Od kilku lat stałymi gośćmi w polskich portach są statki norwesko-japońskiego armatora, Gearbulk. Jego
udziałowcami są: norweska rodzina Jebsen (60%) i japoński koncern Mitsui (40%). Połączenie tych dwóch kapitałów sprawdziło się w praktyce - obaj udziałowcy mają bogate doświadczenie i tradycję morską.
Podstawą funkcjonowania firmy jest flota składająca się z prawie osiemdziesięciu statków. Jej łączny tonaż wynosi ok. 2,4 mln t, a średni wiek statków - 14 lat. Gearbulk operuje na trasach między
portami Brazylii, Chile, RPA i Australii, a portami Europy Północnej i Azji. W ub.r. jego statki przewiozły ok. 14 mln t ładunków. Firma posiada własne terminale w kilkunastu portach, m.in. w Holandii,
Belgii, USA, Malezji, Chinach, Korei, Brazylii i na Tajwanie.
Jak informuje Krzysztof Gałecki, odpowiedzialny w Gearbulk za operacje przeładunkowe w portach europejskich, firma bacznie przygląda się
temu, co się dzieje w Polsce. Jednak, żeby zdecydować się na budowę terminalu, musi mieć pewność, że będzie to korzystne. Statki tego armatora zawijają jednak do Polski regularnie. Od kilku lat, przywożą
do Szczecina bloki granitowe z RPA; od ponad dwóch lat do portów w Gdańsku i Świnoujściu zawijają małe coastery, na które ładowana jest stal, z przeznaczeniem na Środkowy Wschód.
Gearbulk zainwestował
też w sprzęt ułatwiający i przyspieszający rozładunek statków w Szczecinie, m.in. w specjalistyczne zawiesia, przeznaczone do wyładunku bloków granitowych.