Rozmowa z Marią Ślusarczyk, prezesem jednoosobowego zarządu Zakładu Usług Żeglugowych
- Miniony rok dla
ZUŻ był rokiem przełomu, jak pani niejednokrotnie podkreślała. Weszliście w kolejny, nowy etap życia. Jak się on przedstawia?
- Faktycznie, rok 2004 był dla nas przełomowym, kończącym rozpoczętą w
2001 r. restrukturyzację we wszystkich obszarach działalności. Rok zakończyliśmy zyskiem netto prawie 2,5-milionowym. Teraz wchodzimy w kolejny etap budowania dalszej strategii firmy. Jako jedyni z
wszystkich firm holowniczych w Polsce działamy w warunkach konkurencji - konkurencji do której jesteśmy merytorycznie przygotowani. Niestety, uczestniczymy w nierównej grze bowiem nasz rywal nie jest fair
play.
Zmniejszenie się zapotrzebowania na usługi holownicze w portach spowodowało, że zmuszeni zostaliśmy do szukania nowych dodatkowych możliwości zarabiania pieniędzy. Taką szansę dają holowania
morskie. Wejście na rynek holowań morskich stawia znacznie wyższe wymagania niż usługi portowe. Przede wszystkim holowania morskie mogą być wykonywane przez holowniki spełniające dużo większe wymagania
techniczne i znacznie lepiej wyposażone w sprzęt nawigacyjno-radiowy. Załogi takich holowników muszą wykazać się bardzo wysokim profesjonalizmem i posiadać wysokie kwalifikacje formalne. W efekcie
jednostki te i ich załogi mają znacznie cięższą pracę, a armator znacznie niższą rentowność. Wymogiem obecnego czasu jest utrzymanie się na rynku i przetrwanie dla dobra firmy i jej załogi. Aktualnie
realizujemy dwa razy więcej usług na morzu. Wpływy z nich przekraczają dziś 50 proc. w strukturze przychodów firmy.
Wyjściu na morze sprzyja dobra koniunktura na rynku holowań morskich i często
spotykane przypadki przewagi popytu nad podażą. Bywają okresy, że w morzu mamy siedem naszych jednostek, a w sposób ciągły cztery holowniki pływają w basenie Morza Bałtyckiego i Północnego, realizując
kontrakty na holowania morskie. Pragnę podkreślić, że niektóre z tych holowników w 2004 r. przepracowały w takich warunkach po około 300 dni, co stanowi 80 proc. ich rocznego czasu. Z myślą o naszym
podstawowym zadaniu nigdy nie dopuszczamy do sytuacji, aby zabrakło obsługi holowniczej w porcie.
Najważniejszym historycznym wydarzeniem w dziejach naszej spółki był zakup w lutym 2004 od armatora
hiszpańskiego niezwykle nowoczesnego holownika "Trytona" o najlepszych parametrach techniczno-eksploatacyjnych i manewrowych. Dzięki tej inwestycji zapewniamy realne bezpieczeństwo w portach Szczecina
i Polic, bo choć nie wszyscy sobie to w pełni uświadamiają, to nie ma w tych portach holownika choćby w części porównywalnego z "Trytonem". Jest to bowiem różnica kilku klas, zarówno pod względem
mocy, możliwości manewrowych, zasięgu pływania oraz wyposażenia techniczno-nawigacyjnego. To jedyny holownik w portach Szczecina i Polic zdolny do obsługi przy obniżonej ilości holowników statków o
długości przekraczającej 180 m, szczególnie przy niesprzyjających warunkach pogodowych.
- Aby funkcjonować na rynku usług holowniczych morskich trzeba spełniać wysokie wymagania, także solidnie
przygotować się chociażby ze strony warunków atmosferycznych.
- Tak jest w istocie. Przewidując sytuację, aby utrzymać się na rynku zagranicznych holowań morskich zarząd spółki pod koniec 2003
roku powziął bardzo ważną decyzję o przebudowie holowników "Zeus" i "Cyklop". Przebudowa polegała na zamontowaniu wciągarek holowniczych, które poprawiły nie tylko jakość wykonywanej pracy, ale
również bezpieczeństwo zatrudnianych pracowników. Przebudowa "Zeusa" zakończyła się w marcu, a "Cyklopa" w maju ub.r. Wydatki inwestycyjne pochłonęły prawie milion zł.
