Jedno z największych wydarzeń artystycznych mijającego roku w Polsce: "Polskie Requiem" Krzysztofa Pendereckiego
zabrzmi pod batutą kompozytora w hali K-1 Stoczni Szczecińskiej Nowej, 10 grudnia o godzinie 20.
Wydarzenia artystyczne w postindustrialnych przestrzeniach są stałą praktyką na świecie. Nic dziwnego,
wszak promocja i forma odbioru jest obecnie bodaj najważniejszą barierą, którą muszą pokonać animatorzy tego typu przedsięwzięć, aby przyciągnąć zwłaszcza młodą publiczność. Tradycyjna sala filharmoniczna
ze sztywnym podziałem na estradę i widownię z rzędami jednakowych krzeseł jest już w coraz wyraźniejszym odwrocie, zwłaszcza u naszych zachodnich sąsiadów. Przypomnijmy choćby "Credo" tego samego
Pendereckiego, które zabrzmiało w dawnej hitlerowskiej fabryce pocisków w Pennemuedne. Więcej: w opuszczonych lub wynajętych halach fabrycznych wystawia się klasyczne opery z wykorzystaniem multimediów.
Szczecińskie wydarzenie wpisuje się więc w tę nową praktykę koncertową. Muzyka, dzięki niekonwencjonalnej przestrzeni, nabiera nowych kontekstów interpretacyjnych, a w przypadku stoczni także
historycznych. Ściany rozległej hali K-1 (blisko 13 tysięcy metrów kwadratowych) były świadkiem buntu robotników w pamiętnym grudniu 1970 roku. Bilans tamtych wydarzeń: 16 ofiar śmiertelnych, ponad 100
rannych, wiele zaginionych i wiele tragedii rodzinnych, pospiesznych pochówków pod osłoną nocy i ubecji. Dla uczczenia ofiar Stocznia Szczecińska zatrzyma na czas koncertu produkcję. Za pośrednictwem TVP2
17 grudnia wysłuchają koncertu melomani w całej Polsce.
"Polskie Requiem" to dzieło pamięci. Założeniem Mistrza było poświęcenie każdej części postaciom lub dramatycznym momentom najnowszej
historii Polski. Pierwsza część -"Lacrimosa" na sopran, chór i orkiestrę - powstała dla Lecha Wałęsy i "Solidarności". - Chciałem się opowiedzieć, po której jestem stronie - wspomina Penderecki.
"Lacrimosę" wykonano po raz pierwszy 16 grudnia 1980 roku podczas odsłonięcia gdańskiego pomnika Trzech Krzyży. Transmitowała to nawet reżimowa telewizja podczas krótkiego ówczesnego "karnawału
wolności". Kolejne ogniwa powstawały do 1984 roku wśród mroków stanu wojennego. Kompozytor poświęcił je Prymasowi Tysiąclecia, Powstaniu Warszawskiemu, św. Maksymilianowi Kolbe i pomordowanym w Katyniu.
W 1993 roku dopisał jeszcze tylko "Sanctus", którego adresatem był Jan Paweł II.
Krzysztof Penderecki przyleci do Szczecina 8 grudnia późnym popołudniem. Dotrze do nas z Palermo przez Warszawę,
gdzie po wyjściu z samolotu, w hotelu Marriott nieopodal lotniska Okęcie, weźmie udział w konferencji prasowej dla mediów ogólnopolskich. Maestro odbędzie jedną-dwie próby w Szczecinie. Jednakże ogromny
aparat wykonawczy (orkiestra FS i Opery na Zamku, Chór Opery na Zamku i Politechniki Szczecińskiej, soliści) od dawna przygotowują Zygmunt Rychert i Jacek Kraszewski. Całość to gigantyczne przedsięwzięcie
organizacyjne, którego cały budżet, idzie w setki tysięcy złotych. Sama TVP przeznacza na rejestrację koncertu co najmniej trzysta tysięcy złotych. Hala K-1 będzie bowiem także ogromnym planem filmowym,
gdzie zastosowane zostaną najnowsze i wszelkie dostępne techniki filmowania koncertów. Dyrektor Opery na Zamku Marek Sztark mówi o ośmiuset osobach samej obsługi koncertu (m.in. 120 ochroniarzy, 80
żołnierzy ustawiających krzesła dla publiczności, 30 osób organizujących widownię, 100 osób w ekipie telewizyjnej). Do tego dochodzą sprawy związane z ogrzaniem hali do co najmniej 18 stopni C, światła
ewakuacyjne o samodzielnym zasilaniu...
Prezes Stoczni Szczecińskiej Nowej Andrzej Stachura mówi, że jego firma ponosi koszty 70 tysięcy złotych - do tego dochodzą koszty związane z przestojem K-1,
hali bardzo ważnej dla całego procesu produkcyjnego stoczni, która te straty musi później pod groźbą kar uwzględnionych w kontraktach - odrobić. Halę trzeba będzie przystosować do koncertu (instalacja
estrady, widowni, infrastruktury telewizyjnej), a potem posprzątać.
"Requiem Polskie" jednego z największych współczesnych kompozytorów jest więc dla Szczecina wyzwaniem nie tylko
artystycznym. Ogrom spraw wiąże się z ogromem problemów organizacyjnych, które, być może, nie zawsze i nie u wszystkich znajdują zrozumienie. Warto jednak mieć świadomość, że to bardzo rzadka okazja do
promocji miasta w kontekście prestiżowego wydarzenia artystycznego, które wszakże wynika z jednego z najważniejszych momentów powojennej historii Szczecina. Nie zawsze znanej i docenianej przez resztę
kraju.