W siedzibie Zakładu Usług Żeglugowych portowej spółki holowniczej napięta, niemal przedwiecowa atmosfera. Ze strony
związkowców sypią się oskarżenia pod adresem Project Żeglugi o próbę wyparcia z rynku ich firmy, zatrudniającej 200 osób. Z Zachodu próbuje się wejść tylnymi drzwiami. Tymczasem nas nikt nie wpuści do
Hamburga czy Rotterdamu mówią w ZUŻ. My tylko wchodzimy na rynek odpowiada konkurent.
Diabeł tkwi w "Serwalach"?
Zarzuty są drobiazgowe. Związkowcy ZUŻ twierdzą, że "Serwal 3"
Project Żeglugi nie jest holownikiem z napędem azymutalnym, który jest bardziej manewrowy od zwykłego. Tymczasem na tej podstawie PŻ uzyskuje zgody na obsługę frachtowców mniejszą ilością takich
jednostek. To z kolei jest bardziej atrakcyjne dla armatorów, bo mniej płacą za przeholunki. Z moich obserwacji wynika, że "Serwal 3" ma napęd konwencjonalny i tylko pędnik azymutalny na dziobie mówi
jeden ze związkowców.
Mamy dokumenty, że "Serwal 3" to holownik typu kombi odpowiada Mirosław Górny, wiceprezes PŻ.
Typ kombi to według niego to samo, co jednostka z napędem azymutalnym.
Pokazuje książkę: Napisano w niej, że to "traktor", a traktor to azymutalny. Mają też opinię od stowarzyszenia holenderskich pilotów oraz pismo z tamtejszego ministerstwa żeglugi.
Przy takich
jednostkach ważny jest certyfikat okrętowy, karta bezpieczeństwa, świadectwo klasy, a nie opinie od armatorów czy reklamówki. Niech pokażą dokument wystawiony przez towarzystwo klasyfikacyjne mówią T.
Mancewicz,
T. Bobrek, S. Płoński, szefowie zakładowych związków w ZUŻ, oraz K. Michałowski, inspektor jednej z centrali związkowych.
W portowej spółce mają też wątpliwości co do 30 ton uciągu
"Serwala 2". Szacują, że może mieć co najwyżej 20-22 tony. Dlaczego w Internecie pominęli jego moc, a innych jednostek nie? pytają związkowcy.
Certyfikaty otrzymane od właściciela "Serwala 2"
nie zawierają informacji o uciągu. Holownik ma jeszcze ważną klasę, więc przy następnym przeglądzie klasowym zrobimy odpowiednią próbę i uzyskamy certyfikat. Rzeczywiście, pewnym niedopatrzeniem jest to,
że na naszej stronie internetowej nie pojawiła się moc. Już to skorygowaliśmy mówi wiceprezes PŻ.
Zamieszani agenci
ZUŻ-owców irytuje, że PŻ omija agentów, którzy w każdym porcie
pośredniczą między armatorem a firmą holowniczą w załatwianiu przeholunków. W Project Żegludze twierdzą natomiast, że proponowali agentom współpracę, jednak większość z nich "jest w różnoraki sposób
powiązana z ZUŻ". Współpracują tylko z kilkoma. Byliśmy więc zmuszeni dotrzeć do armatorów bezpośrednio. Ułatwieniem był fakt, że nasz właściciel ma podpisane umowy z niektórymi kompaniami żeglugowymi,
zawijającymi m.in. do Hamburga czy Rotterdamu. To pomaga w kontakcie w celu uzyskania zleceń w Szczecinie tłumaczy Mirosław Wiater, prezes PŻ.
W Project Żegludze twierdzą, iż niektórzy agenci związani
z ZUŻ straszyli armatorów, że usługa w PŻ oznacza wyższe koszty portowe, spowoduje przestój statku, że holowniki to złom. To skandal mówi Wiater. To nieprawda odpowiadają związkowcy. Agenci to przecież
fachowcy, którzy dobrze poruszają się w przepisach portowych. Mają własny rozum. To PŻ wprowadza kapitanat portu w błąd. Bo w reklamach obiecuje armatorom użycie mniejszej ilości holowników, choć nie ma
jeszcze na to pozwolenia.
Wojna na właścicieli
Pracowników ZUŻ irytuje, że w reklamach PŻ przedstawia się jako firma ze znanej zagranicznej grupy holowniczej Fairplay. Dlaczego to robią,
skoro ich kapitał to w 99 procentach Stern Shiffahrts und Handelsgesellschaft mbH własność obywatela Niemiec? Ma on poparcie niemieckich armatorów, którzy zlecają mu w Szczecinie obsługę swoich statków.
