"Kopalnia Rydułtowy" będzie jednym z trzech statków, które zostaną załadowane w Nowym Orleanie po tragicznym
huraganie Katrina. Gdy żywioł szalał, masowiec Polskiej Żeglugi Morskiej znajdował się w Zatoce Meksykańskiej. W ciągu pierwszych dni po kataklizmie oczekiwał na pozwolenie wejścia na rzekę Missisipi.
- Amerykanie przeprowadzili już na jednostce inspekcję ładowni przed załadunkiem zboża. Oznacza to, że nastąpi on lada dzień - poinformował niedawno Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM ds. mediów.
Wszystko wskazuje jednak na to, że porty amerykańskiego Południa będą przeładowywać z problemami - zwłaszcza zboże, które sprowadzane jest rzeką. Gogol, który śledzi doniesienia z tamtego rejonu,
informuje, iż rzeka Missisipi jest żeglowna, ale na niektórych odcinkach w dolnym jej biegu są ograniczenia co do zanurzenia jednostek.
- Usuwane są wraki barek i zatopionych łodzi, a jednostki wciąż
mogą się natknąć na drobne szczątki jachtów czy drewnianych elementów - mówi. -Jeśli chodzi o port w Nowym Orleanie, przyjmuje on statki częściowo. Ze względu na usuwane szkody, a także problemy z dostawą
energii, nabrzeża pracują w wolniejszym tempie. Są też utrudnienia z powrotem pracowników portowych.
Porty południowej Luizjany z Nowym Orleanem na czele, to największe ośrodki przeładunków
morskich w USA
- Poszczególne terminale znajdują się głównie w pasie 50 mil na północ i południe od Nowego Orleanu. W rym rejonie obsługiwanych jest 15 procent całego amerykańskiego eksportu. W portach
na południe od rzeki Missisipi załadowuje się na statki aż 55-65 proc. tamtejszych zbóż - kukurydzy, pszenicy, soi. Rocznie jest to ok. 50 mln ton - wylicza Gogol.
Nie wiadomo jeszcze, w jakim stopniu
zniszczenia wpłyną na zakłócenia w handlu zbożem. Trwa bowiem szacowanie strat. - Z pierwszych raportów, które docierają do armatorów, wynika, że terminale zbożowe ucierpiały w mniejszym stopniu, niż się
pierwotnie spodziewano - mówi Gogol.
Katrina spowodowała jednak całkowite zablokowanie handlu zbożem. Do ubiegłej soboty udało się uruchomić częściowo jeden terminal przeładunkowy. Trwały prace nad
przywróceniem do pracy kolejnych. - To ważne, bo w pobliżu Nowego Orleanu 10 terminali do załadunku statków oceanicznych posiada pięciu dużych eksporterów - podkreśla Gogol.
Do czasu ataku huraganu
terminale sprzedawały ubiegłoroczne zapasy ziarna. Amerykanie muszą się jednak spieszyć, gdyż wrzesień i październik to tradycyjny w USA szczyt przeładunków zboża z nowych zbiorów.
- Dostawy tego
towaru do portów odbywają się barkami, bo to najtańszy transport. W związku z zamknięciem większości terminali, z towarem wypłynęło niewiele barek. Ocenia się, że normalny ruch tych jednostek zostanie
przywrócony w ciągu dwóch tygodni.
Rzecznego transportu nie jest w stanie zastąpić amerykańska kolej. Nie ma bowiem wystarczającej ilości wagonów. Na razie więc ziarno przetrzymywane jest na farmach i
w elewatorach.
Dla PŻM, która wraz z innymi armatorami zarabia na transporcie amerykańskiego ziarna, ważne jest że huragan nie wpłynął znacząco na wysokość stawek za przewozy. Bałtycki Indeks
Frachtowy nieznacznie tylko przyhamował trend wzrostowy, jaki zaczął się na początku sierpnia po załamaniu się opłacalności w lipcu.