lobbystów z regionu nerwowe. Jak bowiem poinformował niedawno marszałek Zygmunt Meyer, decyzja o
lokalizacji może zapaść dopiero z końcem roku. Dlaczego tak późno? Bo Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo nie wyłoniło jeszcze nawet firmy konsultingowej, która sporządzi wskazania lokalizacyjne. Te z
kolei twierdzą, że na taki dokument będą potrzebowały około ośmiu miesięcy. Jeżeli w Warszawie utrzymywałaby się chwiejna sytuacja polityczna, to tym bardziej trzeba będzie pilnować, aby dyskusja o
miejscu powstania gazoportu była merytoryczna i nie zwyciężyły zakulisowe naciski.