Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Aukcja świeci pustkami

Namiary na Morze i Handel, 2005-09-09

Usteckiej aukcji rybnej, pierwszej tego typu w Europie Środkowej, nie wiedzie się od samego początku. Jej pomysłodawca i były już prezes, Maciej Dlouhy, oskarża o niepowodzenia dziennikarzy, przetwórców, urzędników z Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a nawet rybaków, dla których została zbudowana. Liczący ponad 2 tys. m2 budynek aukcyjny w Ustce, zbudowany za blisko 13 mln zł, został oddany do użytku w lutym ub.r. Ale aukcja nie ruszyła, bo nie było w niej wyposażenia: wytwornicy lodu, wózków widłowych, skrzyń na ryby i myjni do skrzyń, gdyż urzędnicy z resortu rolnictwa, odpowiedzialni za te zakupy z pieniędzy unijnego funduszu PHARE, spóźnili się z zamówieniami. - Nie dość, że się spóźnili, to jeszcze kupili nie to, co trzeba - uważa Maciej Niklas, członek rady nadzorczej spółki, który reprezentuje w niej ustecki samorząd. - Wytwornica lodu jest o połowę mniejsza, niż miała być, wózki nie mają oświetlenia, a przecież kutry często schodzą z morza nocą. W rezultacie aukcja rozpoczęła działalność w listopadzie ub.r. i już od pierwszego dnia zaczęły się problemy. Sezon połowowy był wyjątkowo marny. Ciągle wiało i kutry więcej stały w porcie, niż łowiły. Na aukcji nie było czym handlować. A koszty rosły: podatki, opłaty za energię, telefony, płace pracowników, pensje prezesa Dlouhego i wiceprezes Doroty Chromiec. Zarząd spółki sięgnął więc po kredyty, aby utrzymać aukcję. Potem - po następne kredyty, żeby spłacić poprzednie. Wtedy właściciel większościowego pakietu akcji, samorząd województwa pomorskiego, zdecydował o jej dokapitalizowaniu kwotą 1,3 mln zł. Ale Jan Kozłowski, marszałek województwa, postawił warunek: ten zarząd musi odejść! Rada nadzorcza aukcji, głosami przedstawicieli marszałka, odwołała w maju br. M. Dlouhego i D. Chromiec. Nowym prezesem został Tomasz Zaprzalski, menedżer z Gdańska, który już po trzech dniach zrezygnował z tej funkcji. Wtedy marszałek Kozłowski ogłosił konkurs na prezesa. Wygrał go Maciej Jabłoński, dyrektor portu w Darłowie. Stanowisko objął jednak dopiero niedawno. Jego pomysł na aukcję jest prosty. - Musimy wydzielić centrum pierwszej sprzedaży ryb i oddać je w ręce Krajowej Izby Producentów Ryb. Jak rybacy przekonają się, że dostali kurę, która znosi złote jaja, przestaną omijać aukcję - stwierdził prezes Jabłoński. Radni województwa zgodzili się na dofinansowanie usteckiej aukcji, ale nie zgodzili się na pomysł Pawła Kasprzyka [SdPl], radnego ze Słupska, o głosowanie imienne. - Zaproponowałem, żeby dać aukcji rok na wyjście z impasu. A jeśli się nie uda, niech ci, którzy są za przyznaniem pieniędzy, oddadzą je do budżetu województwa z własnej kieszeni. Wyszłoby po kilkadziesiąt tysięcy na głowę. Dlaczego tylko podatnicy muszą ponosić ryzyko decyzji władzy? Marszałek dość już pieniędzy wpompował w tę spółkę. Prawie 9 mln zł! - mówi R Kasprzyk. Jeden z pracowników Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa powiedział nam, że w Ustce, podobnie jak w czterech innych portach polskiego wybrzeża, miały powstać centra pierwszej sprzedaży ryb. Jednak ambicje M. Dlouhego, wówczas prezesa Krajowej Izby Rybackiej, były o wiele większe. Wykorzystując swoje koneksje w ministerstwie i urzędzie marszałkowskim, doprowadził do budowy aukcji dziesięć razy większej, niż było to potrzebne. - Proponowałem, aby aukcja powstała w budynku, który stoi obok niej. Wystarczyło zrobić w nim remont i wyposażyć. Nakłady byłyby bez porównania mniejsze. Ale nikt nie chciał mnie słuchać - nie ukrywa Wiesław Szalon, szef usteckiej firmy "Korab", która sąsiaduje z aukcją. Również Jerzy Safader, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb i właściciel zakładu przetwórczego, od początku był sceptyczny, co do pomysłu aukcji w takiej formie. Ostrzegał, ze może to nie wypalić. Nie ma bowiem na naszym wybrzeżu nadmiaru ryb. Dorsze, na które zapotrzebowanie jest największe, i bez aukcji sprzedają się znakomicie. Według jego obliczeń, aby taka aukcja, jak ustecka, mogła się utrzymać, musiałoby przez nią przejść 80% złowionych przez polskich rybaków ryb. W gospodarce rynkowej nikt nie musi sprzedawać ryb za pośrednictwem aukcji. - Większość z nas ma swoich stałych odbiorców. Mamy z nimi podpisane umowy. Dlaczego miałabym z nich rezygnować? Jesteśmy partnerami i dobrze nam się współpracuje. Płacą solidnie i terminowo - mówi Anna Górecka z Ustki, współwłaścicielka kutra. Aukcja - jak wielokrotnie zapewniał prezes Dlouhy - miała wyeliminować szarą strefę w rybołówstwie. Ale skoro rybacy nie muszą sprzedawać za jej pośrednictwem, to jak to zrobić? Jak ich zachęcić? Tym bardziej, że na razie nie bardzo mają co sprzedawać. Większość z nich łowi dorsze, a w br. na wschodnim, czyli polskim łowisku, obowiązuje zakaz ich połowu aż przez cztery i pół miesiąca: od 1 maja do połowy września.
 
Leokadia Lubiniecka
Namiary na Morze i Handel
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl