Obawiam się, że działania secesyjne mogą wyrządzić ogromną szkodę dla całego rejonu u ujścia Odry nie krył
zaniepokojenia prof. Henryk Salmonowicz w przerwie wczorajszej konferencji naukowej Porty Morskie 2005, która odbyła się w hotelu Radisson SAS w Szczecinie.
Naukowcy i praktycy dyskutowali o wpływie
portów morskich na funkcjonowanie i rozwój ich otoczenia. Otoczenie może być społeczno-polityczne, ekonomiczne, środowiskowe, naukowo-badawcze, gospodarcze podał kilka przykładów zależności prof.
Krzysztof Chwesiuk z Akademii Morskiej. Dodał, że do otoczenia należą również transport oraz dostawcy ładunków.
Na konieczność dobrych aktów prawnych i współpracy z samorządami zwróciła uwagę posłanka
Elżbieta Piela-Mielczarek. W wystąpieniu przypomniałam, że w 2006 r. będzie obowiązywała ulga w podatku nieruchomości portowych, więc samorząd będzie musiał wcześniej wiedzieć, jaki teren będzie
przeznaczony pod inwestycje i o ile mniej będzie miał dochodów.
Piela-Mielczarek przypomniała też o kontroli NIK, w której skrytykowano gospodarowanie gruntami portowymi przez państwowe agencje. W
Kołobrzegu np. Agencja Mienia Wojskowego nie chce, aby grunt przejęło miasto. W takiej sytuacji rząd powinien spojrzeć na sprawę z punktu widzenia dobra polityki morskiej uważa posłanka.
Z kolei prof.
Henryk Salmonowicz z Uniwersytetu Szczecińskiego obawia się, że ewentualne odłączenie się od siebie portów Szczecin-Świnoujście pogorszy ich szanse przy ubieganiu się o pieniądze unijne i z Banku
Światowego. Ja poszedłbym w stronę przeciwną w kierunku wspólnego zarządu publicznego nad całym rejonem portów u ujścia Odry, łącznie z portem w Policach oświadczył.
Zdaniem Andrzeja Montwiłła, byłego
prezesa portów, a teraz prezesa Żeglugi Bydgoskiej, mimo "pięknych słów Szczecin nie ma ochoty specjalnie współpracować w sprawach portowych".
Zadowolenia z konferencji nie krył Dariusz Rutkowski,
prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście: Powiedziano, że gminy nie angażują się w port, nie prowadzą polityki przestrzennej, dzięki której np. uzbrajałyby tereny pod działalność portową.
Tymczasem dzięki temu miasto o wysokim bezrobociu pomagałoby samo sobie, gdyż wspierałoby tworzenie miejsc pracy uważa Rutkowski. Tak dzieje się w wielu portach zachodnich, gdzie samorządy przeznaczają na
ten cel wielomilionowe kwoty.