Kolejnym ważnym
wydarzeniem, które miało miejsce w roku 2004 był zakup trzech zestawów przeciwrozlewowych o długości 900 m, które spółka wykorzystuje przy pracach na terenie Stoczni Szczecińskiej Nowej. W roku 2004 za
kwotę prawie 88 tys. zł zmodernizowano system sterujący śrubami nastawnymi holownika "Gladiator". W grudniu 2004 oraz kwietniu 2005 zakończono remonty 5-letnich holowników "Hermes" i "Arion".
Wskaźniki wydajności pracy i wykorzystania sprzętu także uległy znacznej poprawie.
- Wspomniała pani o współpracy z sąsiadem zza miedzy, Stocznią Szczecińską Nową. Realizacja zawartych kontraktów
wymagała kosztownych inwestycji.
- Cały czas poszerzamy swoją działalność. Rozbudowujemy paletę usług nie tylko w zakresie usług portowych, ale również wyspecjalizowanych usługach wspomagających
budowę statków przez naszą Stocznię Szczecińską Nową. Na ich rzecz świadczymy pełny zakres usług: obsługujemy wszystkie wodowania statków, bierzemy udział przy szeregu manewrach, malowaniu, wyposażaniu,
odbiorze wód zaolejonych, wychodzeniu statków w próby morskie, etc.
- Jakie plany na przyszłość ma dziś Zakład Usług Żeglugowych?
- Przede wszystkim utrzymanie i rozszerzanie usług na
rynku międzynarodowym. Myślimy też o zakupie następnych nowoczesnych holowników. Przymierzamy się do sprzedaży dotychczas eksploatowanych jednostek na rynki, gdzie jeszcze będą one przydatne oraz o
zakupie w ich miejsce holowników nowoczesnych, stanowiących godną asystę dla naszego flagowego "Trytona".
- Co należałoby zmienić lub poprawić w branży, w której firma funkcjonuje?
-
Generalnie pozytywnie podsumowuję ostatnie lata. Natomiast na przyszłość chciałabym, aby nasi rodacy zrozumieli, że nie powinni rywalizować sami ze sobą, aby być konkurencyjnymi w stosunku do firm
zagranicznych. Jeśli już ze sobą współzawodniczą, to własnymi talentami, a nie za pomocą zagranicznych przedsiębiorców, którym wiele dobrego można przypisać, ale nie przedkładanie interesów polskiej
gospodarki nad własne. Jak uczy nas historia, kiedyś polski książę sprowadził Krzyżaków do Polski i nie skończyło się to dobrze ani dla nich, ani dla nas.
Maria Ślusarczyk
od maja 2001
r. prezes zarządu ZUŻ. Absolwentka Wydziału Inżynieryjno-Ekonomicznego Transportu Politechniki Szczecińskiej, także Studium Eksploatacji Portów Morskich przy Wyższej Szkole Morskiej w Szczecinie oraz
licznych kursów specjalistycznych, w tym dla głównych księgowych i członków rad nadzorczych. Od 22 lat związana z portem. Po studiach jako stypendystka rozpoczyna pracę w Porcie Szczecińskim w dzisiejszym
Zakładzie Usług Żeglugowych, przechodząc kolejne szczeble kariery od stażystki, kierownika sekcji ekonomicznej, dział ekonomiczno-administracyjny, wiceprezesa ds. eksploatacji, po prezesa spółki włącznie.
Mąż Leszek - inżynier budownictwa lądowego; syn Rafał (26 lat), absolwent warszawskiej WSP - doradztwo społeczne; córka Agnieszka (24 lata), absolwentka Wydziału Zarządzania i Ekonomiki Usług
Uniwersytetu Szczecińskiego.
Hobby: muzyka klasyczna i współczesna, specjalistyczne książki.