Dobiegł końca proces o korupcję, w którym jednym z oskarżonych jest Zbigniew Zalewski, były wiceprezydent Szczecina i były
przewodniczący Rady Miasta Szczecina. Prokurator zażądał dla niego 2 lat więzienia. Obrońcy wnioskowali o uniewinnienie Zalewskiego.
Sprawa dotyczy okresu, gdy Zbigniew Zalewski był desygnowanym przez
gminę .Szczecin wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej spółki Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście. Prokurator Christopher Świerk jest przekonany, że w tym czasie oskarżony korzystając z wiedzy,
którą uzyskał z wewnętrznego pisma spółki oraz pomocy Janusza S., współoskarżonego w tym procesie, przekazał korupcyjną propozycję jednemu z przedsiębiorstw starających się o kontrakt budowlany w porcie.
Choć to Janusz S., a nie Zalewski zażądał od przedstawicieli "Hydrobudowy", na spotkaniu w 2003 roku w hotelu "Panorama", 100 tysięcy złotych za pomoc w uzyskaniu kontraktu, oskarżyciel w swym
końcowym wystąpieniu przekonywał, że mózgiem całej operacji był właśnie Zbigniew Zalewski.
- Do złożenia korupcyjnej propozycji doszło zaraz po opuszczeniu przez oskarżonego Zalewskiego spotkania w
"Panoramie" - mówił przed sądem prokurator. - Wcześniej jednoznacznie wskazał on, że "wszystkie sprawy trzeba załatwiać przez S.".
Reprezentant oskarżenia podkreślał także konsekwencję, z
jaką Janusz S. zeznawał obciążając nie tylko Zalewskiego, ale przede wszystkim siebie samego. Wyjątkiem były pierwsze zeznania oskarżonego, ale ówczesne słowa S. prokurator tłumaczył jako chęć obrony
Zalewskiego. Temu zaś zarzucał ciągłe zmienianie swych zeznań. Jako kary zażądał dla Zbigniewa Zalewskiego 2 lat więzienia oraz grzywny i 5-letniego zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych. Dla Janusza
S. zaproponował za jego postawę w śledztwie także 2 lat, ale w zawieszeniu i mniejszej niż dla współoskarżonego kary grzywny.
Obrońca Janusza S. skupił się na przekonaniu sądu, że jego klient popełnił
przestępstwo, bo chciał poprzez Zalewskiego znaleźć pracę dla syna. Był też, jego zdaniem, przez współoskarżonego wykorzystywany i manipulowany.
- Korzyści majątkowe miały być dla oskarżonego
Zalewskiego - twierdził przed sądem mec. Marcin Czabański. - Dla oskarżonego S. tylko ta jedna osobista, bo i on, i jego rodzina byli w trudnej sytuacji.
Z kolei obrońcy Zbigniewa Zalewskiego
zwracając się do sądu o uniewinnienie ich klienta punkt po punkcie próbowali podważyć wiarygodność Janusza S., którego zeznania obciążały Zalewskiego, i wykazać słabość materiału dowodowego zgromadzonego
przez prokuraturę, która mylnie oceniła rolę poszczególnych osób uczestniczących w sprawie.
- Znana jest historia Rywina i Michnika - głosił przed sądem mec. Dariusz Babski. - I tu jak Rywin Janusz S.
przyszedł do Zalewskiego. A jak wiadomo z doświadczenia, kto przychodzi, ten ma interes.
Według adwokatów Zalewskiego możliwe są różne powody, dla których S. powoływał się na ich klienta - chęć
wzmocnienia swej oferty, prowokacja czy też alkohol, którym raczono się w trakcie spotkania w "Panoramie". Jednak w każdym z tych wypadków Zbigniew Zalewski, zdaniem jego obrońców, był niewinny.
Wyrok w tej sprawie zapadnie w czwartek.