Szlachetny, odpowiedzialny, niezawodny,
rzeczowy i konkretny/ A przy tym skromny i o wielkiej sile przekonywania - oto jaki jest Paweł Brzezicki, doradca premiera Marcinkiewicza ds. gospodarki morskiej.
Cytat pochodzi z tomiku poezji
emerytowanego pracownika Polskiej Żeglugi Morskiej z utworu zatytułowanego "Człowiek czynu" poświęconego Brzezickiemu. Wydanie tej książeczki sponsorowała PŻM, gdy Brzezicki był dyrektorem naczelnym
przedsiębiorstwa.
Także z tego czasu musi się datować znajomość Brzezickiego z Marcinkiewiczem. Sprawa nadzoru państwa nad PŻM wielokrotnie stawała w Sejmie ubiegłej kadencji, zajmowała się nim sejmowa
Komisja Skarbu Państwa. Dzisiejszy premier, a wówczas poseł PiS był jej przewodniczącym. Kolejni ministrowie skarbu chcieli odwołać Pawła Brzezickiego. Takich prób było chyba z osiem. Posłowie
interpelowali w jego sprawie kilkanaście razy.
Niezatapialny dyrektor
Paweł Brzezicki zarządzał w ostatnich latach Polską Żeglugą Morską mającą status przedsiębiorstwa państwowego i
znaczny majątek. Oprócz rozmaitych nieruchomości (w tym nowoczesny wysokościowiec zwany "termosem" w centrum Szczecina) firma posiadała od 80 do 90 statków handlowych pływających na liniach
oceanicznych oraz kilka promów pasażerskich pływających po Bałtyku.
PŻM jest w 100 procentach właścicielem spółki akcyjnej Żegluga Polska. Przeniesiono do niej większość majątku PŻM, w tym prawie
wszystkie statki. Żegluga Polska zaś powoływała kolejne spółki już poza granicami kraju rejestrując je na Cyprze, Kajmanach, w Luksemburgu. Każdy statek to w tej chwili odrębna spółka. Gdzie i ile jest
statków, dokładnie nie wiadomo. Ile zarabiały i zarabiają, tego nikt nigdy nie wiedział poza wąską grupą decydentów z PŻM. Na pewno nie wiedziało tego Ministerstwo Skarbu, właściciel firmy.
Złota akcja dla złotego chłopaka
Kiedy Paweł Brzezicki został dyrektorem Polskiej Żeglugi Morskiej, wykorzystał twórczo strukturę firmy i obowiązującą w Polsce ustawę o przedsiębiorstwie
państwowym, jakim była i jest nadal PŻM.
W 1999 r., kiedy został tymczasowym kierownikiem PŻM, dokonał, wbrew stanowisku ministra skarbu państwa, zbycia jednej akcji spółki Żegluga Polska na rzecz sp.
z o.o. Polsteam Brokers. Akcja ta sprzedana w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach trafiła następnie do spółki APB Maklerzy Frachtujący. Do grona udziałowców tej spółki stopniowo dołączali najwyżsi
rangą menedżerowie Grupy Polskiej Żegluga Morska (w tym Brzezicki), którzy stali się właścicielami wymienionej akcji. Jednocześnie zgodnie z postanowieniami zmienionego w 2001 r. statutu Żeglugi Polskiej
wprowadzono wymóg jednomyślności i 100-procentowej obecności wszystkich akcjonariuszy na walnym zgromadzeniu. W ten sposób ta jedna akcja zyskała niemalże decydujące znaczenie w spółce, pozbawiając Polską
Żeglugę Morską - właściciela prawie 100 procent kapitału - prawa decydowania o ŻP. Akcję, którą sprzedał Brzezicki, nazwano w późniejszych doniesieniach prasowych i sejmowych "złotą akcją". Bo i
faktycznie dawała mu wszechwładzę w przedsiębiorstwie.
Jako dyrektor przedsiębiorstwa państwowego Brzezicki mógł zostać odwołany ze stanowiska wyłącznie przez radę pracowniczą. A ta dyrektora
uwielbiała. Proletariat pracowniczy został przez dyrektora oswojony.
Co mógł zrobić minister skarbu z takim dyrektorem? Skomercjalizować firmę. Ale pod warunkiem, że firma jest na plusie. PŻM ma jednak
od lat kapitały ujemne. Wprowadzić zarząd komisaryczny. Ale pod warunkiem, że firma nie przynosi żadnych zysków. A PŻM przynosiła. Niewielkie, ale przynosiła. Za rok 2003 było tego 4,5 mln zł.
Będąc
dyrektorem PŻM Brzezicki nie sporządzał skonsolidowanych sprawozdań finansowych dla całej grupy. Pozwalało to ukrywać lub manewrować rzeczywistą sytuacją finansową przedsiębiorstwa. Wykazała to kontrola
NIK.
Wszyscy byli przeciw
Możliwość wprowadzenia zarządu komisarycznego w PŻM rozpatrywała już w sierpniu 2001 r. Aldona Kamela-Sowińska, ostatni minister skarbu w rządzie Jerzego Buzka.
W październiku 2003 r. w sprawie PŻM interpelował ówczesny poseł PiS Wiesław Walendziak: "Skarb państwa nie posiada praktycznie żadnej bezpośredniej kontroli nad spółkami, pomiędzy które PŻM
rozdzieliła swoje statki i rozproszyła swoją działalność. Dzisiaj anachroniczna, skomplikowana i nieprzejrzysta struktura około 90 spółek skupionych wokół podległej PŻM firmy Żegluga Polska SA,
niekontrolowanej bezpośrednio przez skarb państwa, utrudnia lub uniemożliwia całkowicie rzetelny nadzór właścicielski.
Uniemożliwia w pełni wiarygodną ocenę kondycji PŻM oraz osiąganych przez nią
wyników ekonomicznych". Walendziak, zanim złożył mandat i wycofał się z polityki, był uważany za jednego z poważniejszych działaczy PiS.
W grudniu 2003 r. w podobnym duchu wypowiadał się poseł PO
Tomasz Szczypiński: "PŻM z trudem reguluje swoje zobowiązania pracownicze, nie potrafi porozumieć się ze związkami zawodowymi, co do przestrzegania prawa pracy i układów zbiorowych. Wciąż utrzymuje się
zagrożenie upadłością PŻM, co oznaczałoby likwidację blisko 3000 miejsc pracy i dalszą degradację regionu szczecińskiego, co grozi otwartym konfliktem społecznym. PŻM nie potrafi także porozumieć się z
innymi polskimi partnerami gospodarki morskiej. W przededniu akcesji do Unii Europejskiej PŻM, kierując się partykularnym interesem, doprowadziła do rozbicia Związku Armatorów Polskich - narodowej
korporacji pracodawców morskich o 75-letniej tradycji - oraz podjęła na forum europejskiego stowarzyszenia armatorów ECSA działania dezawuujące tę korporację".
W swoich interpelacjach posłowie pisali
więc praktycznie to, co my wcześniej publikowaliśmy w "NIE".
Ojciec dyrektor się pochylił
19 sierpnia 2004 r. minister skarbu Jacek Socha odwołał wreszcie dyrektora Brzezickiego z
PŻM. I stała się rzecz niebywała - dyrektor pokazał ministrowi gest Kozakiewicza. Odpisał mu, że nie ustąpi. Przez Szczecin przeszły marsze obronne organizowane przez radę pracowniczą, LPR i Rodziny
Maryja, a w ogólnopolskich gazetach i tygodnikach pojawiły się całostronicowe ogłoszenia PŻM, jaki to dyrektor dobry, a firma wspaniała. W jego obronie stanęło Radio Maryja i "Nasz Dziennik". Skąd
nagłe zainteresowanie ojca Rydzyka gospodarką morską, trudno zgadnąć.
