DROBNICA to setki metrów nabrzeży, tysiące metrów kwadratowych placów składowych, powierzchni magazynów,
dziesiątki żurawi i różnych pojazdów do przeładunków. To także prawie 600 pracowników i ciągłe spory o kontrolę nad tą portową spółką. Ostatnio to również dwa zarządy w firmie.
Spółkę Drobnica Port
Szczecin tworzą trzy terminale: Ewa Stevedoring (nabrzeża Czeskie i Słowackie), Łasztownia (nabrzeża Polskie, Węgierskie, Rumuńskie, Albańskie i Rosyjskie) oraz Starówka. Jeszcze w 1999 r. za kierownictwa
prezesa Tadeusza Zdanowicza zapowiadano, że firma będzie dążyła, aby zarząd portu przekazał jej tak zwaną suprastrukturę, czyli majątek ruchomy pojazdy, dźwigi. Gdy pojawi się potencjalny inwestor,
będziemy przynajmniej dysponować konkretnym majątkiem ponad 50 dźwigami, setkami układarek i innych pojazdów przeładunkowych wyjaśniał wówczas Zdanowicz. Mówił też o potrzebie odchudzenia firmy, i choć
wtedy "w sposób naturalny" odchodziło rocznie ok. 30 osób, Drobnica, zdaniem wielu, wciąż była przeludniona zatrudniała prawie 780 osób. Ówczesny prezes pokładał nadzieje na przyszłość w terminalu
kontenerowym, który miał powstać na Ostrowie Grabowskim. Wkrótce jednak odszedł do innej portowej spółki, a na jego miejscu zasiadł Edward Radziewicz, prezes Doker-Portu, który wykonywał przeładunki dla
Drobnicy. Był to czas, gdy obroty drobnicowe spadały.
Nieufni wobec prezesa
W 2000 roku po raz pierwszy Zarząd Morskich Portów Szczecin i Świnoujście, który w Drobnicy ma 45 procent udziałów
(reszta należy do pracowników), usiłował podnieść kapitał i zwiększyć swoje udziały w Drobnicy za długi. Ówczesny prezes portu Andrzej Montwiłł przekonywał, że operacja jest konieczna, bo związana z
budową Ostrowa Grabowskiego. Inwestującym w urządzenia i obiekty przeładunkowe w tym terminalu miałaby być m.in. Drobnica, prawdopodobnie z jakimś innym inwestorem. Ale nie udało mu się przezwyciężyć
"lęków czy niechęci części akcjonariatu pracowniczego Drobnicy". Być może załoga obawiała się, że prezes portu "coś knuje", a może nie chciała, żeby po podniesieniu udziałów ZMPSŚ (nawet o 80
procent) zmniejszyła się wartość jej papierów.
Z czasem w Drobnicy narastał konflikt załogi z prezesem Radziewiczem (dawnym związkowcem "Solidarności"), który dostał fotel dzięki poparciu na
walnym ZMPSŚ. Przeciwników oburzyła m.in. jego wypowiedź dla prasy, w której powiedział, że w poprzednim roku firma zanotowała zysk. To nieprawda stwierdził w kwietniu 2001 r. Jannis Furkiotis, który był
wtedy dyrektorem terminalu przeładunkowego Drobnicy Ewa Stevedoring.
Za dużo pracowników?
Owszem, spółka zanotowała najlepszy w historii wynik, przeładowując ponad 2 mln ton towarów, ale
poniosła stratę 1,25 mln zł. Radziewicz argumentował, że zarobione pieniądze musiał wydać na remonty sprzętu. Oponenci twierdzili, że remonty opłacał port.
Również Radziewicz uważał, że w Drobnicy
jest przerost zatrudnienia. Podane prasie liczby znów jednak wywołały burzę w spółce. Od listopada podkreślam, że należy dokonać przesunięć pracowników mówił prezes. Przy przeładunkach zatrudnionych jest
ok. 250 osób, zaś na pozostałych stanowiskach aż 450 wyliczał.
Wybuchła awantura, gdy zasugerował zwolnienie 100 osób. W spółce zaczął krążyć anonim, którego autor wyliczył stan zatrudnienia, który
rozmijał się z tym, co prezentował zarząd. Oponenci Radziewicza zaczęli wytykać błędy w zakupach materiałów, inni trudny charakter. Jeszcze raz głos wtedy zabrał Montwiłł, stwierdzając, że spółka
potrzebuje partnera z kapitałem. Drobnica jest skostniała w swej strukturze. Grupa ludzi na średnim szczeblu, która może najwięcej stracić, jest przeciwna wszelkim zmianom twierdził.
Na walnych
zgromadzeniach załoga się skonsolidowała. To wotum nieufności dla prezesa Radziewicza ripostowali przeciwnicy.
