Mogłoby się wydawać, że Monachium, położone niemal 700 km od Morza Północnego i 300 km od Adriatyku, nie jest najdogodniejszym
miejscem do prezentacji możliwości firm związanych z transportem morskim, niemniej one właśnie stanowiły pokaźną część wystawców, którzy uczestniczyli w targach "Transport Logistic", jakie odbyły się
na przełomie maja i czerwca, w stolicy Bawarii.
Dziesiąte International Fair for Logistics, Telematics, Freight and Passenger Transport zgromadziły w tym roku 1334 wystawców z 51 państw, przy czym
firmy spoza Niemiec stanowiły ponad 40% uczestników i ich liczba wzrosła aż o 84%, w porównaniu z poprzednią edycją targów. Spora w tym zasługa firm z nowych krajów-członków Unii Europejskiej, w tym z
Polski, które tym razem znacznie liczniej (i widoczniej) były obecne na targach. O ile dwa lata temu zaledwie 7 polskich firm zdecydowało się na wyprawę do Monachium, o tyle teraz było ich 20. To i tak
była reprezentacja o połowę mniej liczna, od tej, którą wystawili Czesi, jednak jeśli się zważy, że Francję reprezentowało tam 21 firm, był to wynik przyzwoity. Pod względem liczebności, Polska znalazła
się w pierwszej dziesiątce największych wystawców.
Tegoroczne targi zajmowały powierzchnię 75 tys. m2 (poprzednie - 69 tys. m2), a do tego doszło następnych 9 tys. m2 na otwartym powietrzu, gdzie
wystawiane były głównie różnego rodzaju wehikuły - drogowe i szynowe. Mimo swej wielkości, targi i tak nie zdołały wypełnić nawet połowy ogromnego, nowoczesnego kompleksu wystawienniczego, jaki wybudowano
na terenach byłego, monachijskiego lotniska Riem. Zatem, w najbliższej przyszłości, impreza, mimo że już jest największą tego typu w Europie, będzie mogła jeszcze rosnąć i umacniać swoją pozycję, co
podkreślił w swoim inauguracyjnym wystąpieniu Detlev R. Gantenberg, dyrektor Messe München GmbH, organizator imprezy.
Monachijskie targi mają bardzo szerokie spektrum: obejmują m.in. transport:
drogowy, kolejowy, lotniczy, morski i logistykę. Prezentują się tam również instytucje naukowe i ośrodki badawczo-rozwojowe, firmy informatyczne, czy organizacje prorozwojowe, jak np. centra promocji
Short Sea Shipping.
Podczas targów, organizowane są imprezy towarzyszące: konferencje naukowe i prasowe, prezentacje, warsztaty itp. W tym roku najważniejszą z nich była Międzynarodowa Konferencja
Logistyki Morskiej "marilog", która, po raz pierwszy, odbyła się nie w Hamburgu, lecz w Monachium, co też świadczy o rosnącej randze tamtejszej imprezy. Jej hasło przewodnie brzmiało: "Maritime
Supply Chains under Stress". Uczestniczyło w niej prominentne grono przedstawicieli firm portowych, żeglugowych, spedycyjnych, agencyjnych, naukowcy, politycy itd.
Detthold Aden, przewodniczący
Centralnego Stowarzyszenia Niemieckich Operatorów Portowych, mówił m.in. o zagrożeniach, jakie wynikają z nienadążania inwestycji infrastrukturalnych w portach za rozwojem żeglugi obsługującej wciąż około
95% międzykontynentalnej wymiany towarowej.
Johannes M. Fritzen, z Volksvagen Transport GmbH, niezwykle obrazowo przedstawił logistyczne problemy, jakie stwarza globalizacja produkcji i wymiany,
na przykładzie produkcji i dystrybucji samochodów, gdzie powiązania kooperacyjne dotyczą tysięcy firm, w dziesiątkach krajów, na wielu kontynentach i gdzie liczba możliwych wariantów przy wytwarzaniu
produktu (auta) idzie w miliony.
