Świnoujście znów stało się miejscem, w którym może powstać terminal do odbioru skroplonego gazu ziemnego (LNG)
dostarczanego do Polski statkami.
- PGNiG rozpoczęło już rozmowy o możliwości sprowadzania gazu skroplonego - z Libią, Algierią i Francją, która dysponuje najbardziej zaawansowaną technologią przewozu
tego paliwa drogą morską - poinformował niedawno Marek Kossowski, prezes Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
Kilka dni temu Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście gościł
przedstawicieli PGNiG. - Trwają przygotowania do rozpoczęcia prac studialnych - potwierdza Dariusz Rutkowski, prezes portów. - Jesteśmy za tym, aby PGNiG zbudował ten terminal po wschodniej stronie od
wejścia do portu w Świnoujściu.
Według Rutkowskiego inwestor skłania się właśnie ku tej lokalizacji i umiejscowienie bazy w Gdańsku "nie wchodzi już w grę". W proponowanym rejonie port posiada 48
hektarów terenów pod rozwój. Szacuje się, że budowa mogłaby kosztować 400-600 mln euro. Terminal LNG miałby odbierać w imporcie od 3 do 5 mld metrów sześć, gazu.
Przypomnijmy, że podobny obiekt
planowano w naszym regionie pięć lat temu. Powołano wówczas konsorcjum, do którego weszły m.in. PŻM, ZCh Police, Stocznia Szczecińska, Urząd Morski a liderem był Polimex-Cekop. Wówczas bazę chciała
zaprojektować angielska firma M.W. Kellogg Ltd. i zlokalizowana miała być ona w Policach. Szacunkowy koszt terminalu wraz z budową 3-5 statków gazowców, które przewoziłyby płynne paliwo z norweskiego
szelfu, miał sięgnąć miliarda dolarów.
Według Andrzeja Żarnocha, dyrektora ds. kontraktacji statków Stoczni Szczecińskiej Nowej, prawdopodobna lokalizacja terminalu w Świnoujściu sprawia, że z
powodów rentowności przewozów opłacalna może być budowa dużych zbiornikowców (dla Polic planowano mniejsze), a takich ze względu na rozmiary pochylni i toru wodnego SSN nie byłaby w stanie wybudować. -
Duży gazowiec mogący pomieścić w zbiornikach 150-160 tys. metrów sześć, skroplonego gazu, kosztuje aż ponad 200 mln dolarów. Odpowiednie doki pod takie, jednostki są w Gdyni - tłumaczy Żarnoch.
Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM, potwierdza, że statki trzeba byłoby zbudować, bo na rynku nie ma wolnych jednostek. Kosztowne gazowce zamawia się bowiem na konkretne linie. - W wielu krajach w
budowie tego typu jednostek bierze udział państwo, m.in. jako gwarant zaciąganych na inwestycje kredytów - mówi Gogol.