Ministerstwo Skarbu Państwa anulowało przetarg na sprzedaż większościowego pakietu akcji Siarkopolu, ponieważ oferty
złożone w końcowym etapie przez Naftoport i GNS Energy nie spełniły oczekiwań właściciela gdańskiej firmy. Jej prywatyzacja rozpocznie się na nowo, prawdopodobnie jesienią tego roku i (jeśli znajdzie się
poważny inwestor), w 2005 roku Siarkopol stanie się spółką prywatną.
Rok ubiegły przedsiębiorstwo, przy przychodach rzędu 25 mln zł, zamknęło stratą 7,2 mln zł, ze względu na spadające światowe
zapotrzebowanie na polską siarkę, która dotychczas dawała prawie 80% wszystkich wpływów. Reszta pochodziła z przeładunku takich towarów, jak melasa eksportowana do Anglii i innych krajów oraz produkty
naftowe importowane i eksportowane.
Teraz nowa strategia firmy zakłada zmianę profilu działalności: eksport siarki schodzić będzie na drugi plan, osiągając najwyżej 30% przychodów. Natomiast
głównym ich źródłem staną się przeładunki wspomnianej melasy, olejów roślinnych, paliw płynnych: oleju napędowego, olejów bazowych produkowanych w Gdańsku i Płocku, a także - zapewne już niebawem - ropy
naftowej i gazu płynnego propan-butan, glikolu oraz matanolu.
Ta pierwsza grupa towarów przechodzi obecnie przez spółkę pracowniczą Siarkport, która od Zarządu Morskiego Portu dzierżawi nabrzeże
Obrońców Poczty Polskiej, natomiast wszystkie urządzenia przeładunkowe zostały tam zbudowane przez Siarkopol i stanowią jego własność. Prezes Siarkopolu Jan Kurek podkreśla dobrą współpracę obu firm, ale
nabrzeże to ma ograniczone możliwości przede wszystkim ze względu na konieczność spełnienia norm bezpieczeństwa przeładunku tylko niektórych produktów łatwo wybuchowych. Do rozwoju, a więc do obrotu także
ropą naftową czy gazem płynnym, czyli produktów tzw. pierwszej klasy wybuchowości, Siarkopol potrzebuje ekspansji i - w porozumieniu z portem - chciałby korzystać także z pobliskiego Basenu Górniczego i
przyległego nabrzeża.
Trzeba w nie jednak zainwestować spore pieniądze, które prezes J. Kurek zamierza zdobyć od przyszłych partnerów. - Jeżeli kontrahent jest zainteresowany przesyłaniem
ładunków przez Siarkopol - mówi - to musi część inwestycji sam sfinansować, resztę znajdziemy z własnych środków bieżących. - Dziś - podkreśla prezes - firma odzyskała pełną płynność finansową. Od
początku roku obniżyła swe koszty aż o 35%. Ma zamówienia na eksport i import siarki oraz innych produktów. Teraz negocjuje dwa nowe kontrakty, które mają jej zapewnić na koniec roku osiągnięcie pół
miliona złotych zysku. Prezes Kurek uchyla się od ujawnienia szczegółów i nie wymienia przyszłych partnerów do nowych zadań. Można się jednak domyśleć, że pochodzić oni będą z Unii Europejskiej, ponieważ
podkreśla tu korzyści, jakie Siarkopol odniósł z członkostwa we Wspólnocie dzięki obniżeniu ceł i akcyzy na produkty naftowe.
Plany przedsiębiorstwa są godne podziwu, ale zgodne z realiami,
dlatego też zostały zaakceptowane przez radę nadzorczą i właściciela, czyli Ministerstwo Skarbu Państwa. Otóż, obecny potencjał Siarkopolu, a więc możliwości składowe oraz zaplecze transportowe (m.in. 14
km własnych torów kolejowych, pozwalających w ciągu doby na ekspedycję 450 cystern z ładunkiem w głąb kraju), oceniane są na 2 mln ton. W bieżącym roku plany przewidują wykorzystanie połowy tych
możliwości, natomiast "baza, którą posiadamy" - mówi Jan Kurek - "przy niewielkich nakładach i remontach, może zwiększyć ten potencjał do 4 mln ton. Ten poziom bez trudu możemy osiągnąć w ciągu
trzech lat".
Szef Siarkopolu podkreśla, że jego firma wcale nie zamierza konkurować z takimi gigantami na zapleczu, jak Naftoport czy Port Północny, ponieważ znalazła swoją niszę rynkową i
nawet 4-milionowe przeładunki stanowić będą tylko uzupełnienie oferty potężnych wybrzeżowych sąsiadów.