John Fossey, z Drewry Shipping Consultants (jesienią ub.r. uczestniczył też w konferencji w Gdyni), przedstawił niezwykle ciekawy przegląd tendencji w światowej
gospodarce i ich wpływu na handel światowy, logistykę obrotów kontenerowych i porty (zamierzamy do tego tematu powrócić na łamach "Namiarów").
Odbyły się również konferencje poświęcone
towarowemu transportowi lotniczemu (Air Cargo Europe), czy technicznym problemom związanym z ujednoliceniem europejskiego kolejowego transportu towarowego (EurailFreight). Ta ostatnia, na której
przedstawiono m.in. pewne nowatorskie rozwiązania związane z transportem kolejowym w Europie Wschodniej, odbyła się z udziałem Jacques'a Barrota, wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej i czeskiego
ministra transportu, Milana Simonowskiego.
Na monachijskich targach bardzo licznie były reprezentowane porty, czy grupy portów, z polskimi włącznie. Stoiska portu hamburskiego, czy
rotterdamskiego, należały do najokazalszych, chociaż bynajmniej nie ustępowały im pod tym względem ekspozycje niektórych firm logistycznych, m.in. Schenkera, Stinnesa, DHL, TNT czy Gefco.
Port
gdyński miał wspólne stoisko ze Spedcontem, Terramarem, BCT i Morską Agencją Gdynia. Porty Gdańsk i Szczecin-Świnoujście miały osobne ekspozycje. Sądząc po liczbie osób odwiedzających polskie stoiska,
decyzja o wyjeździe do Monachium była trafna. Zresztą na targach w ogóle, przez wszystkie cztery dni ich trwania, panował niezwykle ożywiony ruch i gospodarze spodziewali się, że liczba zwiedzających
znacznie przekroczy 40 tys., czyli wynik sprzed dwóch lat.
Niewątpliwie wśród polskich wystawców, podobnie jak dwa lata wcześniej, wyróżniało się stoisko CTL Logistics SA, największego polskiego,
prywatnego przewoźnika kolejowego. Firma ta dowiozła na targi, specjalnym samolotem, ponad 100-osobową grupę przedstawicieli firm i instytucji z nią kooperujących, w której zauważyliśmy m.in. prezesów
portu w Gdyni i dyrektora PLO. Była tam także grupka polskich dziennikarzy, zajmujących się tematyką transportową.
Na konferencji prasowej, która cieszyła się dużym zainteresowaniem nie tylko
polskich mediów, dyrektor zarządzający CTL, Jarosław Pawluk, prowadzący konferencję, na przemian, po niemiecku i polsku, przedstawił imponujące dokonania swojej firmy, nie tylko na polskim, ale i
niemieckim rynku, gdzie zbudowała ona solidne przyczółki i już dokonuje obrotów o wartości kilkudziesięciu milionów euro. Jak wynikało z wypowiedzi dyrektora, firma zamierza prowadzić swe działania nie
tylko świadcząc usługi logistyczne i przewozowe związane z koleją, ale również z transportem drogowym i morskim, o czym świadczą ostatnie nabytki m.in. puławski Autozap czy spółka Trans Port z Gdyni. Na
targach, drugim co do wielkości wśród polskich, było stoisko PKP Cargo, na którym panował tak ożywiony ruch, że przez cały czas trwania imprezy, mimo wielokrotnych prób, nie udało nam się porozmawiać z
dyrektorem marketingu tej firmy, Bogdanem Kobusem, który przewodził targowej delegacji największego polskiego przewoźnika kolejowego. Z wrodzonej skromności nie pochwaliliśmy się bowiem wcześniej, iż
przez cały czas trwania targów, "Promare" było na nich obecne i prezentowało swoje anglojęzyczne wydawnictwa, na dużym, zbiorowym stoisku Deutscher Verkehrs-Verlag GmbH. Przekonaliśmy się naocznie, że
monachijska impreza, zwłaszcza po ostatnim rozszerzeniu Unii, urosła do takiej rangi, że firmom, które coś znaczą w transporcie czy logistyce, po prostu nie będzie wypadało tam nie bywać.