My należymy do Sterna, a Stern do grupy Fairplaya przekonują prezesi PŻ. Dla nas ważne jest to, co widnieje w rejestrze sądowym odpowiadają w ZUŻ.
W odpowiedzi zarząd PŻ zarzuca, że konkurent
wcale nie jest taki polski, bo ma udziałowca ze Szwecji. Ale związkowcy twierdzą, że to port zmusił ich kierownictwo do podniesienia kapitału zakładowego. Emisję udziałów chciano po jednej trzeciej
skierować do inwestorów zewnętrznych, portu i pracowników. Port się wycofał, podobnie jak spółka Pilot. W efekcie pracownicy mają 51 proc. udziałów, szwedzki Bolagen 45, a port 4. A poza tym Bolagen to
nasz wieloletni partner, który zleca naszym holownikom morskie przeholunki barek, więc daje pracę wyjaśniają Bobrek, Mancewicz i Płoński.
"Wymiana" klientów
Przed świętami 2003 roku
zaproponowaliśmy ZUŻ współpracę gwarantującą poważne obniżenie kosztów dla obu stron. Propozycja nie została przyjęta twierdzi Wiater.
W ZUŻ twierdzą, że warunki przedstawione przez konkurenta były
niekorzystne, a poza tym oni wpłacili już pierwszą ratę na nowoczesnego "Trytona".
Wkrótce firmy nawzajem odebrały sobie kontrahentów. Najpierw Stocznia Szczecińska Nowa (SSN) przeszła do ZUŻ, bo
"zaoferowali jej kompleksową obsługę". PŻ oskarżyła kierownictwo Zakładu Usług Żeglugowych o dumping cenowy i złożyła doniesienie do UOKiK. Winna jest PŻ, bo rozpoczęła wojnę konkurencyjną, stosuje
nieuczciwą reklamę, a drastycznie obniżając ceny usług, starała się odebrać nam kontrahentów bronią się w ZUŻ.
Po roku Project Żegluga przeciągnęła na swoją stronę Euroafricę. To z kolei zdenerwowało
ZUŻ.
Zaglądanie do kasy
Z czego właściwie się utrzymują, skoro od listopada 2003 r. wykonali parę zleceń? pytają w ZUŻ. Cały czas finansuje ich niemiecki właściciel sami sobie
odpowiadają.
W ubiegłym roku zanotowaliśmy stratę, która została pokryta zgodnie z ustawą o rachunkowości mówi M. Wiater. W lutym wykonaliśmy łącznie 25 operacji holowniczych. Pracujemy również na
stoczniach w Wolgaście i Stralsundzie.
W ZUŻ informują, że konkurencyjna firma celowo uchylała się od zapłacenia dwumilionowego VAT-u za sprowadzone do Polski dwa "Serwale".
To prawda, że
jesteśmy w trakcie sporu z Urzędem Celnym o niesłuszne nałożenie nam podatku VAT tłumaczą się w PŻ. Właśnie przygotowujemy w tej sprawie wniosek do NSA o odszkodowanie za straty związane z opóźnieniem
wprowadzenia holowników na rynek. Tylko dla czystości dokumentów i spokoju ducha wyprowadziliśmy czasowo te jednostki poza polski obszar celny. Po 1 maja wróciły, gdy już nie obowiązywał VAT.
Nie na śmierć
Obca firma może nas w krótkim czasie wyprzeć z rynku i doprowadzić do upadłości obawiają się szefowie zakładowych związków w ZUŻ. Naszym i naszych właścicieli celem nie jest
niszczenie konkurencji. A mogliby tak obniżyć ceny, że wykonywalibyśmy usługi praktycznie za darmo. Wtedy nasi konkurenci mieliby poważne problemy i konflikt szybko by się zakończył mówi Wiater.
Takich
lęków nie mają na razie w Trójmieście. W Gdańsku i w Gdyni działa po jednej typowo holowniczej firmie, również wywodzącej się ze starych portowych spółek. Oba podmioty są aktualnie z polskim kapitałem i
nawzajem sobie pomagają. Współpraca jest znakomita, bo dbamy o rodzime interesy podkreśla Marek Pomierski, prezes PUPiM "WUŻ Gdańsk". Przypomina, że roboty jest "tragicznie mało" i firmy ledwie
dyszą: Nie dziwię się więc, że ZUŻ tak walczy o byt.