Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Żal, że zostało ich tak mało

Nadmorski Przegląd Gospodarczy, 2005-05-10
Minęło właśnie 45 lat od powrotu statku "Tczew", z rejsu inaugurującego działalność linii zachodnioafrykańskiej. Z kilku powodów warta jest ona przypomnienia. Otóż linia przetrwała do dziś - i to w dobrej kondycji - podczas gdy niemal całkowicie zniknęła polska żegluga liniowa, której statki docierały niegdyś do portów na wszystkich kontynentach. A była też i taka linia, która połączyła Szczecin z Rejkiawikiem na Islandii. Dziś, z dziesiątków polskich linii regularnych, pozostało tylko kilkanaście, co jeszcze mocniej podkreśla fenomen tej, zachodnioafrykańskiej. Nie miejsce tu na wyjaśnianie, dlaczego taki los spotkał polską żeglugę liniową ani też na rozważania, czy tak się stać musiało. Linię zachodnioafrykańską, otworzył, jak to już zaznaczyłem, rejs parowca "Tczew", o nośności 3 200 ton, jednego z długiej serii "czułymów", budowanych w Stoczni Szczecińskiej, wówczas jeszcze nie imienia Adolfa Warskiego. "Tczewem ", w jego rejsie inauguracyjnym, dowodził kapitan żeglugi wielkiej - Witold Górski. Skoro już zanurzyliśmy się w historię tej linii: jej statkami dowodzili między innymi kapitanowie Plewako, Budnik, Bansleben i wielu, wielu innych, przy czym wszyscy oni rozstali się już z morzem. Trzykroć, czterykroć zmieniły się od tamtego czasu pokolenia kapitanów, dowodzących statkami linii. Tyle samo zmieniło się generacji tych statków. Kiedyś woziły one do portów zachodniego wybrzeża Afryki traktory, a także inne maszyny rolnicze oraz materiały budowlane, zwłaszcza cement. W trakcie tak zwanych kongestii na redzie nigeryjskiego Lagos, czyli zbiegu statków czekających nieraz po trzy miesiące na wprowadzenie do portu, cement ten zamieniał się w ładowniach, wskutek panującej w Zatoce Gwinejskiej wilgotności - w beton. Dziś na redach portów zachodnioafrykańskich wciąż trafiają się kongestie, choć już nie jak kiedyś, trzymiesięczne. Dochodzi do nich nie z powodu nagromadzenia statków, lecz ze względu na często krwawe napięcia polityczne, jakie nierzadko zdarzają się w krajach zachodniego brzegu Afryki. Owe napięcia potrafią zachwiać rozkładem rejsów, co się także zdarza wskutek niewywiązywania się afrykańskich kontrahentów z kontraktowych ustaleń na dostawy towaru do portów. Asortyment kierowany dziś do Europy nie uległ zmianie. Nadal w grę wchodzą produkty afrykańskiego rolnictwa. Z Europy natomiast płyną w ładowniach statków, najczęściej do Abidżanu na Wybrzeżu Kości Słoniowej, do Temy i Takoradi w Ghanie oraz Lagos w Nigerii - linie technologiczne, wyroby chemii, między innymi nawozy. Tych statków Euroafriki pływa dziś na linii zachodnioafrykańskiej - sześć. Są one rzecz jasna, większe od tamtych, sprzed 45 laty. Charakteryzują się ponadto przystosowaniem do zróżnicowanych standardów usług, świadczonych przez porty europejskie, jak i zachodnioafrykańskie. Tonaż obsługujący linię wymaga sukcesywnych odnowień. Niedawno rozpoczął jej obsługę statek o nazwie "Aleksander". To dobrze, że tak się nazywa, bo radzą sobie z tą nazwą służby portowe, zatrudniające ghańskich Ashantów, nigeryjskich Ibo, czy Yorubów, którym trudno byłoby sobie radzić z nazwami takich liniowców, jak wspomniany "Tczew", czy "Świdnica", a zwłaszcza "Szczawnica", zawijających niegdyś do zachodnioafrykańskich portów. Kiedy zapytałem prezesa Euroafriki Pawła Porzyckiego, czy znajdą się pieniądze na kolejne statki, które mają odnowić tonaż linii, mój rozmówca odpowiedział: pieniądze mamy, po czym dorzucił uwagę, iż perspektywy tej linii są pomyślne. Nie biorą się one z cieplarnianych warunków, które mają swe źródło także w braku ostrej konkurencji. Ową perspektywę otwiera, panująca na światowym rynku przewozów morskich - hossa, wywołana zjawiskami w gospodarce światowej, co nie pozostanie bez wpływu na procesy zachodzące w ekonomice krajów Afryki. I jeszcze jeden powód, dla którego warto było podjąć temat "linia zachodnioafrykańska". Otóż, szczeciński armator, którego statki łączą Europę z portami zachodniego wybrzeża Afryki, chce, aby prócz biało-czerwonej bandery, bo kilka z tych statków taką nosi, woziły ze sobą logo "Teraz Polska", poświadczające wyróżnienie linii. Linii stabilnej przez dziesiątki lat, obsługiwanej tonażem polskiego armatora, co się liczy i liczyć się powinno przez następne lata.
 
Ryszard Bogunowicz
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl