- Szczerze mówiąc, refleksje po tych paru latach są smutne. Szczecin nie jest morskim miastem. W 90 procentach
marynistyczne starocie i gadżety zamawiają miłośnicy z głębi Polski - mówi zawiedziony Andrzej Danilewicz. Od sierpnia przechodzi do Internetu, a towar z antykwariatu przenosi do składziku na zaplecze
sklepu z garniturami.
W ten sposób do wirtualnego świata przejdzie jedyny szczeciński antykwariat morski "Sedina". - W kraju ludzie naprawdę fascynują się morzem. Towar wysyłałem nawet w takie
rejony, gdzie adresem jest nazwa wsi z numerem domu - dodaje.
W "morskim" Szczecinie była to droga przez mękę. Tu nie liczy się marynistyczna książka, bo - jak powiada antykwariusz - klient
spokojnie zapłaci kilkanaście złotych za kolorowy magazyn, który po trzech dniach wyrzuci do kosza, ale jak ma kupić książkę, to zaczyna dyskusję.
Niestety, ludzie liczą każdy grosz. Na zakup coraz
mniej stać nawet kolekcjonerów starych map, obrazów, grafik, książek czy sprzętu nawigacyjnego.
Na Dni Morza A. Danilewicz wystawił stoisko w budynku Akademii Morskiej przy Szczerbcowej, gdzie odbywało
się właśnie spotkanie pisarzy marynistów z czytelnikami. Ci ostatni specjalnie nie dopisali. - Mnie się wydaje, że takie spotkanie powinno zostać zorganizowane na Wałach Chrobrego, być może w Muzeum
Morskim, tam gdzie przechodzą tłumy. Z marynistyką trzeba wyjść na zewnątrz - uważa.
Od sierpnia planuje przenieść antykwariat do Internetu. Nazwa "Sedina" w adresie się nie znajdzie, bo
funkcjonuje pod nią stowarzyszenie miłośników Szczecina. - Będzie się można ze mną kontaktować pod danimorskiantykwar@wp.pl - prosi o podanie namiarów. - Myślę, że w tej sytuacji trzeba iść właśnie w tym
kierunku, bo zajmowanie lokalu, gdy sprzedaje się jedną książkę z prozą na pół roku, nie ma sensu.
Gdy w Szczecinie do podziemia schodzi ostatni bodaj taki antykwariat, w Trójmieście jest ich kilka,
ale tam mieszkają wychowani przez wieki na morzu Kaszubi. Tam też przyjeżdżają lub przypływają wycieczkowcami do Gdyni turyści, a starówka gdańska tętni życiem. - U nas nowe podzamcze jest martwe, a pasaż
Bogusława po przebudowie zmienił się w kamienną pustynię - mówi Danilewicz.