Opublikowanie białej księgi, w której znajdą się dokumenty związane z upadkiem stoczniowego holdingu, zapowiedział
wczoraj na konferencji prasowej były minister gospodarki Jacek Piechota.
Decyzję obecnego posła SLD przyspieszyły ostatnie artykuły prasowe, sugerujące jego odpowiedzialność za upadek stoczniowej
grupy.
- Artykuły osobiście mną wstrząsnęły - stwierdził eks-minister, twierdząc, że podporządkowane były "jednej tezie". - Na wyjaśnienie kulis całej sprawy potrzeba wiele miejsca i czasu, którego
w mediach nikt mi nie da.
Według Piechoty historia sprzedaży bazy paliwowej Porta Petrol w Świnoujściu, która należała do Stoczni Szczecińskiej Porta Holding jest "nieco bogatsza". Właśnie ten
obiekt, według prezesa holdingu w upadłości - Krzysztofa Piotrowskiego, miał stabilizować grupę kapitałową. Tymczasem majątek ten sprzedano spółce leasingowej Prolim. Według Piotrowskiego, nastąpiło to
pośpiesznie i ze złamaniem prawa, wcześniej zaś utrudniano wybudowanie obiektu.
Według Piechoty, to zarząd Piotrowskiego nawiązał współpracę z Prolimem. Potem Porta Petrol nie była w stanie spłacać
BIG Bankowi Gdańskiemu kredytu na budowę.
- Już w 2001 r. zarząd SSPH pod kierownictwem K. Piotrowskiego rozpoczął negocjacje z bankiem w celu restrukturyzacji finansowej długu. 7 marca 2002 roku
panowie Krzysztof Piotrowski i Ryszard Kwidziński w imieniu zarządu Porty Holding podpisali umowę z BIG BG o przewłaszczeniu posiadanych przez Portę Holding akcji w Porcie Petrol (PP) na rzecz tego banku,
bo PP nie spłacała zobowiązań.
Następnie, według Piechoty, ówczesny prezes Porty Petrol -Andrzej Grotowski wnioskował do Piotrowskiego jako szefa rady nadzorczej PP o zgodę na sprzedaż majątku bazy -
Prolimowi. Ostatecznie zgodę dało zgromadzenie akcjonariuszy PP. Za uchwałami było 100 proc głosów - w tym "za" głosował m.in. "wykonujący prawo głosu z przewłaszczonych przez K. Piotrowskiego i R.
Kwidzińskiego akcji BIG BG" (ponad 55 proc. głosów). "Za głosowali również wszyscy akcjonariusze - osoby fizyczne, w tym Marek Tałasiewicz. Uchwały określają pełną wycenę całego majątku" - czytamy w
informacji przekazanej przez Piechotę.
Były minister przedstawił też kilka dokumentów, które mają potwierdzić jego wersję. - Po nowym roku przewertuję wszystkie dokumenty, a jeżeli się uda,
zaproszę prezesa któregoś z banków, który kredytował stocznię i osobę odpowiedzialną za pomoc publiczną.