Po 12 latach od katastrofy promu "Jan Heweliusz" Sąd Okręgowy w Szczecinie zasądził wczoraj pierwsze
odszkodowanie na rzecz rodziny po jednym z marynarzy. Irena Brudnicka, wdowa po tragicznie zmarłym członku załogi, ma otrzymać 61 tys. zł od Euroafriki. Jej synowi Michałowi sąd zasądził zadośćuczynienie
w wysokości 43 tys. zł.
Sędzia Urszula Chmielewska stwierdziła, że ofiara zatonięcia promu miała 48 lat, była więc w pełni sił zawodowych.
- W dniu katastrofy rodzina utraciła jedynego żywiciela -
podkreśliła.
Zdaniem sądu powódka poświęciła swoje apiracje zawodowe na rzecz kariery męża. Nie zarobkowała więc, zajmując się wychowaniem dzieci.
- Bezpośrednio po śmierci męża powódka popadła w
biedę - stwierdziła sędzia.
Roszczeń zdaniem sądu nie można uznać za wygórowane. Zwłaszcza że znacznie wyższe odszkodowania otrzymali spadkobiercy ofiar z zagranicy.
Wczoraj zasądzono też koszty
sądowe w wysokości 9,9 tys. zł. Natomiast odsetki za zwłokę, których domagali się Irena i Michał Brudniccy, będą biegły dopiero od dziś.
- Sąd odniósł wrażenie, że pozwany (Euroafrica - red.) jawnie
zlekceważył interes pozywających - dodała sędzia.
- Wyrok mnie satysfakcjonuje i nie będę się odwoływać - mówi Irena Brudnicka. - Cieszy mnie już sam fakt uznania roszczeń, choć po tylu latach jest to
pyrrusowe zwycięstwo.
- Decyzję, czy będziemy się odwoływać od tego orzeczenia podejmiemy po zapoznaniu się z jego uzasadnieniem i po konsultacji z ubezpieczycielem - powiedział nam Paweł Porzycki,
prezes Euroafriki Linie Żeglugowe.
Wczorajszy werdykt zapadł po ponownym postępowaniu. Pierwsze roszczenia rodzin sąd uznał bowiem za przedawnione. Dopiero Sąd Apelacyjny w Poznaniu orzekł, że
przedawnienie nie nastąpiło i nakazał ponowne przeprowadzenie postępowania w pierwszej instancji.