Nie doszło do rozpoczęcia procesu minister Lubińska kontra szczeciński stoczniowiec. Mężczyzna oskarża ją o
znieważenie. Natomiast prof. Teresa Lubińska twierdzi, że stoczniowiec jej groził. Wczoraj pani minister nie stawiła się w sądzie.
W ubiegłym miesiącu doszło do nieudanej próby załagodzenia konfliktu
między prof. Teresą Lubińską (wówczas radną szczecińską i szefową klubu Od Nowa, dzisiaj ministrem finansów) a jednym z byłych członków Komitetu Protestacyjnego Stoczni Szczecińskiej - Zbigniewem
Wysockim. Chodzi o incydent, do którego miało dojść w lipcu ub. roku podczas przerwy konferencji poświęconych sytuacji w stoczni.
Zdaniem Wysockiego, na jego pytanie, w czym prof. Lubińskiej
przeszkadza stocznia i dlaczego ma negatywne nastawienie do jej pracowników, miał usłyszeć: "odejdź esbeku?" i "kto ci za to zapłacił es-beku". Wysocki uznał to za zniewagę i złożył do sądu
prywatny akt oskarżenia. Żąda przeprosin w mediach.
Według T. Lubińskiej, całe wydarzenie miało odmienny przebieg. To ona została napadnięta i grożono jej, kiedy prawie wszyscy uczestnicy konferencji
już opuścili salę obrad. Lubińska miała usłyszeć, żeby się pilnowała. Dlatego złożyła zawiadomienie do prokuratury o próbie napaści i zastraszania.
W ubiegłym tygodniu stoczniowiec był
przesłuchiwany jako świadek (nie przedstawiono mu jednak żadnych zarzutów, jak mylnie wcześniej informowaliśmy - przyp. red.)
Wczoraj miał się rozpocząć proces z prywatnego oskarżenia stoczniowca.
Jednak w sądzie nie stawiła się minister Lubińska. - Sprawy wagi państwowej zatrzymały ją w Warszawie. W Sejmie przedstawiana jest autopoprawka do budżetu. Stawi się w pierwszym wolnym terminie - zapewnia
mecenas Marek Mikołajczyk, adwokat pani minister.
Jednocześnie poprosił sąd o wyznaczenie kolejnej rozprawy dopiero w połowie lutego przyszłego roku. To wzburzyło stoczniowca. - Ten termin to działanie
na rękę prokuraturze. To sprawa polityczna. Ja też pracuję, ale stawiam się na wezwania sądu - mówił Wysocki.
- Ta sprawa nigdy nie będzie mieć charakteru politycznego. A naszym zamiarem nie jest
przeciąganie terminu rozprawy w oczekiwaniu na wynik postępowania prokuratury przeciwko panu Wysockiemu - ripostował mec. Mikołajczyk. - Nie bagatelizujemy tej sprawy. Ale do 10 lutego musi zostać
przyjęty budżet państwa. Wiąże się więc to z intensywnymi pracami rządu.
Sąd po części przychylił się do prośby obrońcy i kolejną rozprawę wyznaczył na styczeń.