Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Z archiwów Izby Morskiej w Szczecinie. Black out na statku

Kurier Szczeciński, 2005-08-24
Angielskojęzycznego określenia zawartego w tytule nie powinniśmy używać, ale jest to termin dobrze znany we flocie, a każdy z okrętowych mechaników, a przede wszystkim elektryków doskonale wie, co on oznacza i jeśli przed wypłynięciem statku oficerowie robią rachunek sumienia, to starają się nawet nie myśleć, aby podczas rejsu coś takiego ich miało spotkać. Co to jest ów tajemniczy, a przy tym wyjątkowo groźny "black out"? Brać lądowa raczej zdaje sobie sprawę, że statek po wypłynięciu z portu staje się jednostką autonomiczną. Ma swój własny napęd, ma swoją własną elektrownię, ma wreszcie kilkadziesiąt innych układów zapewniających, że porusza się po morzu, może płynąć do dowolnego miejsca na globie, a znajdujący się na nim ludzie mają odpowiednie warunki do pracy i bytowania. Jak się dzieje, że to wszystko funkcjonuje? Otóż te układy i urządzenia napędzane są przez silniki elektryczne, a te z kolei zasila statkowa elektrownia. Aby generatory dawały energię elektryczną muszą mieć swój własny napęd. I nie dzieje się to tak, jak w samochodzie, w którym alternator (prądnica) połączony jest z silnikiem, ale każdy z tych statkowych generatorów ma swój własny, sporych rozmiarów silnik spalinowy. Niezależnie więc, czy statek płynie, czy stoi przy nabrzeżu jeden lub dwa (w zależności od aktualnego zapotrzebowania) generatory pracują i zasilają wszystkie statkowe urządzenia. Po tym pobieżnym i ogólnym "wykładzie" powiedzmy wreszcie co oznacza ów "black out". Otóż (tu odpukajmy w niemalowane drewno) może na statku stać się coś takiego, że staną wszystkie silniki generatorów i nagle zabraknie prądu. Taki wypadek przydarzył się na 55-tysięczniku "Uniwersytet Warszawski", który właśnie płynął torem wodnym Matagorda z Zatoki Meksykańskiej do portu Point Comfort niedaleko Houston (USA). Rankiem 11 września statek kotwiczył na redzie portu. Wachtę w maszynowni pełnili IV mechanik i motorzysta. O godz. 4.30 IV mechanik otrzymał z mostku polecenie przygotowania silnika głównego do ruchu. Tuż przed godz. siódmą przedmuchano (maszynę główną statku uruchamia się sprężonym powietrzem) silnik główny na bardzo wolno naprzód i przestawiono chłodzenie silnika głównego i silników pomocniczych nr 1 i nr 3 (tych od generatorów) z ruchu portowego na ruch morski. O godz. 7.00, gdy czynności związane z uruchomieniem silnika zostały wykonane, do centrali manewrowej statku przyszedł II mechanik. O godz. 7.15 podniesiono kotwicę, zastartowano silnik główny na "wolno naprzód" i statek ruszył. Na mostku w tym czasie przebywali kapitan, I oficer, przy sterze starszy mechanik, a na dziobie przy kotwicy wachtę pełnił bosman. O godz. 7.20 dano "pół naprzód", po 10 minutach na statek przybył pilot i poprowadzono jednostkę do portu. Dano "cała naprzód" i "Uniwersytet Warszawski" płynął z szybkością ok. 9 węzłów (ponad 16 km/godz.) torem wodnym Matagorda o głębokości 11,8 m, a więc zaledwie o ok. 0,6 m większej niż zanurzenie statku. Poza torem wodnym głębokość akwenu wynosiła 6,5 m. Warto tu także powiedzieć, że warunki meteorologiczne były dobre. O godz. 7.50 włączył się alarm: "WYSOKA TEMPERATURA OLEJU" silnika pomocniczego. Starszy mechanik, który również przebywał w maszynowni, polecił motorzyście sprawdzenie, czy prawidłowo na ruch morski przestawiony został system chłodzenia silnika wodą zaburtową. Motorzysta po zejściu na dół maszynowni stwierdził, że pracują pompa główna wody morskiej i pompa pomocnicza wody morskiej, a schodząc widział, że