Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Za śmierć oficera

Kurier Szczeciński, 0000-00-00
Sześć lat walki... Czemu aż tyle to musiało trwać?! p. Elżbieta nie kryje oburzenia, że taki szmat czasu w Sądzie Pracy zajęła jej walka z PŻM. Żeglugowa firma nie chciała bowiem uznać śmierci jej męża za wypadek przy pracy. Mimo że Piotr R. III oficer na statku m/s "Kopalnia Borynia", zmarł w trakcie rejsu, wypełniając służbowe obowiązki na jednostce, której armatorem jest właśnie PŻM. Piotr R. (38 l.) pływał na statkach PŻM 10 lat. W ostatni rejs (1999 r.) wyruszył w idealnym stanie zdrowia, co potwierdzały wcześniejsze badania lekarskie. Ale się stało: w trakcie wachty w porcie Nowego Orleanu ów III oficer zmarł. Pierwszą sekcję jego zwłok przeprowadzili amerykańscy lekarze. Stwierdzili, że przyczyną zgonu była niewydolność nerek. Ciało III oficera w ciągu tygodnia zostało sprowadzone do kraju. Na prośbę wdowy, lekarze Zakładu Medycyny Sądowej w Gdańsku przeprowadzili kolejną sekcję (jej wyniki potwierdzili potem szczecińscy biegli). Wtedy się okazało, że w ciele brakuje nerki i górnej części serca z zastawkami. A ta nerka, która pozostała, jest zdrowa. W raporcie stwierdzili również, że amerykańscy lekarze nie badali niektórych organów wewnętrznych III oficera (m.in. woreczka żółciowego i pęcherza moczowego), choć z ich materiałów posekcyjnych wynikało inaczej. Polscy patolodzy wskazali również inną przyczynę zgonu p. Piotra. Stwierdzili, że nastąpiła na skutek powstania krwiaka podtwardówkowego. Ponieważ PŻM nie chciała uznać tej przyczyny zgonu męża za wypadek przy pracy, musiałam o prawdę walczyć w sądzie mówi p. Elżbieta. Tylko złą wolą armatora mogę tłumaczyć, że proces trwał tak długo. Najważniejsze jednak: prawda zwyciężyła. Najpierw Okręgowy, a niedawno także Apelacyjny Sąd Pracy uznały racje p. Elżbiety. A wyrok się uprawomocnił. Wyrok przyjęłam z ogromną satysfakcją i... p. Elżbieta bezradnie rozkłada ręce na razie ona musi wystarczyć mnie i dwóm synom za stracone lata, zdrowie, mnóstwo nerwów i upokorzenie, jakie towarzyszyło mi od samego początku w kontaktach z armatorem. Kwestie finansowe, a więc odszkodowawcze, będą rozpatrywane dopiero przez kolejne sądy. Co ten wyrok oznacza dla PŻM? Kwestią czasu jest, kiedy będzie musiała uregulować zobowiązania wobec dzieci i wdowy po zmarłym pracowniku. A chodzi o niebagatelną sumę, którą wraz z odsetkami za lata trwania sporu liczyć trzeba w grubych setkach tysięcy złotych. Przez złą wolę PŻM moim dzieciom nie mogłam zapewnić standardu życia, jaki miałyby, gdyby otrzymywały powypadkową rentę po ojcu. Nie zdołałam zapewnić im lepszego wykształcenia, posłać synów na angielski, bo nie było mnie stać. A straconych szans, nawet pieniądze odzyskane po latach nie przywrócą.
 
A. Nalewajko
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl