"Korumpowanie wysokich rangą żołnierzy Marynarki Wojennej w Gdyni, udostępnienie baz
portu wojennego mafii paliwowej i produkcja paliwa na terenie jednostki - to tylko kilka z zarzutów, których adresatem może być admirał Romuald Waga, były dowódca Marynarki Wojennej RP" - doniósł
niedawno trójmiejski "Dziennik Bałtycki".
Gazeta powołuje się na szefa Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, która koordynuje śledztwo w sprawie afery paliwowej. Oprócz admirała w sprawę mają być
także zamieszani inni wysocy rangą oficerowie MW.
W trakcie krakowskiego śledztwa, które dotyczyło wątków cywilnych, natrafiono na ślad wojskowy. Wynika z niego, że na początku 1990 roku admirał Waga
"zwrócił się do ministra obrony z prośbą, by wyraził zgodę na przeładunek paliwa w portach wojennych na Helu, w Gdyni oraz w Gdańsku" - czytamy w "DB". Zgodę dostał i następnie zwrócił się również
do ówczesnych Wojsk Ochrony Pogranicza. Chciał, aby odprawy celne paliw odbywały się nie w instytucjach cywilnych, lecz bezpośrednio w portach wojennych. I na to dostał zgodę. "To otworzyło drogę kilku
spółkom do nielegalnego przywozu paliwa do Polski". Teraz sprawą zajmie się Naczelna Prokuratura Wojskowa.
Gazeta informuje również o niezadowolonych rybakach. Na ich konta wpłynęły kolejne
odszkodowania za postój podczas 4,5-miesięcznego okresu ochronnego dorszy. "Wszystko wskazuje, że pieniądze - ponad 2,5 miliona złotych dla 185 armatorów - nie uspokoiły konfliktu, jaki od kilku
miesięcy trwa na linii rybacy-rząd" - czytamy w "DB".
Jeden z rybaków z Władysławowa żalił się, że na kuter i 6-osobową załogę otrzymał tylko 26 tys. zł. Jego zdaniem, to śmieszna kwota, bo tylko
w jednej czwartej pokryła straty podczas postoju. - Tego nie można inaczej określić: to jałmużna! Przecież początkowo rząd obiecał nam 5 tysięcy na osobę, później zostało to zmniejszone o połowę -
stwierdził. Rybacy zapowiedzieli, że w przyszłym roku nie dadzą się rządowi.
Z kolei w ogólnopolskim "Pulsie Biznesu" poinformowano o dylemacie, który ma Stocznia Gdańska, należąca obecnie do
Grupy Stoczni Gdynia. W artykule pt. "Kolebka Solidarności dla Norwegów?" czytamy, że Stocznia Gdańska "może znaleźć inwestora, pozyskać nowe kontrakty i umocnić więzi z Centromorem albo trafić do
branżowej korporacji. Może też upaść...". Gdańskiem zainteresowana jest jedna z dużych europejskich grup stoczniowych - poinformował Arkadiusz Krężel, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu. W branży
twierdzą, że może chodzić o norweskiego Akera.
Stoczniowcy sceptycznie oceniają tego potencjalnego partnera. Obawiają się, że Norweg nie zamawiałby statków, a ich firma sprowadzona by została do roli
podwykonawcy elementów konstrukcyjnych. Z drugiej strony gdańszczanie chcieliby odłączyć się od Stoczni Gdynia, dla której budują zbyt mało statków. Samodzielnej Stoczni Gdańskiej w pozyskaniu zamówień na
kompletne jednostki miałby pomóc tamtejszy Centromor.