działa także pompa główna wody słodkiej. Motorzysta zamknął jeden z zaworów. Starszy mechanik zadzwonił w tym czasie po II mechanika, aby ten zszedł do maszynowni i sprawdził czynności wykonane przez moto-rzystę. Motorzysta wyłączył jeszcze pompę portową wody morskiej i chłodzenia silników pomocniczych. Dalsze chłodzenie silników odbywało się z pomocą pompy głównej wody morskiej. Podczas sprawdzania temperatury, o godz. 8.03 wystąpiły alarmy: WYSOKA TEMPERATURA WODY SŁODKIEJ SILNIKA POMOCNICZEGO NR 11 III. Starszy mechanik wybiegł z centrali kontrolno-pomiarowej, aby podjąć odpowiednie działania, ale w tym samym czasie nastąpiło samoczynne wyłączenie obu silników pomocniczych napędzających generatory i wystąpił ów nieszczęsny BLACK OUT. W tym momencie na mostku sternik zameldował, że nastąpiło zacięcie się steru statku pozostającego w wychyleniu 5 st. w prawo. "Uniwersytet Warszawski" siłą bezwładności, ale płynąc z szybkością ok. 9 węzłów, schodził ze szlaku i wkrótce wrył się w mieliznę na skraju toru wodnego. II i IV mechanik przystąpili do uruchamiania silnika pomocniczego nr II, pozostającego dotąd w rezerwie, a elektryk dokonał wzbudzenia prądnicy nr II i załączył ją do sieci. Zasilanie energią elektryczną urządzeń statkowych zostało przywrócone po ok. 2 minutach, ale "Uniwersytet Warszawski" tkwił już na mieliźnie. Oględziny urządzeń w siłowni przez starszego i II mechanika wykazały, że zamknięty był zawór na tłoczeniu pomp głównych wody słodkiej do obiegu chłodzenia silników. W tym czasie starszy oficer wraz z bosmanem na polecenie kapitana rozpoczęli pomiary głębokości wokół statku oraz pomiaru wszystkich zbiorników balastowych i paliwowych. O godz. 8.26 starszy mechanik zgłosił gotowość silnika głównego do ruchu. O 9.38 przedmuchano silnik główny i rozpoczęto próby samodzielnego zejścia z mielizny, które nie dały rezultatu. O 10.55 i 12.55 przybyły dwa holowniki i dopiero z ich pomocą udało się statek ściągnąć z mielizny. O 13.25 "Uniwersytet Warszawski" uzyskał pływalność. Po przybyciu statku do portu oględzin kadłuba dokonał nurek, który nie stwierdził uszkodzeń. Następnie przedstawiciel towarzystwa klasyfikacyjnego dokonał inspekcji i o wypadku powiadomiono armatora. Izba Morska w Szczecinie pod przewodnictwem sędziego Edmunda Skrzypczaka po rozpoznaniu sprawy stwierdziła, że bezpośrednią przyczyną wzrostu temperatury wody chłodzącej i w konsekwencji wyłączenie silników pomocniczych napędzających generatory było niewłaściwe zamknięcie przez motorzystę owego zaworu odcinającego dopływ wody słodkiej do silników pomocniczych. Udzielono ostrego wytknięcia motorzyście, którego postępowanie przyczyniło się w konsekwencji do wejścia statku na mieliznę. Wynikało ono ze złej znajomości procedury przejścia chłodzenia silników z ruchu portowego na morski, a następnie wykonania przy zaworach i pompach niewłaściwych przełączeń. Zdaniem Izby Morskiej wzrost temperatury oleju silnika pomocniczego był spowodowany zakłóceniem w układzie zasysania pompy pomocniczej wody morskiej po włączeniu pompy głównej. Motorzysta nie sprawdził po przełączeniach jakie są parametry ciśnienia i pracy pomp oraz czy prawidłowo przestawione są zawory, a bezkrytycznie zamknął zawór główny wody słodkiej do obiegu chłodzenia silnika głównego i pomocniczych. Udzielono także wytknięcia IV mechanikowi, który wykazał się niewielką wiedzą ze znajomości pracy silników poprzedzających awarię, a na rozprawie nie potrafił wytłumaczyć, jakie czynności należało wykonać, jakie zawory otworzyć, a jakie zamknąć.
 
Andrzej Gedymin
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl