W gorącym od polityki okresie PŻM znów będzie przekonywać polityków do zwrócenia swych oczu na morze i
żeglugę. Jutro bowiem do Ystad ma wypłynąć "Polonia" z konferencją naukową na pokładzie.
Janusz Ziomek, szef gabinetu dyrektora PŻM nie przeczy, że jednym z celów rejsu będzie również oswajanie
polityków z całej Polski ze statkiem. Być może w takiej scenografii lepiej zapamiętają temat konferencji: "Czynniki wzrostu i bariery transportu morskiego w Polsce".
- W szczególności będą
omawiane kwestie związane z rejestracją frachtowców pod biało-czerwoną banderą oraz strategią zwiększenia konkurencyjności polskich armatorów przez wprowadzenie do polskiego prawa instrumentów fiskalno-
prawnych zalecanych przez komisję europejską - tłumaczy Ziomek.
- Konferencja adresowana jest przede wszystkim do parlamentarzystów i przedstawicieli rządu oraz gospodarki morskiej - wyjaśnia. - Na
razie lista uczestników nie jest jeszcze zamknięta. Czas politycznie jest gorący, więc zbieramy od nich potwierdzenia o udziale. Spodziewamy się jednak przedstawicieli nowych komisji sejmowych, o ile
takie będą już wyłonione. Wysłaliśmy też zaproszenia do nowych ministrów skarbu, transportu, gospodarki.
Będzie to już kolejna próba zainteresowania Warszawy problemami morskich przewoźników.
Według shippingowców, trzeba zmienić przepisy, aby na masztach znów mogła powiewać biało-czerwona flaga. To zapewni lepszą kontrolę państwa nad flotą i polskie prawo na pokładzie. Teraz uniemożliwiają to
podatek dochodowy od firm oraz cło i VAT od ceny zakupu frachtowca, kupionego pod polską banderę z kraju pozaunijnego. Żalą się także, iż państwo nie pomoże, jeżeli armator chce kupić jednostkę w stoczni
krajowej.
Według PŻM, 19-procentowy podatek na zasadach ogólnych, jaki płacą armatorzy, obniża konkurencyjność naszych firm wobec kompanii, które uprawiają żeglugę pod tzw. wygodnymi banderami lub
krajów UE. Nic więc dziwnego, że na masztach frachtowców krajowych armatorów polskie flagi wymieniono na "tańsze" zagraniczne.
PŻM przypomina też, że większość krajów Unii Europejskiej wprowadziła
podatek tonażowy - w zamian za dochodowy. Podatek tonażowy to ryczałtowa opłata do budżetu państwa naliczana w zależności od pojemności netto statku. Praktycznie w wielu krajach jego wysokość jest
symboliczna w porównaniu z podatkiem płaconym na zasadach ogólnych.
Armatorzy muszą też "sprytnie" zamawiać nowe statki. Ich dostawa na polski obszar celny i pod polską banderę jest bowiem
obarczona cłem i VAT-em, jeżeli wybudowane zostały poza Unią lub w kraju, z którym Polska nie posiada umowy o wolnym handlu. Nic więc dziwnego, że PŻM rejestruje w otwartych rejestrach np. nowe statki
wybudowane w Chinach.
Armatorzy chcieliby także normalnej hipoteki morskiej. Tłumaczą, że budowa jednostek jest kosztowna, więc przeważnie uzyskują kredyty w bankach zagranicznych. Te jednak
stawiają warunek - jako zabezpieczenie kredytu na statku musi być hipoteka na prawie angielskim. Daje im to bowiem gwarancje pierwszeństwa w roszczeniach do armatora. Z założenia więc polska flaga na
takim frachtowcu nie ma racji bytu.
To tylko kilka najważniejszych postulatów żeglugowców, które znane są, od wielu lat. Czy atmosfera w rejsie ze Świnoujścia do Ystad będzie sprzyjała zrozumieniu
tych problemów przez polityków? Elegancki prom "Polonia" ma przecież wiele pokus - rozrywkowych i gastronomicznych.
Gdyby wypad na morze nie poskutkował, armatorzy będą mieli przy premierze
swojego człowieka. Doradcą został bowiem były dyrektor PŻM, Paweł Brzezicki. Jego zarząd wyprowadził szczecińskie przedsiębiorstwo z kryzysu. To jednak także niepokorny menedżer, który był w konflikcie z
poprzednim ministrem skarbu. Nie układała mu się współpraca także ze Związkiem Armatorów Polskich. Zapowiedział jednak, że będzie doradzał na rzecz takich zmian prawa, aby polska flota powróciła spod
tanich bander pod flagę biało-czerwoną. W tej sprawie obiecał współpracę z minister finansów Teresą Lubińską.