Mimo deszczu około stu byłych pracowników stoczniowej spółki Porta Elektra urządziło wczoraj w Szczecinie
pikietę przed siedzibą jej syndyka masy upadłości. Biuro jednak było zamknięte, więc protestujący pozostawili tam transparenty, a do drzwi przybili petycję.
We wczorajszej pikiecie wzięła udział niemal
jedna trzecia byłych pracowników - wierzycieli będącej w upadłości stoczniowej spółki Porta Elektra. Od trzech lat ponad 300 osób czeka na wypłatę przez syndyka należnych im pieniędzy, czyli ok. 2,7-2,8
miliona złotych.
- Elektrycy są najgorzej potraktowaną przez syndyka i sędziego komisarza grupą pracowników stoczniowego holdingu - mówi Andrzej Antosiewicz, przewodniczący MOZ NSZZ "Solidarność
" Stoczni Szczecińskiej Nowa. - Przez trzy lata musieli dochodzić w sądzie należnych pieniędzy, a teraz nie znają nawet kwoty podlegającej podziałowi ani terminu wypłat należności za pracę. Jako związek
chcieliśmy pomóc syndykowi, który tłumaczy się nawałem zajęć i opłacić zatrudnienie osoby, która zajęłaby się sprawą wypłat Bezskutecznie.
Wielu byłych pracowników spółki Porta Elektra boryka się
z kłopotami finansowymi. Zadłużeni i od lat czekający na pieniądze ludzie postanowili więc zaprotestować i przedstawić swe żądania syndykowi Dariuszowi Słaboszewskiemu. Niestety, jego biuro przy ul. Heyki
było zamknięte.
Uczestnicy pikiety pozostawili więc koło biura przyniesione ze sobą transparenty, zaś do drzwi przybili swoje żądania. Domagali się m.in. natychmiastowego uruchomienia przez
syndyka wypłat wynagrodzeń. Petycję skierowano także do sędziego nadzorcy.