Pomimo odwołania dyrektor tkwił na swoim miejscu, w gabinecie na XXI piętrze wieżowca PŻM w Szczecinie. Dopiero w maju 2005 r. po 9
miesiącach Paweł Brzezicki odpuścił i ustąpił miejsca nowemu dyrektorowi. Kuriozum na skalę światową.
Brzezicki zaczął być zapraszany do radia ojca dyrektora Rydzyka i opowiadać w nim o przyszłości
żeglugi, przypinając sobie medal za zasługę wyprowadzenia PŻM z kryzysu i zadłużenia. Tymczasem mówiąc w największym skrócie stawki frachtowe za przewozy towarów statkami na świecie w ostatnich latach
poszły do góry i armatorzy zaczęli zarabiać. To i PŻM zaczął zarabiać. Natomiast mechanizm zarządzania przedsiębiorstwem przez Brzezickiego jest nadal niezgłębiony.
"W Polsce po roku 1990 nigdy nie
istniał kompleksowy system nadzoru właścicielskiego państwa nad przedsiębiorstwami państwowymi oraz nad spółkami z dominującą pozycją skarbu państwa. Złe praktyki mają większą siłę oddziaływania na
rzeczywistość gospodarczą niż praktyki dobre" - mówił w październiku 2002 r. w Sejmie poseł Kazimierz Marcinkiewicz. Poczem powołał na swego doradcę mistrza złych praktyk.
Na konferencji na temat
żeglugi morskiej zorganizowanej w połowie listopada tego roku na promie Polonia należącym do PŻM za stołem prezydialnym było miejsce dla doradcy nowego premiera, czyli Pawła Brzezickiego. Miał przed sobą
tabliczkę z napisem "minister".
--------------------------------
O Pawle Brzezickim pisaliśmy w "NIE":
36/2003 "Morze chlupie w dupie"
Przyglądając się kondycji polskich
przedsiębiorstw żeglugowych zauważaliśmy, że PŻM większość ze swoich statków przeflagowała pod obce bandery, a budowę nowych statków zleca w stoczniach chińskich, choć polską stocznię ma pod nosem.
7/2004 ..Kapitan żeglugi wiejskiej"
Pisaliśmy o "karierze" morskiej byłego wiceministra infrastruktury i jednocześnie kapitana żeglugi Marka Szymońskiego, który ma kilka procesów przed Izbą
Morską w sprawie wypadków morskich i prób ich zatajania. Pisaliśmy, jak Szymońskiego, po odejściu z ministerstwa, Brzezicki zatrudnił u siebie, aby w swoisty sposób spłacić "dług wdzięczności".
36/2004 "Kapitan mętnych wód"
Zarzucaliśmy Brzezickiemu prowadzenie w taki sposób przedsiębiorstwa, że jego finanse stały się nieprzejrzyste dla Ministerstwa Skarbu Państwa, prowadzenie długiego,
kosztownego sporu sądowego z innym polskim armatorem, granie na nosie kolejnym ministrom.
48/2004 "Morze chlupie w dupie"cd
Pisaliśmy o interpelacji posła Zbrzyznego w sprawie PŻM i bezradności
ministerstwa wobec Brzezickiego.
52-53/2004 "Człowiek z termosu"
W dużym reportażu pisaliśmy o tym, jak archaiczna jest forma przedsiębiorstwa państwowego, jakim jest PŻM, o skomplikowanej
strukturze powiązań PŻM ze spółkami zarejestrowanymi w tzw. rajach podatkowych, o sposobach pozyskiwania i ugłaskiwania przez dyrektora Brzezickiego ludzi, o konflikcie ze związkami zawodowymi oraz
wyliczaliśmy, ile pieniędzy mogła zarobić PŻM dla skarbu państwa.
7/2005 "Sochą po łbie"
Pisaliśmy o tym, że ministrowi skarbu Jackowi Sosze udało się w końcu Brzezickiego odwołać po wielu
wcześniejszych nieudanych próbach.