Naprawianie Drobnicy
W maju 2001 r. zarząd portu, dla złagodzenia konfliktu, nie
chciał już bronić prezesa, który sam poddał się pod głosowanie udziałowców i przepadł. Na jego miejsce przyszedł Furkiotis, który nie chcąc robić rewolucji w zatrudnieniu najpierw zaproponował pracownikom
wariant łagodny: czasową obniżkę wynagrodzeń o blisko 20 proc. Jego zarząd podpisał też ze spółką-matką (ZMPSŚ) ugodę spłatę w ratach długu w wysokości ponad 9 mln zł.
Kolejne przesilenie w spółce
nadeszło w 2003 r., gdy po 1,5-rocznych bezowocnych rozmowach ze związkami zawodowymi zarząd Drobnicy wypowiedział zbiorowy układ pracy, a załoga otrzymała wypowiedzenia dotychczasowych warunków
zatrudnienia. Związkowcy zaprotestowali.
Na tę chwilę przywileje socjalne są nie do utrzymania. Chcemy dać zarobić tym, którzy lepiej pracują przekonywał Furkiotis. Nie można ciągle szukać
oszczędności na ludziach i wszystkiego zabierać. Odbieramy to jako dyktat twierdziła z kolei Elżbieta Dudarewicz, szefowa portowej "Solidarności". Do sądu pracy trafiły pozwy.
Umowa z
uchybieniem
W międzyczasie zarząd spółki rozglądał się za inwestorami i znalazł trzech: wiedeński Trade Trans, C. Hartwig Szczecin oraz gdyńską NTA. Aby jednak te firmy spedycyjno-transportowe mogły
wejść, trzeba było podnieść kapitał zakładowy do ok. 5 mln zł. W nowym układzie znalazł się również Jannis Furkiotis. Jako osoba fizyczna objął 4050 udziałów za ponad 500 tys. zł.
Nowa umowa spółki
mówiła, że prezesa można odwołać 80 proc. głosów na walnym, a jego kadencja trwa nie trzy, a pięć lat. W ten sposób w firmie utrwaliłby się status quo i być może Drobnica ustabilizowałaby się na wzór Bulk
Cargo czy elewatora Ewa.
Ale Krajowy Rejestr Sądowy dopatrzył się uchybień i zarejestrował umowę spółki częściowo, zgadzając się wpisać do rejestru wszystkie punkty umowy z wyjątkiem zmiany kapitału
zakładowego. Postępowanie trwa.
Port rządzi na walnym
W międzyczasie w czerwcu 2004 r. odbyło się walne, na którym do akcji wszedł już nowy zarząd portu. Z powodu wpadki z poręczeniem kredytu
dla Stoczni Pomerania (port natychmiast musiał spłacić kilka mln zł) odwołano bowiem Montwiłła, a na jego miejsce przyszedł Dariusz Rutkowski.
Niespodziewanie, przy absencji wielu udziałowców
pracowniczych, Furkiotis został odwołany ze stanowiska prezesa głosami zarządu portów. W proteście salę opuścili pracownicy. Na nowego szefa Drobnicy, również głosami portu, wybrano Krzysztofa
Kowalewskiego. Pracował on wcześniej w Drobnicy, kierował firmą dokerską "Portowiec", która przeładowuje na rzecz spółki Bulk Cargo-Port Szczecin (na Basenie Górniczym) i którą w Drobnicy postrzegano
jako groźnego rywala, podejrzewając o próby przejęcia. Takie zarzuty wywoływały na Basenie Górniczym stanowcze dementi.
Tymczasem Furkiotis oświadczył, że nie opuści gabinetu, gdyż będzie się
odwoływał od decyzji walnego i zgodzi się dopiero z werdyktem wyższej instancji sądu. Twierdzi, że gdy go odwoływano, obowiązywał już nowy statut spółki, który wydłużał jego kadencję o dwa lata. Poza tym,
aby go odwołać, potrzeba 80 proc. głosów. Sąd pierwszej instancji orzekł jednak, że uchwały czerwcowego walnego są ważne.
W Drobnicy od ośmiu miesięcy trwa stan zawieszenia. Stary zarząd nie opuszcza
swych gabinetów. Nowy wszedł niedawno do budynku w asyście ochroniarzy, jednak nie dostał się do sekretariatu.
Zarząd portu nie sprzedał do końca 2003 roku udziałów, które ma w portowych spółkach a to
nakazywała ustawa. Teraz powinien to zrobić do końca tego roku i wreszcie dać spółkom portowym szansę wypłynięcia na głęboką wodę. Wszystko wskazuje jednak na to, że wobec Drobnicy port ma własne zamiary.
Czyżby miała to być ostatnia prywatyzacja, ale z kapitałem wybranym przez spółkę-matkę? pyta jeden z portowców.