Po wielogodzinnych poszukiwaniach ratownicy zgodnie stwierdzili, że nie ma żadnych szans na odnalezienie żywego Andrzeja L.,
szypra kutra UST-24, który w czwartek przed północą wypadł najprawdopodobniej za burtę. Zaginionego szukały m.in. dwa śmigłowce ratownicze z Darłowa, statek ratowniczy "Powiew" z Ustki oraz liczne
kutry i inne prywatne jednostki pływające.
O zaginięciu 41-letniego szypra załoga kutra UST-24 powiadomiła służby ratownicze, gdy znajdował się on w odległości 20 mil morskich na północny zachód od
Ustki.
- Pierwszy śmigłowiec Mi-14PS z lekarzem i ratownikami na pokładzie wystartował z Bazy Lotniczej w Darłowie o godz. 1.19 - poinformował ppor. mar. Grzegorz Łyko z Biura Prasowego Marynarki
Wojennej. Po powrocie o godz. 4.56, poszukiwania kontynuowała druga maszyna tego samego typu. Zanim do akcji ratowniczej włączyły się śmigłowce ratownicze Marynarki Wojennej, miejsce zaginięcia szypra
zaczęty przeszukiwać będące najbliżej inne kutry rybackie. W trakcie dołączały kolejne, w tym także statek ratowniczy "Powiew".
Mimo sprzyjającej poszukiwaniom aury, bo była pogodna noc z dobrą
widocznością i prawie gładkie morze, rybaka nie odnaleziono. Na polecenie Morskiego Ratowniczego Centrum Koordynacyjnego w Gdyni poszukiwania z udziałem specjalistycznych służb przerwano w piątek przed
południem. Na miejscu pozostała jednak część kutrów, których załogi nadal wypatrywały na morzu ciała Andrzeja L.