Polscy rybacy mogą już łowić na Bałtyku dorsze. Niestety, ich radość zmąciła wiadomość, jaka dotarła z resortu
rolnictwa. Według niej, do 12 września br. rybacy złowili w zachodniej części Bałtyku 6,1 tys. ton śledzi i tym samym przekroczyli tegoroczny limit przyznany na ten obszar przez Komisję Europejską (5,9
tys. ton).
Przekroczenie to przyniesie skutki w przyszłym roku - limit zostanie zmniejszony o blisko 10 procent. Resort zachęca rybaków do korzystania z łowisk wschodnich. Tam do wyłowienia jest
jeszcze około 20 tys. ton śledzi.
Rybacy są zdenerwowani.
- Ministerstwo chyba nas bardzo nie lubi - powiedział nam jeden z rybaków przygotowujących się do wypłynięcia na dorsze. - Niektórzy moi
koledzy po wydłużeniu zakazu połowu dorszy przestawili się na śledzie i teraz zgrzytają zębami. Nie będą pływać na wschód, bo to daleko, a poza tym tamte śledzie nie znajdują nabywców. Są po prostu
mniejsze i gorsze.
Rybakom nie pomagają w działalności także rosnące ceny paliw. Teraz za litr paliwa płacą 1,90 zł. Ich praca byłaby opłacalna, gdyby cena kilograma śledzi była równa cenie litra
paliwa. Śledzia nikt jednak nie chce od nich kupować za więcej niż niecałą złotówkę.